"Godzilla vs. Kong": Spotkanie na szczycie [recenzja]

Kadr z filmu "Godzilla vs. Kong" /Album Online /East News

"Godzilla vs. Kong" Adama Wingarda zawiera dokładnie to, czego można się było spodziewać. W jednym narożniku przerośnięta małpa, w drugim - atomowa jaszczurka. Na pierwszym planie starcie tytanów popkultury, gdzieś w tle majaczy świat wielkich korporacji i teorii spiskowych. Bidulka Ziemia znowu w stanie zagrożenia.

Wingard wie, że nie ma co sobie zawracać głowy przeciągniętą ekspozycją, tytuł jaki jest, każdy widzi. Zaczyna z przytupem, od trzęsienia ziemi. Jeszcze człowiek nie zdąży rozsiąść się w fotelu, a już pierwsze miasto idzie w drobny mak. Bałagan, jak nietrudno się domyślić, zrobiła Godzilla, z którą dzieje się coś niedobrego. Po kilku latach milczenia, które minęły od starcia z Ghidorą, nagle się ożywiła. Naprawdę trudno zrozumieć, z jakiego powodu zaczęła gniewać się na ludzi.

Dr Nathan Lind nie szuka przyczyn, ale proponuje środki zaradcze - typuje Konga na obrońcę ludzkości i organizuje wyprawę do wnętrza ziemi, gdzie kryje się źródło energii zdolnej powstrzymać atomowego jaszczura. Kong przebywa aktualnie pod ochroną naukowców, którzy stworzyli mu cyfrową atrapę jego naturalnego środowiska. Złota klatka symulująca dżunglę, odbiega od wymarzonych warunków życia. Wszyscy są zgodni, że czas znaleźć dla niego nowe miejsce. Idealnym pomysłem wydaje się pradawny świat, prawdziwy dom Konga, ukryty - tak się akurat składa - w jądrze naszej planety.

Reklama

Wszystko stanowi oczywiście zaledwie pretekst do tego, by dwa gargantuiczne monstra, dwie odległe części jednego uniwersum się spotkały. Ale ciężar opowieści przechyla się zdecydowanie w stronę Konga. Wingard nadaje mu bardziej ludzkiego, a więc społecznego charakteru. Włochaty mięśniak otrzymuje skomplikowaną genealogię i wielkie serducho - ma za kim tęsknić, potrafi być w serdecznych stosunkach z ludźmi, nawiązuje nawet więź z osieroconą, niesłyszącą dziewczynką. Gdy Kong przejawia szlachetne odruchy i wrażliwe strony, Godzilla zostaje zdegradowana do roli człapiącej destrukcji. Nawet w świecie tytanów nie ma równości.

Ale jeśli już ktoś w filmie Wingarda cierpi na poważne deficyty i braki, to są to bohaterowie z gatunku homo sapiens. Ludziom nie jest łatwo, nigdy nie będzie - zawsze w tego typu kinie występują w roli przystawki do matki natury, robią za typowe zapchajdziury. Nie inaczej jest tym razem. Bywają postaci lepsze i gorsze, sporo energii idzie na tych drugich. Jest historia wspomnianej dziewczynki, która komunikuje się na migi z Kongiem. Jest opowieść o podcasterze, ultrasie teorii spiskowych, który razem z małoletnią aktywistką (znaną z poprzedniej "Godzilli") i jej kolegą nerdem, idzie na wojnę z podejrzaną korporacją. Mamy wreszcie korpoludzi, którzy sprowokowali Godzillę i chcą się pobawić w Pana Boga.

W kontrze do hałaśliwie rozpędzonej cywilizacji stają dwie bestie, żywe symbole niedającej się kontrolować natury. "Godzilla vs. Kong" najlepiej działa właśnie podczas ich zderzenia, główną atrakcją jest tu przecież spotkanie bohaterów, którzy wychodzą ze swoich filmów, by zobaczyć się w jednym superfilmie. Na tym poziomie wizja Wingarda działa bez zarzutu - jako widowisko w najczystszej postaci. Gdy tytułowe kolosy łapią się za łby, spuszczają sobie łomot i rozpętują wojnę na pełną skalę, wszystko jest na swoim miejscu: miasta sypią się jak konstrukcje z Lego, przyspiesza puls i tempo filmu, całość zostaje zatopiona w feerii efektów, eksplozji i huków.

Morał z tego taki, że widowisko jest, fabuła niby też, tylko trochę licha. Ale już się nie czepiam, dostałem w końcu to, czego się spodziewałem i po co przyszedłem. Było mocno, głośno, szybko. A to wszystko na ekranie tak wielkim, że pewnie montowali go alpiniści. Można spokojnie się odmóżdżyć i głośno chrupnąć popcorn - zostanie nam wybaczone.

6/10

"Godzilla vs. Kong", reż. Adam Wingard, USA 2021, dystrybucja: Warner Bros. Entertainment Polska, premiera kinowa: 4 czerwca 2021 roku.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Godzilla vs. Kong
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy