"Facet na miarę" [recenzja]: Półtora metra prawdziwego kina

40 centymetrów za niski! Kadr z filmu "Facet na miarę" /materiały dystrybutora

To już pewne. Po "Nietykalnych" Francuzi stworzyli kolejny film, który przywraca wiarę w ludzkość. I nie potrzeba było do tego superbohatera wyrwanego prosto z filmów Marvela. Wystarczył tylko jeden "Facet na miarę".

Kino już od dekad kreuje wzorce męskości. Niestety, obraz stworzony przez kulturę popularną bardzo często jest niedoścignionym wzorem dla mężczyzn w realnym świecie. Jednak kinematografia zaczyna coraz częściej opowiadać o akceptacji człowieka mimo jego wad, również fizycznych.

Właśnie takim filmem jest najnowszy obraz Laurenta Tirarda. Już w pierwszych minutach projekcji zostajemy przeniesieni w świat rodem z prospektów biura podróży. Piękne Lazurowe Wybrzeże, palmy i piaszczyste plaże. To właśnie w takim środowisko pracuje młoda prawniczka Diane (w tej roli belgijska aktorka Virginie Efira).

Reklama

Mimo sukcesów zawodowych, Diane ma jednak jeden problem. Swojego byłego męża-Bruno (Cedric Khan), który z uwagi na zawodowe koneksje nadal jest obecny w jej życiu. Filmową Diane poznajemy właśnie po jednej z kłótni ze swoim biznesowym partnerem. Kobieta wraca do domu, francuskim zwyczajem nalewa sobie lampkę wina i... otrzymuje niecodzienny telefon.

Na domowy aparat dzwoni znalazca jej telefonu komórkowego, którego Diane zapomniała w restauracji. Szybko okazuje się, że dzwoni ktoś nieprzeciętny. Mężczyzna po drugiej stronie jest szarmancki, inteligentny, błyskotliwy i dowcipny. Co więcej proponuje spotkanie w restauracji, aby oddać zgubę. Zapowiada się wymarzona randka.

Następnego dnia w umówionym miejscu Diane oczekuje na swojego "księcia z bajki". W końcu pojawia się wyczekiwany gość. Faktycznie jest przystojny, dobrze wychowany, zadbany, jest tylko jeden problem... ma półtora metra wzrostu. Mężczyzna (grany przez laureata Oscara Jeana Dujardina) przedstawia się imieniem Alexandre. Bije od niego pewność siebie i zamiast kompleksów na punkcie swojego niskiego wzrostu na jego twarzy maluje się raczej entuzjazm. Już na pierwszym spotkaniu Alexandre "porywa" swoją wybrankę na pokład samolotu z którego... oboje wyskakują ze spadochronem. A to dopiero początek wielu atrakcji.

Film Laurenta Tirarda to żywe zaprzeczenie powiedzenia "facet zaczyna się od metra osiemdziesiąt". Alexandre pokazuje, że mimo niskiego wzrostu potrafi odnaleźć się w świecie "wielkich" ludzi i nie ustępuje im o centymetr. "Facet na miarę" to prawdziwy poradnik, jak akceptować samego siebie mimo swoich wad i ograniczeń.

Miłośnicy francuskiego kina z pewnością nie będą rozczarowani. Film już od pierwszych scen imponuje wysublimowanym humorem, który okala dobrze przemyślaną historię. Na uwagę zasługuje również fantastyczny duet jaki stworzyli Dujardin z Efirą, o których śmiało można powiedzieć, że są najlepiej zgraną ekranową parą ostatnich lat.

"Facet na miarę" jest doskonałym przykładem, jak powinno się kręcić komedie romantyczne. Tirard idealnie wymieszał poczucie humoru z wartką akcją i prawdziwymi emocjami. Wielkie kino znad Sekwany.

7,5/10

"Facet na miarę" (Un homme à la hauteur), reż. Laurent Tirard, Francja 2016, dystrybutor: Kino Świat, premiera kinowa: 15 lipca 2016 roku.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Facet na miarę
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama