"Oto historia prawdziwsza niż się spodziewacie" - głosi napis z pierwszych ujęć filmu. Nie po raz pierwszy okazuje się, że to życie kreuje najlepsze scenariusze. Potem tylko trzeba zaangażować trzy genialne aktorki i oddać opowieść w ręce widzów.
- Mieszkająca w małym angielskim miasteczku bogobojna Edith (Olivia Colman) otrzymuje anonimowe, niezwykle złośliwe listy. O ich autorstwo oskarża swoją sąsiadkę, wyzwoloną i buntowniczą Rose (Jessie Buckley). Jednak z każdym dniem listów przybywa i dostaje je już nie tylko Edith... Kto naprawdę je wysyła?
- Film "Wredne liściki" od 26 lipca na ekranach polskich kin. Zobacz zwiastun!
Olivia Colman, Jessie Buckley i niezbyt znana, niemniej równie utalentowana Anjana Vasan - tego tria potrzeba, żeby wciągnąć publiczność w zabarwioną szczyptą pikantnego humoru zagadkę kryminalną o obscenicznych listach rozsyłanych po szanowanych członkach niewielkiej społeczności równie małej nadmorskiej miejscowości w hrabstwie West Sussex.
Dobrze, potrzeba jeszcze reżyserii Thei Sharrock (z kostiumem pracuje nie po raz pierwszy) i scenariusza komika Jonny’ego Sweeta (w tym przypadku niezbędne jest doskonałe władanie dialogiem) i poszperania w archiwach z lat 20. minionego wieku. Bo ta historia, choć bez wątpienia fabularnie podkręcona i ubarwiona, niesiona charyzmą Colman, Buckley i Vasan, wydarzyła się naprawdę. I bez wątpienia uwiedzie wielbicieli wspomnianych aktorek oraz tych wszystkich kostiumowych brytyjskich kryminałów o detektywach w sutannach i spódnicach, którzy z uśmiechem na twarzy łapią na gorącym uczynku niecnych lokalnych rzezimieszków, trucicieli i trucicielki, bronią niewinnych i o piątej godzinie wypijają herbatę z mlekiem. Obowiązkowo z herbatnikiem. Bardziej brytyjska produkcja już od jakiegoś czasu na naszych ekranach nie gościła.
Mamy więc niewielkie miasteczko tuż po I wojnie, gdy świat zmienił się już nieodwracalnie, ale stare zwyczaje jeszcze mocno tkwią w społecznych trzewiach. Mężczyznom trudno przychodzi akceptacja emancypacji kobiet, a i niektóre kobiety jeszcze nie do końca wiedzą, że nie muszą już przestrzegać zasad starego porządku, nawet jeżeli on im skrajnie nie odpowiada. Edith jest przykładem takiej bohaterki - stara panna, po prostu dewotka, która mieszka z rodzicami, pod jarzmem bezwzględnego ojca (Timothy Spall, wiadomo: klasa sama w sobie). "Ale cierpienie ma swoje korzyści. Czcimy Mesjasza, który cierpiał, więc czy moje cierpienie nie zbliża mnie do nieba?" - pyta rodzica w jednej z pierwszej scen. Matka (Gemma Jones) tylko z palpitacjami serca czyta kolejne liściki, które Edith Swan (Olivia Colman) dostaje.
Liściki to całkiem niewybredne i nie do zacytowania publicznie (gratulacje dla tłumacza, brawa dla scenarzysty, owacje dla aktorek i aktorów, bo ten wątek będzie przez cały film powracał - jak to wszystko po mistrzowsku jest serwowane). Szybko znajduje się winna. To musi być Rose Gooding (Jessie Buckley), sąsiadka Swanów, o zgrozo: młoda wojenna wdowa z dzieckiem, z niewyparzonym językiem, temperamentem "dzikiej kotki", bezpruderyjna (co to tam przez ścianę nocą słychać!), czarnym adoratorem (Malachi Kirby) i - o najgorsza z najgorszych zniewag dla bogobojnej społeczności - Irlandka! Innymi słowy: obca. Kto inny mógłby pisać te paskudne notki, jadu pełne? No kto?
Widz oczywiście w mig orientuje się, że sprawa musi być bardziej skomplikowana, ale i do takich wniosków nieco później dochodzi również kobieta oficer policji Gladys Moss (Anjana Vasan). W policyjnej hierarchii traktowana jako zło konieczne, najniżej jak się da, lepiej, żeby przyniosła herbatę z dwoma kostkami cukru i mlekiem. Dziewczyna jest jednak uparta i rzetelna. Słucha sumienia, a w tej całej sprawie wiele rzeczy się jej nie zgadza. Za plecami przełożonego rozpoczyna swoje małe, dyskretne dochodzenie. I można zapewne znać trybiki tej filmowej machinerii, żachnąć się, że - w sumie - schemat znany, finał przewidywalny. Przecież sprawiedliwość musi wygrać. Ale czy najlepsze nie są te filmy i historie, które już widzieliśmy? Poza tym...
Pod płaszczykiem humoru udaje się twórcom "Wrednych liścików" przemycić sporo obserwacji na temat Wielkiej Brytanii lat 20. XX wieku, ale i ponadczasowej, bez względu na użyte narzędzia, ludzkiej małostkowości, bezinteresownej podłości, złośliwości i zazdrości. To nic innego jak opowieść o trollu, aczkolwiek - za co też filmowcom pochwały się należą, nie jest to wizja stricte czarno-biała. Pomaga żonglerka wyszukanymi wulgaryzmami, ale i mądrze pogłębiony rys postaci oraz trafna satyra na życie w małej społeczności. Dekady później rozgrywa się akcja "pierwszej dorosłej" książki J.K. Rowling: "Trafnego wyboru". "Wredne liściki" na wielu poziomach są tej prozie wyjątkowo bliskie. Najwredniej bywa pod latarnią, chciałoby się napisać.
No dobrze, ale co z tą prawdziwą - prawdziwą historią, a nie tylko świetnymi aktorkami, ciętym scenariuszem i "wiarygodnym spojrzeniem na człowieka i społeczność"? Otóż, skandal, który stał się przyczynkiem dla filmu wstrząsnął Wielką Brytanią w latach 20. XX wieku. "Parlament nad tym naprawdę debatował i o sprawie pisano we wszystkich ówczesnych gazetach" - w rozmowie dla BBC mówi Olivia Colman. "Fakt, że naród był tym poruszony, wydał mi się komiczny" - dodaje. "Listy wprawiły cały kraj w stan gorączki" - wtóruje Jessie Buckley.
Debatę o obscenicznych listach z Littlehampton Izba Gmin przygotowała wiosną 1920 roku. Trzy lata później sąd argumentował, że kobieta z dobrego domu nigdy nie posłużyłaby się tak wulgarnym słownictwem. W śledztwo zaangażowana była policjantka, dowody, które znalazła pomogły ochronić niewinną przed skazaniem, ale posterunkowa nigdy nie doczekała się godnego uznania swoich zasług. Bez spoilerów w recenzji, zainteresowanych (najlepiej po seansie) odsyłam do artykułu i akt zebranych w archiwum West Sussex Record Office.
Wracając jeszcze na koniec na chwilę do filmu. Ponoć w trakcie seansów zdarza się, że niektórzy widzowie z oburzeniem opuszczają salę kinową. Buckley komentuje: "Ci, którzy najmniej przeklinają, najbardziej dobrego przekleństwa potrzebują". W punkt.
7/10
"Wredne liściki" (Wicked Little Letters), reż. Thea Sharrock, Wielka Brytania 2023, dystrybutor: M2Films, premiera kinowa: 26 lipca 2024 roku.