​"Hotel Transylwania 2" [recenzja]: Każda potwora walczy z ksenofobią

Kadr z filmu "Hotel Transylwania 2" /materiały prasowe

Mieszkańcy i goście tytułowego hotelu Transylwanii zupełnie się w sequelu zasymilowali. Potwory zaprzyjaźniły się z ludźmi, antagonizmy między nimi nie występują, różnice kulturowe udało się zwalczyć. Kwestia przynależności wciąż jest jednak paląca.

"Hotel Transylwania 2" przekonująco i wiarygodnie pokazuje dzieciakom, jak wygląda idąca w parze z przemianą pokoleniową przemiana mentalności.

W animacji Genndy'ego Tartakovsky'ego pradziadek ksenofobię ma wypisaną na twarzy. Dziadek (jeszcze) zdążył otworzyć się na Innego, ale nie wyobraża sobie, by syn zrodzony ze związku jego córki-wampirzycy z człowiekiem był kimś innym niż księciem ciemności. Rodziców interesuje już tylko to, by mały był zdrowy. A na kogo wyrośnie? Ich zdaniem to żadna różnica, czy będzie dobrym człowiekiem, czy dobrym [sic!] wampirem.

Reklama

Konflikt na linii młodzi-starzy jest nieunikniony. Nietrudno domyślić się, jak się zakończy. Tak, morał tej opowieści jest prosty: nieważne, kim jesteś, ważne, co sobą reprezentujesz. Hipokryci zdarzają się i po jednej, i po drugiej stronie barykady. Przykrość wyrządzają innym i ludzie, i potwory. Linia odgraniczająca dobrych od złych nie przebiega wzdłuż gatunków/ras/narodowości. Niby to oczywistość, ale wciąż należy ją powtarzać. Zwłaszcza w tak atrakcyjnej formie, jak zrobili to twórcy tego filmu.

Dobrze będą bawić się na nim młodzi widzowie, którzy polubili postacie z "jedynki". W drugiej części zamiast o rozbudowanie uniwersum o nowe postaci, twórcy woleli zadbać o interesujące przedstawienie starej ekipy. Przedłożenie jakości nad ilość towarzyszyło im także w kwestii filmowych nawiązywań. Fani sztuki spod znaku grozy, zarówno w jej klasycznym, jak i popkulturowym wydaniu, będą mieli używanie: cytatami i odniesieniami usłane są gagi oraz żywe i naturalne dialogi. Rosyjski reżyser zadbał o to, aby i Słowianie odnaleźli w filmie bogactwo odniesień do swojej kultury. Jest więc okazja do połechtania dumy z pochodzenia.

Chociaż ta - przesadzona, posunięta do ekstremum - jest tu tak naprawdę najgorszym wrogiem bohaterów, uniemożliwiającym im życie w symbiozie. W tym właśnie największa wartość tego filmu. Edukuje on najmłodszych w zakresie tolerancji i zdrowego układania priorytetów. Pokazuje, jak niewiele trzeba, by z patrioty stać się ksenofobem. Ale nie piętnuje przy tym, tylko wskazuje, że istnieje też wcale nietrudna droga na drugą stronę.

Wymaga też od widzów zaakceptowania tego, że starożytna mumia ani potwór Frankensteina nie mają dłużej ochoty na przypisaną in rolę społeczną. Znacząco ewoluowali, odkąd ich ostatnio widzieliśmy. Twórcy "Hotelu Transylwania 2" nie pozwalają patrzeć widzom na świat stereotypowo. Przypominają przy tym milusińskim, że wszyscy mieszkańcy świata instynktownie szukają szczęścia. To ważna lekcja nie tylko w kontekście uchodźców. I nie tylko dla najmłodszych.

8/10

"Hotel Transylwania 2", reż. Genndy Tartakovsky, USA 2015, dystrybutor: UIP, premiera kinowa: 9 października 2015 roku.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama