"Diabeł wcielony": Zło w każdym z nas [recenzja]
Człowiek w połowie składa się z dobrych i złych cech. Wewnętrzna walka o dominację sprawia, że ludzkie losy mogą różnie się potoczyć. Po seansie "Diabła wcielonego" w Antonia Camposa myśli zaprząta jedno pytanie: czy złem można zwyciężać dobro? Dawno nie było produkcji tak obfitującej w sceny seksu, religijnego nawiedzenia oraz brutalnej przemocy.
W powojennej rzeczywistości próbuje odnaleźć się Willard Russell (Bill Skarsgård). Przejeżdżając przez Mead poznaje i zakochuje się w kelnerce Charlotte (Haley Bennett). Do szczęścia nie potrzeba mu wiele i wbrew woli swojej matki, pragnącej, by pojął za żonę pobożną Helen, poślubia tę, która go oczarowała, a następnie zamieszkała z nim w małym miasteczku Knockemstiff. Ich miłość dopełnia dziecko imieniem Arvin (Tom Holland). Razem wiedli dobre życie, ale przewrotny los sprawił, że Charlottę dosięga rak, a Willard z bezsilności gorliwie zwraca się z prośbą do Boga. Wypacza on jednak biblijne słowa i jego czynami zaczyna sterować zło.
Świadkiem fatalnych wyborów ojca staje się nastoletni Arvin, który w straszliwych okolicznościach trafia pod opiekę dziadków. Staruszkowie pod swoim dachem wychowują też Lenorę Laferty (Eliza Scanlen), osieroconą przez Helen (Mia Wasikowska) dziewczynkę. Oboje skrzywdzeni przez życie zaprzyjaźniają się ze sobą. Po latach względnego spokoju zło czyhające za rogiem ponownie puka do ich drzwi. Tym razem w postaci pastora Prestona Teagardina (Robert Pattinson), kuszącego i wykorzystującego naiwność zapatrzonej w Boga Leonory.
W międzyczasie swoją fotograficzną przygodę rozpoczynają Sandy (Riley Keough) oraz Carl (Jason Clarke) Hendersonowie. Również działają "w imię Boga", a ich losy mają się niegdyś połączyć z rodziną Arvina. Chłopiec zaś dźwiga wielkie brzemię; od dziecka doświadcza samych przykrości, które budują jego charakter. Chociaż dotyka go zło, stara się zachować czyste serce. Nie zawsze jednak jest w stanie ocalić wszystkich, na których mu zależy. Toczy wewnętrzną i zewnętrzną walkę o to, co trzeba i o to, co należy zrobić. Jego tragizm polega na tym, że obydwa rozwiązania z góry skazane są na porażkę.
Dzieło Antonia Camposa jest wykwintnie skrojoną opowieścią łączącą ze sobą kilka skomplikowanych wątków idealnie układających się w całość. Kunszt aktorski prezentują Robert Pattinson i Tom Holland. Ten pierwszy gestami, niuansami i sposobem wysławiania się stworzył postać pastora, na którego patrzy się z realnym obrzydzeniem. Natomiast Hollandowi od początku po cichu się kibicuje, by odnalazł swoją drogę, by zło nie zamknęło go w swoich szponach. Od narodzin poznajemy jego historię, przemianę oraz motywację w działaniu, przez co to właśnie on skupia na sobie całą uwagę. Młody aktor udźwignął ciężar dramaturgii i sprawił, że ponad dwugodzinny seans bezustannie trzyma w napięciu.
"Skacząc" po latach, wątkach i między postaciami publiczność ma okazję gruntownie poznać losy pozornie niepowiązanych ze sobą bohaterów. Ale w tym filmie każde wydarzenie ma znaczenie, przez co zaangażowanie w oglądanie wzrasta z każdą sceną. Sama tematyka zła jest wyjątkowo absorbująca, bo czynów poszczególnych osób nigdy nie można potraktować jako definitywnie karygodnych lub krystalicznie czystych. Dylematy więc przeżywają jednocześnie bohaterowie i widzowie, skutkiem czego otrzymujemy film z przesłaniem, które każdy musi przetrawić na swój sposób, definiując słowo: sumienie.
Aleksandra Góra
8/10
"Diabeł wcielony" [The Devil All the Time], reż. Antonio Campos, USA 2020, dystrybucja: Netflix, premiera światowa: 16 września 2020