"Diana. The Princess": Symbol, ikona, legenda. Archiwalne nagrania zaskakują [recenzja]

Księżna Diana (1961 - 1997) /Tim Graham Photo Library /Getty Images

"Diana. The Princess" Eda Perkinsa to fantastycznie zmontowany dokument. Złożony jedynie z archiwalnym materiałów (zarówno medialnych, jak i prywatnych) może nie wnosi wiele nowego do portretu samej księżnej Diany, ale w jej historii odbija nie tak dawne czasy i nas jako społeczeństwo.

"Diana. The Princess": "Królowa ludzkich serc"

Księżna Diana, która zmarła w wyniku tragicznego wypadku samochodowego w 1997 roku, jest bez wątpienia symbolem, ikoną i postacią, którą nadal rozpoznają wszyscy, nawet ci, którzy w momencie jej śmierci jeszcze na ten świat nie przyszli. Film Perkinsa opowiada jej historię w momencie, gdy jako nieśmiała 19-latka zaręcza się z przyszłym następcą angielskiego tronu, księciem Karolem. Jest początek lat 80. XX wieku.

Historia Diany, jej nieszczęśliwego związku z Karolem, separacja i rozwód, w końcu śmierć ukazana jest z perspektywy obserwatora - paparazzich, telewizji, oficjalnych wywiadów, prywatnych nagrań przypadkowych przechodniów. I wbrew pozorom, po kilkudziesięciu latach, gdy już wiemy, jak ta bajka się skończy, odnajdujemy w starych materiałach drugie dno. Historia "królowej ludzkich serc" przestaje być tylko jej historią, a staje się lustrem, w którym odbija się rozwój mediów plotkarskich, wręcz patologiczna kultura wokół nich, recesja w gospodarce i potrzeba królewskiej bajki jako remedium na problemy społeczne czy ewolucja monarchii.

Reklama

Film Perkinsa to pod względem warsztatu, montażu i rzemiosła filmowego perełka. Nie ma tutaj gadających głów, nagranych na nowo wywiadów czy wypowiedzi. Perkins wykonał ogromną pracę, przegrzebując się przez masę archiwalnych materiałów telewizyjnych i prasowych, wypowiedzi radiowych oraz amatorskich nagrań. Przy tego typu projekcie umiejętność selekcji materiału i skrupulatny montaż to podstawa, dzięki której można zbudować napięcie i zainteresować widza.

"Diana. The Princess": Napięcie od pierwszej sceny

A zainteresowanie i napięcie w  "Diana. The Princess" budowane jest od pierwszej sceny. Oto znajdujemy się w Paryżu pod koniec sierpnia 1997 roku. Grupka turystów filmuje swój przejazd przez miasto, komentując zza kadru. Przypadkowo nagrywają pościg, w jaki ruszają na motocyklach paparazzi za samochodem Diany. Jak to się skończy? To już wiemy. Teraz przeniesiemy się o niemal dwadzieścia lat wstecz, by spotkać 19-letnią opiekunkę do dzieci, która wkracza w swoją królewską bajkę.

Film skupia się na kulcie, jaki zaczął się tworzyć wokół Lady Di i umiejscawia go również w kontekście historycznym, społecznym i kulturowym. Ślub Diany i Karola przypada na okres recesji i gospodarczego kryzysu w Wielkiej Brytanii, a u bram stoi już epidemia AIDS. Na początek lat 80. przypada również koniec rozpadu imperium brytyjskiego. Monarchia staje przed nową erą. Bajkowy ślub staje się odskocznią. Nie tylko królowa, ale i politycy widzą w tym szansę na opium dla ludu i tym też się on staje. Rosnące zainteresowanie, wręcz fascynacja parą, a potem przede wszystkim księżną Dianą, zaczyna jednak wymykać się spod kontroli. 

Jest w filmie Perkinsa kilka scen, która zapadają w pamięć. Choć dziś są już bardzo znane, to odpowiednio wyeksponowane dają do myślenia. Oto młodziutka Diana pozuje z pierwszym nowonarodzonym synem do oficjalnej fotografii z królową i Karolem. Noworodek płacze i nie może się uspokoić. Zmęczona i lekko spanikowana Diana próbuje uspokoić malucha, dając mu swój palec do possania. Wiadomo, stara i sprawdzona metoda. Obok Karol z lekkim obrzydzeniem chce jej podać elegancką białą chusteczkę, by wytarła dłoń. Diana odmawia. Kilka sekund, a tak wiele mówiących o relacjach w rodzinie królewskiej, ale też fantastyczny portret młodej kobiety, tuż po pierwszym porodzie, z paniką w oczach próbującej odnaleźć się w całej sytuacji.

Podobne wrażenie wywiera scena, w której Diana, przeżywająca głęboki małżeński kryzys, odwiedza Taj Mahal i samotnie (ten kolorowy strój Diany na tle białego mauzoleum!) siedzi na ławce, kontemplując budowlę. Kobieta, tkwiąca w nieszczęśliwym, wręcz tragicznym związku, patrzy na dowód miłości do żony innego władcy.

Ostrej krytyce poddane zostają media

Perkins nie lukruje wizerunku Diany. Owszem jest ona ofiarą rozrastającej się do monstrualnych rozmiarów kultury paparazzich, lecz z biegiem czasu i ona potrafi owymi mediami manipulować, by osiągnąć swoje cele.

Ostrej krytyce poddane jednak zostają media. Paparazzi to hieny, które ruszają na polowanie, które wręcz wywołuje obrzydzenie. W zabawny sposób Perkins odwraca też niekiedy sytuację i przed obiektywem stawia samych polujących na Dianę fotografów, którzy zdecydowanie czują dyskomfort w byciu obserwowanym.

Czy dzisiaj byłyby możliwe aż tak ekstremalne sytuacje, jak te w "Diana. The Princess"? Do pewnego stopnia nie i śmierć Diany z pewnością była jednym z impulsów, które rozpoczęły te zmiany. Od tego czasu dyskutujemy, czym jest wizerunek publiczny, gdzie przebiega granica między sferą prywatną a publiczną, ale przede wszystkim prawo dziecka do ochrony przed upublicznianiem jego wizerunku. Z drugiej strony paparazzich lat 90. zastąpiły media społecznościowe i my z naszymi telefonami komórkowymi. Perkins zmusza nas do zastanowienia się, na ile wina leży jedynie po stronie mediów plotkarskich, a na ile po naszej własnej - ich konsumentów.

 8/10

"Diana. The Princess", reż. Ed Perkins, Wielka Brytania, USA 2022, dystrybutor: M2Films premiera kinowa: 7 października 2022 roku.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Diana. The Princess
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy