"How to Have Sex": Wakacje życia [recenzja]
Nagrodzony w Cannes debiut Brytyjki Molly Manning Walker w swych pierwszych minutach wydaje się kolejnym filmem imprezowym. Oto trzy szesnastolatki z Wysp decydują się świętować zakończenie edukacji na Krecie. Alkohol leje się strumieniami, wszyscy paradują w strojach kąpielowych, głupie konkursy odbywają się ku uciesze pijanego tłumu, nowe znajomości dają szanse na wakacyjny romans, a całość odbywa się w myśl zasady "zero zobowiązań". Manning Walker pokazuje w inscenizacji imprez rzemieślniczą precyzję. Autorską dojrzałość zdradza, gdy fabuła skręca nagle w zupełnie inne tony.
Pierwszy akt mija w rytmie dudniącej muzyki i morza alkoholu, w którym trzy koleżanki - Tara (Mia McKenna-Bruce), Skye (Lara Peake) i Em (Enva Lewis) - topią stresy po egzaminach na studia. Em jest spokojna o rekrutację. Pozostałe dziewczyny nie bardzo. Nic to, bo teraz czas się bawić, także załóżmy kolorowe, skąpe stroje i chodźmy tańczyć na plaży z zapętlonym "All I Do Is Party" z tyłu głowy.
Debiutująca reżyserka daje w scenach masowych imprez pokaz realizatorskiego talentu. Świetnie panuje nad akcją rozgrywającą się na kilku planach. W czytelny sposób oddaje to, co czytelne nigdy nie jest - kakofonię masowego wydarzenia, w którym o wiele za głośna muzyka miesza się z setkami okrzyków, a interakcję z otoczeniem otępia natłok bodźców, kolejne piwo i dobra zabawa. Wszystkie te stany są obecne na ekranie, ale widz cały czas wie, co się dzieje. Wychodzi tutaj operatorskie zaplecze reżyserki. Zresztą "Georgie ma się dobrze", w której odpowiadała za zdjęcia, także znalazła się w programie 23. Nowych Horyzontów.
Manning Walker okazuje się wspaniałą narratorką, która między zabawą, porannym kacem i kolejną zabawą buduje relacje między trójką bohaterek. Chociaż nastolatki wydają się na początku najlepszymi kumpelami na świecie, które przyjechały na wakacje życia, szybko widzimy pęknięcia w ich znajomości. Em, lepiej radząca sobie w szkole, już teraz zostaje nieco z boku, jakby była świadoma, że ta przyjaźń niedługo się urwie.
Sednem jest jednak relacja Tary i Skye - niby serdeczna, szczera i "do końca świata", w rzeczywistości podszyta jednak toksycznymi emocjami za strony drugiej z dziewczyn. Zdradzają to między innymi zachęty koleżanki, by grana przez McKennę-Bruce nastolatka straciła dziewictwo podczas wyjazdu. Naleganie szybko wchodzi na poziom osobistych docinek i żerowania na kompleksach dziewczyny. Tara w pewnym momencie pyta Skye, dlaczego chwilę wcześniej wymusiła na niej niezręczne wyznanie. "Bo to zabawne" - odpowiada Skye, dając gorzki przedsmak tego, co nastąpi.
Jeszcze intensywniej robi się, gdy na scenę wchodzi ekipa z pokoju obok: niezbyt bystry Badger (Samuel Bottomley), jego najlepszy przyjaciel, o wiele cichszy Paddy (Shaun Thomas) i kumpela Paige (Laura Ambler). Wakacyjni sąsiedzi szybko zaczynają razem imprezować, a widzowie, znający dynamikę filmowych relacji, wiedzą, że wkrótce będą łączyć się w pary. Daje to filmowi nową energię i generuje dużo zabawnych, często niezręcznych sytuacji.
Manning Walker umiejętnie podtrzymuje jednak napięcie między bohaterkami, a pojawienie się potencjalnych partnerów dodaje mu kolejnych warstw. Zabawa jest coraz lepsza, procenty wchodzą coraz bardziej, plażowe konkursy dawno przekroczyły granice żenady, a reżyserka coraz wyraźniej odchodzi od imprezowej komedii, budując szorujący pod powierzchnią niepokój. Ten wybucha nagle, skręcając fabułę na zupełnie nowe tory.
Mniej zdolna osoba za kamerą pchnęłaby "How to Have Sex" w stronę taniego dydaktyzmu. Na szczęście Manning Walker ponownie daje o sobie znać jako o dojrzałej twórczyni, która nie zadowala się najprostszymi rozwiązaniami. Chociaż wydarzenie zwrotne przedstawia w całkowicie negatywnym świetle, reakcje na nie ukazuje w różnych odcieniach szarości. Przerażające, jak naturalne wydają się postawy kolejnych bohaterów. Nawet ten, który wie, że stało się coś złego i niespodziewanie okazuje czułość, broni sprawcy. Ta, która wydaje się najbardziej empatyczna, pierwsza idzie w obwinianie ofiary.
Po seansie właśnie to uderza najbardziej - spokój, z jakim bohaterowie przyjmują krzywdę drugiej osoby i jak szybko potrafią ją sobie zracjonalizować lub nawet romantyzować. W podejmowaniu tematu przemocy seksualnej, a także inicjacji i presji z nią związanej, Manning Walker zdradza duże pokłady empatii wobec swojej bohaterki. Patrząc na pozostałe postaci, chciałoby się powiedzieć: "przynajmniej ona". Z niecierpliwością czekam na kolejne jej dzieło. Poprzeczkę zawiesiła sobie bardzo wysoko.
Kończąc recenzję, muszę podzielić się pewnymi przemyśleniami. Zaskakująca i przerażająca okazała się reakcja publiczności. Mimo ewidentnej zmiany tonacji po fabularnej przewrotce - nagle znikają zabawne sceny, a forma oddaje tragedię bohaterki i jej zagubienie do ostatniej minuty - część nowohoryzontowych widzów wychodziła z kina nabuzowana i chętna do dzikiej imprezy. "Pijmy jak Badger" - krzyknął ktoś za mną, jakby film był drugim "Projektem X". Nie wiem, czy jest smutniejsze posłowie do tego świetnego debiutu filmowego.
8/10
"How to Have Sex", reż. Molly Manning Walker, Wielka Brytania 2023, dystrybutor: Gutek Film, premiera kinowa 24 listopada 2023 roku.