"Jumanji: Następny poziom": Sto procent zabawy [recenzja]

Kevin Hart, Dwayne Johson, Karen Gillan i Jack Black w scenie z filmu "Jumanji: Następny poziom" /UIP /materiały dystrybutora

Kto chciałby wychodzić z najbardziej wciągającej gry świata? No właśnie! Zabawa jest tak przednia, że możecie nawet nie zauważyć, że "Jumanji: następny poziom" trwa prawie dwie godziny, co więcej w finale nie ma mowy o żadnym game over!

Pierwszą część serii "Jumanji" o podtytule "Przygoda w dżungli" (2017) Jake Kasdan reżyserował i produkował - tym razem jest również współautorem scenariusza. Jak sam przyznaje, swoją przygodę z grami zaczynał od planszówek, ale głowę stracił nieco później dla różnego rodzaju platformówek. Przechodził przez wszystkie fazy fanowskiego zatracenia, łącznie z tą, w której symuluje się przed rodziną chorobę, po to tylko, by zaszyć się w mieszkaniu na tydzień i grać, grać, grać, grać...

Oglądając tegoroczną odsłonę "Jumanji" w każdej minucie czuć, że film tworzył ktoś, kto niejednokrotnie zawieruszył się w rzeczywistości gier komputerowych. Kasdan doskonale wie, jak zatrzymać widza w dość prostym dramaturgicznie wirtualnym świecie. Ludzi - niezależnie czy mowa o tych siedzących przed konsolą, czy o tych w kinie - angażują historie. Ta prosta zasada sprawdziła się i tym razem: Jumanji to trzymana w ryzach kilkuwątkowa opowieść (bardziej rozbudowana względem części pierwszej), z cudownie zarysowanymi i różniącymi się od siebie postaciami, w której cele są jasno określone, a fabuła jest przejrzysta i wciągająca, podkręcona nie tylko zgrabnie budowanym napięciem i poziomami trudności, ale i podlana odpowiednią dawką humoru. Wyobraźcie sobie miks "Jurassic Parku" i "Indiany Jonesa"... Prawda, że działa?

Reklama

"Jumanji: Następny poziom", prócz prostej i dowcipnej przygodowej historii, oferuje przede wszystkim galerię różnobarwnych postaci. Sprawdzony gang znów trafia do wirtualnego świata, jako że jeden z bohaterów po kryjomu odpala grę i trafia do atrakcyjnej acz niebezpiecznej alternatywnej rzeczywistości, z której nie może wyjść sam. Brzmi jak zgrana płyta? Co w tym złego, czyż nie uwielbiamy nucić znanych i chwytliwych piosenek? Jeśli dacie szanse filmowi, na pewno dacie się również zaskoczyć.

Oczywiście są i sprawdzone patenty: za sprawą Jumanji znowu nieśmiały nastolatek może stać się superbohaterem (Alex Wolff, czyli filmowy Spencer, przechodząc do komputerowego świata staje doktorem Bravestone, w którego po raz kolejny wciela się Dwayne Johnson - jest jeszcze bardziej autoironiczny niż w części poprzedniej); z kolei klasowa, dość prostolinijnie postrzegająca siebie i ludzi wokół piękność o imieniu Bethany (w tej roli Madison Iseman) przeistacza się w naukowca z wielkim ego (mistrzowski Jack Black jako doktor Shelly Oberon przy okazji kreśli portret amerykańskiej nastolatki i jej nawyków w niegroźnej karykaturze).

Świat wirtualny znowu może zaoferować każdemu awatara, czasami spełniając marzenia o byciu kimś innym, lepszym: silniejszym, mądrzejszym, odważniejszym; innym razem dopełnia się najgorszy koszmar - ślicznotka przeistacza się w kogoś, kto w ogóle nie dba o wygląd. Scenarzyści nie poszli jednak na łatwiznę - po pierwsze zmieniły się zasady pokonywania kolejnych poziomów. Wchodząc do gry, posiada się nadal trzy życia, tym razem jednak dużo łatwiej jest je stracić, bo czyhających pułapek niewątpliwie jest więcej, samych niegodziwców również (szkoda może jedynie, że główny złoczyńca Jurgen the Brutal nie jest... większym złoczyńcą!).

Po drugie, do komputerowego pejzażu przez przypadek trafiają też dwie nowe postaci, którym trzeba poświęcić niemało uwagi, by w ogóle przeżyły (Danny DeVito jako dziadek Eddie i jego kumpel Milo, w którego wciela się Danny Glover). Minie sporo czasu nim powyższy duet - wyjęty z zupełnie innego porządku i obyczajów - zrozumie, iż otaczająca ich fikcyjna acz prawdopodobna rzeczywistość, to nie świat zakrzywiony po narkozie związanej z wstawieniem endoprotezy stawu biodrowego.

Nie mogąc opisać wyzwań, przed którymi stają bohaterowie filmu, warto jeszcze tylko wspomnieć o tym, iż "Jumanji: Następny poziom" aktywuje do zabawy naprawdę całą rodzinę. I może być to wielopokoleniowa gromada. Wszyscy znajdą tu wątek i postać, z którymi będą mogli utożsamić się najmocniej, co więcej zróżnicowany poziom humoru, pozwoli pośmiać się najmłodszym i najstarszym widzom. Zresztą największą zachęta, a jednocześnie najlepszą wizytówką filmu, jest przeświadczenie jakie towarzyszy widzom podczas seansu, że sami aktorzy mieli sto procent frajdy, wchodząc w krajobraz Jumanji. Udziela się to oglądającym w sposób absolutnie naturalny, wręcz bezwarunkowy. Zapowiedziana kolejna część będzie wymagała od twórców przeskoczenia na jeszcze wyższy poziom filmowej rozrywki. Jak tego dokonają? Nie mam pojęcia, ale będę wypatrywać trzeciej odsłony "Jumanji" z utęsknieniem. Chcę po prostu grać, grać, grać i grać... 

8/10

"Jumanji: Następny poziom" [Jumanji: The Next Level], reż. Jake Kasdan, USA 2019, dystrybutor: UIP, premiera kinowa 27 grudnia 2019 roku.


INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Jumanji: Następny poziom
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama