"Houria": Kobiecy manifest wolności zaklęty w ruchach [recenzja]

Kadr z filmu "Houria" /materiały prasowe

Najnowszy film algierskiej reżyserki Mounii Meddour (odkrycie festiwalu w Cannes w 2019 roku) to piękna poetycka opowieść o kobietach, przezwyciężeniu straty i traumy poprzez taniec oraz poczuciu siostrzanej wspólnoty. Momentami idąca jednak na scenariuszowe skróty.

"Houria": O kobietach z różną przeszłością

Houria (w języku arabskim oznacza "wolność") to młoda dziewczyna mieszkająca z matką w Algierii. Jej największym marzeniem jest profesjonalna kariera baletowa. Każdego dnia intensywnie trenuje, a w przerwach ciężko pracuje jako sprzątaczka. Wieczorami obstawia też nielegalne walki baranów, by uzbierać pieniądze na wymarzony samochód dla matki.

Pewnej nocy zostaje zaatakowana przez uwolnionego z więzienia przestępcę, w wyniku czego trafia do szpitala z pokiereszowaną kostką i przekreśloną szansą na karierę baletową. Dziewczyna w wyniku traumy przestaje mówić i wycofuje się z życia. Dopiero poznana na rehabilitacji grupa kobiet, podobnie jak ona poturbowanych przez życie, daje jej szansę na nowy początek.

Reklama

Meddour w niezwykle subtelny i ciepły sposób opowiada o więziach łączących kobiety w różnym wieku i z różną przeszłością. Historia każdej z nich dokłada kolejną cegiełkę do obrazu - przeszłego i współczesnego - Algierii. Obrazu bolesnego i trudnego, bo naznaczonego śmiercią, atakami terrorystycznymi, brutalnymi gwałtami, wczesnymi małżeństwami, utratą dzieci i mężów, nielegalną emigracją i religijnymi obostrzeniami.

Mężczyzn w świecie "Houri" praktycznie nie ma. Czasem podpierają ścianę na ulicy czy są oprawcami. Nawet policja ma twarz kobiety, która zresztą pozwala wypuścić napastnika Hourii na wolność. Obraz odmalowany przez Meddour w "Houri" z pewnością nie jest obiektywny, ale owa kobieca perspektywa nadaje opowieści specyficzny klimat, a chwilami - mimo, a może właśnie z powodu swojej nieobiektywności - nowe głębsze spojrzenie na Algierię.

"Houria": Niezwykła siła przetrwania

Historia Algierii wypływa niejako przy okazji. W centrum stoją bowiem kobiety i ich niezwykła siła przetrwania, wola walki o siebie i swoje marzenia. Niezwykle subtelna i delikatna Houria (fantastyczna młoda aktorka Lyna Khoudri) odnajduje w sobie siłę dzięki matce, przyjaciółce i innym kobietom. Wychodzi z własnego wewnętrznego mroku, by pomóc innym kobietom z niego wyjść. "Jestem martwa w środku" - powie po wyjściu ze szpitala swojej przyjaciółce. Spotkanie z grupą kobiet, z których każda nosi własną bolesną historię, pozwala Hourii spojrzeć na własną traumę z dystansu, ale odnaleźć też poczucie siły w siostrzańskiej wspólnocie.

To próba niesienia pomocy nowo poznanym koleżankom pozwoli powrócić Hourii do największej pasji jej życia - do tańca. Taniec okaże się terapią nie tylko dla Hourii, ale również dla wszystkich bohaterek. Dziewczyna zaczyna uczyć je tańca, a ponieważ część z nich jest jak ona niema, wplata w choreografię elementy języka migowego.

Finałowy występ to dla miłośników tańca autentyczna wizualna uczta. Maddour tworzy niezwykłą metaforę i kobiecy manifest wolności zaklęty w ruchach. Kamera przez cały czas wyłapuje ekspresję gestów, mimiki i spojrzeń. Zdjęcia Léo Lefèvre wydobywają kontrast między zalanymi upalnym słońcem dniami a mrokiem nocy, oddając stan emocjonalny bohaterek.

Zbyt często jednak Meddour idzie na skróty i nie kończy pewnych wątków (jak na przykład z adwokatką czy wypuszczonym na wolność terrorystą), a inne naiwnie upraszcza. W swojej opowieści chce pomieścić zbyt wiele, co w konsekwencji zostawia nas z niedosytem. Skąd na przykład wzięły się kobiety na tej samej rehabilitacji co Houria? Co to jest za grupa terapeutyczna? Jeśli jednak zaakceptuje się scenariuszowe skróty, "Houria" ujmuje swoim urokiem i ciepłem oraz pięknymi scenami tańca.

6/10

"Houria", reż. Mounia Meddour, Francja 2022, dystrybutor: Best Film, premiera kinowa: 2 czerwca 2023 roku.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy