"Jonathan" [recenzja]: Ostatni raz

Kadr z filmu "Jonathan" /materiały prasowe

W przypadku "Jonathana" mamy do czynienia z jednym z tych filmów, które naprawdę cieszą. Oby w polskiej kinematografii pojawiało się więcej takich międzynarodowych debiutów. Piotr J. Lewandowski, polsko-niemiecki reżyser i scenarzysta, który wcześnie zrobił m.in. krótkometrażowego "Janka" (obsada: Danuta Stenka, Zbigniew Zamachowski) na zeszłorocznym Berlinale pokazał film, o którym trudno zapomnieć. Relacja ojcowsko-synowska w "Jonathanie" to skomplikowany proces, w którym punktem kulminacyjnym staje się coming out.

Tytułowy bohater (Jannis Niewöhner) ma dwadzieścia cztery lata. Mieszka na niemieckiej prowincji razem z ojcem. Gospodarstwo Burkharda (Andre Hennicke) jeszcze jakoś funkcjonuje, ale od czasu diagnozy nowotworu skóry, mężczyźni radzą sobie coraz gorzej. Matka Jonathana to rodzinny temat tabu. Nikt o niej nie mówi, nikt nie chce wracać do przeszłości. Każdy kolejny dzień w życiu tej dwójki mężczyzn to walka o przetrwanie. Ojciec ma dość terapii, kolejnych serii chemii i garści tabletek. Jego cierpienie udziela się również synowi.

W "Jonathanie" codzienność bohaterów zostaje za każdym razem zaburzona poprzez wizyty innych osób. Gdzieś w tle pojawia się wierna sąsiadka. W odchodzeniu towarzyszy mężczyznom pielęgniarka Anka (Julia Koschitz), która nawiązuje relację intymną z Jonathanem. Prawdziwa rewolucja w życiu domowników na prowincji to powrót ukochanego przyjaciela Burkharda sprzed lat. Wraz z nim wracają wspomnienia, traumy, niezrealizowane relacje, nieopowiedziane historie i homoseksualizm Burkharda.

Reklama

"Jonathan" to piekielnie dojrzały i odważny debiut, który na pierwszy rzut oka można skojarzyć m.in. z "Tomem" Xaviera Dolana. Atmosfera powrotu do domu i przestrzeni, która ma kojarzyć się z ciepłem domowego ogniska, jest bardzo podobna. Tym razem jednak opowieść o swojej tożsamości homoseksualnej dotyczy ojca rodziny, który musi zmierzyć się z niechęcią własnego dziecka.

Coming out jako proces staje się zależny także od stanu zdrowia jednego z dwóch głównych bohaterów. To jest ostatni moment, kiedy można powiedzieć, kim się jest naprawdę i spędzić trochę czasu z ukochanym. Dojrzewanie Jonathana jest sprzężone z procesem odzyskiwania własnej seksualności po latach maskowania przez Burkharda.

Dodatkowym atutem filmu Lewandowskiego jest jego sensualność. Poetyckie i momentami natchnione zdjęcia autorstwa Jeremy'ego Rousego pasują jak ulał. W tym przypadku rzeczywiście wszystkie relacje między bohaterami dotyczą także ich ciał. Nie ma strachu przed nagością, seksualnością i intymnością także w sytuacjach na pierwszy rzut oka ekstremalnych. Chapeau bas za odwagę i szacunek dla swych bohaterów i ich historii.

8/10

"Jonathan", reż. Piotr J. Lewandowski, Niemcy 2016, dystrybutor: Tongariro Releasing, premiera kinowa: 23 czerwca 2017 roku.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy