"Dumbo" [recenzja]: Ach te uszy!

Kadr z filmu "Dumbo" /materiały prasowe

Z aktorskimi wersjami animowanych klasyków Disneya bywa różnie. Jedne wychodzą lepiej, jak "Piękna i bestia" czy "Księga dżungli", innej gorzej, czego dowodem niech będzie "Dziadek do orzechów". Teraz czas na "Dumbo" w reżyserii samego Tima Burtona, który ma spore szanse, aby przekonać niezdecydowanych, co do nowego trendu hollywoodzkiego hegemona.

Ten moment, ta niezapomniana scena z filmu "1941" Stevena Spielberga, z 1979 roku, kiedy generał US Army ze łzami w oczach ogląda, w niemal pustej sali, oryginalną wersję ręcznie animowanego "Dumbo" (premiera w 1941). Bardzo niepocieszony, że ktoś mu tę niewinną przyjemność przerywa, przyjmuje chwilę potem wiadomością, o jakimś tam najeździe Japonii na USA. Tak, "Dumbo" potrafi skruszyć niejedno, co tam żołnierskie, zatwardziałe, zlodowaciałe i skamieniałe serce. Trzeba nie mieć w sobie dziecka, choćby krzty naiwnej wrażliwości, żeby mały słoń z wielkimi oczami i jeszcze większymi uszami nie wzruszył, nie poruszył, za serducho nie ścisnął. Nic, zatem dziwnego, że skoro technika filmowa już na to pozwala ożywia się malowane kadry, nadaje im rzeczywisty, naturalny charakter i tak opowiada stare historie na nowo.

Reklama

"Dumbo" to przykład wręcz wzorcowego kina familijnego. Dwójka dziecięcych bohaterów oczekuje z przejęciem powrotu ojca (Colin Farrell) z frontu. Ten wraca, co prawda fizycznie okaleczony, ale pełen nadziei i determinacji, aby odbudować rodzinne relacje. Wszyscy są członkami trupy cyrkowej, kierowanej przez poczciwego Maxa Medici (Danny DeVito). Cyrk jest w kryzysie. Wojna to nie był dobry czas dla tego typu rozrywek, wszyscy ledwo wiążą koniec z końcem. Do tego słonica Jumbo rodzi słoniątko, które ma istotny defekt, czyli za duże uszy. Wywołuje to niepokój Maxa, bo przecież dziwolągów on w cyrku już ma i nie potrzebuje jeszcze jednego, do tego prawdziwego. Szybko się okazuje, że dzięki tym uszom mały Dumbo jest w stanie pokonać siły grawitacji i poszybować z gracją, niczym jastrząb lub orzeł. A to z kolei rodzi przed Medicim wizję szybkich i nieuchronnych zysków oraz rozgłosu. Ale nie tylko przed nim. Na scenę wkracza, bowiem charyzmatyczny król rozrywki V.A. Vandevere (Michael Keaton), który też ma spore aspiracje wobec latającego słonia. W międzyczasie Dumbo zostaje rozdzielony z matką, a powrót tych dwojga do siebie stanie się motorem sprawczym całej fabuły.

Trzeba przyznać, że o ile świat pokazany w najnowszej disnejowskiej produkcji wydaje się być skrojony na możliwości i wyobraźnię Tima Burtona, o tyle udział tego artysty niesie w sobie pewne niebezpieczeństwo. W końcu ta spora dawka szaleństwa, groteski i czarnego humoru, lansowana od lat przez twórcę "Edwarda Nożycorękiego", nie do końca pasuje do filmu zdecydowanie dla bardzo młodego widza. A jednak stary wyga nie dał się ponieść samemu sobie i zrobił to tak, żeby dzieci nie uciekły z kina po pierwszych dwóch scenach, a i sympatycy jego talentu nie zasnęli przed końcem pierwszego aktu. Poza wszystkim Burton ma też rękę do aktorów, zwłaszcza swoich wybrańców. Tym razem bez udziału jednak Johnny’ego Deppa. Ale jest Michael Keaton i Danny DeVito, a także już trzeci raz pojawiająca się w jego produkcji Eva Green. I gdyby oddzielić samą sprawnie zrealizowaną, radosną, pełną emocji i wrażeń historię małego kłapouchego słonia oraz dwójki rodzeństwa, próbującego pomóc mu odzyskać matkę, zostaje jeszcze wytworne wykonanie wyżej wymienionych oraz Colina Farrella.

O ile rodzimy dubbing pozwala ocenić wartość tej gry to gołym okiem widać, jak Burton ich prowadzi, a ci konsekwentnie krystalizują jego zamysł. Keaton jest jak dynamit, uwodzicielski, szelmowski, nikczemny. DeVito dobroduszny, poruszający, autentyczny i zabawny. Green nieprzyzwoicie piękna, piekielnie zdolna, choć też lekko demoniczna. Za to Farrell subtelnie, acz z przekonaniem, zdradza swoje vis comica. Ich się ze smakiem ogląda, choć niekoniecznie słucha - znów ten nasz dubbing.

Innymi słowy warto zobaczyć, jak tym razem Disney zaadaptował swoją kultową opowieść rękami autora "Gnijącej panny młodej". Zawód raczej nieprzewidziany, za to dużo wysmakowanej zabawy, wybornego humoru oraz wzruszeń, którym tak bezwarunkowo uległ generał w filmie Spielberga.

8/10

"Dumbo", reż. Tim Burton, USA 2019, dystrybutor: Disney, premiera kinowa: 29 marca 2019 roku.


INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Dumbo (2019)
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy