"Hel" [recenzja]: Dużo inspiracji, mało oryginalności

Debiutantka Małgorzata Krukowska w filmie "Hel" /Paweł Czarkowski i Kachna Baraniewicz/AMONDO Films /materiały dystrybutora

Oglądając debiutancki film duetu Paweł Tarasiewicz-Katarzyna Priwieziencew można odnieść wrażenie déjá vu. Przewijają się przed oczami obrazy Davida Lyncha i Nicolasa Windinga Refna. Cytat z założenia ma być uzupełnieniem, rozszerzeniem, wzbogaceniem, nie może jednak stanowić głównego wabika. O tym twórcy "Helu" chyba zapomnieli.

Zaczyna się obiecująco. Jesienny Hel, niepokojący wiatr, opuszczona plaża, zaniedbana stacja benzynowa, podrzędny bar i bezludne pole kempingowe. Tam spotykamy pisarza, który zmaga się z bólem tworzenia. W takich okolicznościach ma powstać scenariusz filmu o zbrodni. Wena błąka się między nielicznymi turystami, których obserwuje z zainteresowaniem główny bohater. Spotyka parę zakochanych, ładną dziewczynę z manią robienia zdjęć, leciwą prostytutkę i chłopaka z wariografem. Pisarz obserwuje wszystko, a jego twarz ginie w obłokach dymu papierosowego. Historia tworzy się w jego głowie, a w miasteczku ktoś morduje chłopaka i dziewczynę. Piękna, drastyczna, iście filmowa zbrodnia - tak nierealna, że wydaje się wymyślona.

Reklama

"Hel" intryguje, ale tylko na chwilę. Wizualnie zachwyca, ale to za mało. Wystudiowane kadry tworzą w tym filmie klimat niepokoju i wyczekiwania, ale te ujęcia już znam z innych filmów, a to, na co czekałam, nie zdarzyło się. Początek filmu tworzy napięcie, ale potem nie dzieje się nic, co by podtrzymało zainteresowanie widza i rozwinęło treść fabuły - wkrada się nuda i zaczyna się wiercenie w fotelu. Ile można zachwycać się pięknymi ujęciami, nawet jeśli są to czarno-białe zdjęcia w stylu Lyncha? Poza efektowną formą widz szuka w kinie sensownej treści, a w thrillerze ta treść musi być dodatkowo mocna, zaskakująca i nieprzewidywalna.

Szkoda, że klimat tego filmu przykrył całą resztę, a nawiązania do innych, dobrych filmów stłumiły własny głos twórców, ale i tak doceniam to, że próbowano stworzyć na polskim poletku coś, co zupełnie do niego nie przystaje i jest tak cudownie inne od pretensjonalnych polskich produkcji.

Philip Lenkowsky, Amerykanin, który obecnie mieszka w Polsce, w roli pisarza sprawdził się w 100%. Ma charyzmę i talent - sam jednak nie mógł uratować tego filmu.

"Hel" uświadomił mi jedno, że mamy w Polsce miejsca, w których klimatu nie trzeba tworzyć, bo on tam po prostu jest. Takim miejscem jest niewątpliwie wietrzny, nieprzewidywalny Hel, gdzie od jesieni poprzez zimę aż do wiosny mogłyby powstawać thrillery, kryminały a nawet horrory - scenografia za milion dolarów, jak mówią niektórzy. Trzeba umieć tylko te warunki wykorzystać.

4/10

"Hel", reż. Paweł Tarasiewicz, Katarzyna Priwieziencew, Polska 2016, dystrybutor: Kino Świat, premiera kinowa: 5 sierpnia 2016

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Hel 2016
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy