"Hotel Marigold": Indie na emeryturze
Grupa brytyjskich emerytów decyduje się wyjechać do hotelu dla starszych osób w Jaipur w Indiach. Pobyt w magicznym miejscu, jak obiecuje reklama, ma im pomóc odmienić swoje życie w egzotycznych okolicznościach przyrody. Rzeczywistość okazuje się jednak daleka od czytanych wcześniej ulotek.
Po thrillerze "Dług" twórca "Zakochanego Szekspira" powraca sympatyczną komedią z całą wierchówką brytyjskiego aktorstwa, co ostatecznie okazuje się najmocniejszym punktem filmu Johna Maddena. "Hotel Marigold", oparty na powieści Deborah Moggach "These Foolish Things", niekiedy przypomina "Jedz, módl się kochaj", zwłaszcza w sposobie ukazywania azjatyckiej kultury. Indie są tu co prawda brudne i zatłoczone, lecz pełne słońca, miłych ludzi i magicznej egzotyki. Ładny obrazkowy miód na serce Imperium Brytyjskiego. Komedia Maddena wpisuje się w popularny ostatnio nurt filmów opowiadających w zabawny sposób o problemach bohaterów 50 plus z doborową obsadą, by wspomnieć "Lepiej późno niż później" czy "To skomplikowane". Madden wpada zresztą niekiedy w pułapkę podobną do tej, jakiej nie uniknęli twórcy wspomnianych wcześniej filmów. Chcąc uciec od kultu młodości, zmusza swoich bohaterów do usilnej pogoni za nią.
Schematyczny? Banalny? Tak, owszem. Treść nas pewnie nie zaskoczy, ale "Hotel Marigold" wygrywa doskonałym aktorstwem (i to nie w pojedynczym wydaniu) i urokiem. Madden bawi się swoją filmową opowieścią, podobnie czynią aktorzy, a lekkość i optymizm ostatecznie zaczyna się nam udzielać. Przy czym wszystko jest zatopione w tak bezpretensjonalnym sosie, że ostatecznie przestaje drażnić naiwnością, jak to choćby działo się w przypadku "Jedz, módl się, kochaj". "Hotel Marigold" opiera się zatem w dużej mierze na osobowościach artystów w obsadzie, którzy już na początku filmu zasiądą koło siebie na lotnisku w oczekiwaniu na samolot, który ma ich zawieźć do raju.
Z polskiej perspektywy zapewne bawić nas będą problemy finansowe brytyjskich emerytów, których dobija wizja kupna małego domku, bo nie stać ich na coś większego, a jednak mogą sobie pozwolić na wyjazd do Indii, nawet jeśli do rozpadającego się hotelu. Każda z postaci wprowadza ludzki pierwiastki i ze swoimi wadami, wątpliwościami oraz marzeniami ociepla opowieść. Jak Maggie Smith, równie cudownie zrzędliwa jak w serialu "Downton Abbey", z lekka zawieszony Bill Nighy czy jego obrażona na cały świat żona (Penelope Wilton, znana także "Downton Abeby"). Jest i Tom Wilkinson jako gej próbujący odszukać swoją młodzieńczą miłość z czasów pobytu w Indiach. W końcu Judy Dench jako wdowa, która nie mogąc liczyć na finansowe zabezpieczenie starości, postanawia odmienić całkowicie swoje życie. To ona staje się obserwatorem całego towarzystwa zgromadzonego w rozpadającym się hotelu i narratorem opowieści.
Na tym tle (a do tego trzeba jeszcze dodać przecież Celię Irmie i Ronalda Pickupa) giną młodzi aktorzy, w tym przede wszystkim Dev Patel jako zarządzający hotelem chłopak, który pragnie odnieść sukces i zdobyć rękę ukochanej dziewczyny. Patel powtarza rolę ze "Slumdog. Milioner z ulicy". Jego Sonny w filmie Maddena kieruje się zasadą, że wszystko w Indiach na końcu okazuje się dobre, a jeśli teraz takie nie jest, to znaczy, że to jeszcze nie koniec. Swoją drogą, to niezła dewiza kinowych widzów. Chłopak optymizmem zaraża swoich gości i ostatecznie wspólnymi siłami postanawia z nimi odmienić rzeczywistość. Summa summarum ów optymizm udziela się i nam, a w przypadku tego typu produktu, jaki stara się nam sprzedać Madden, o to przecież chodzi.
6/10
---------------------------------------------------------------------------------------
"Hotel Marigold" ("The Best Exotic Marigold Hotel"), reż. John Madden, USA 2012, dystrybutor: Imperial - Cinepix, premiera kinowa: 15 czerwca 2012 roku.
---------------------------------------------------------------------------------------
Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!
Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!