Cannes 2023. "Occupied City": Lepiej sięgnąć po książkę

Kadr z filmu "Occupied City" /materiały prasowe

Dla Steve'a McQueena nie ma w kinie rzeczy niemożliwych. Odkąd Brytyjczyk zadebiutował w pełnym metrażu udowadnia, że interesuje go kino gęste od ważnych tematów i na najwyższym artystycznym poziomie. Precyzyjnie skonstruowane, poetyckie zbliżenia. Oszczędne, ale świetnie wyważone i pełne ukrytych znaczeń dialogi. Do tego genialne kreacje aktorskie. To wszystko stało się przez lata znakiem rozpoznawczym ambitnego twórcy.

Nie sposób zapomnieć występu Michaela Fassbendera jako wychudzonego Bobby’ego Sandsa w "Głodzie" (2008) czy seksoholika Brandona we "Wstydzie". Wciąż ściska w gardle na myśl obsypanego nominacjami oscarowymi, opowiadającego o tragedii niewolnictwa "Zniewolonego. 12 Years a Slave" z Chiwetelem Eijoforem i Lupitą Nyong'o. Niezwykle intensywna była też ekranowa obecność Violi Davis, Michelle Rodriguez i Elizabeth Debicki we "Wdowach". Krytycy entuzjastycznie przyjęli też miniserial "Mały topór", poświęcony doświadczeniom londyńskiej społeczności wschodnioindyjskiej w latach 1969-82.

Reklama

"Occupied City": Amsterdam jakiego nie znamy

Nic dziwnego, że atrakcyjnym dla Brytyjczyka materiałem wydała się napisana przez Biankę Stigter (reżyserkę, scenarzystkę, producentkę, a prywatnie także żonę artysty) ilustrowana książka do historii "Atlas okupowanego miasta, Amsterdam 1940-1945". Wydana w 2019 roku, jest swoistym przewodnikiem, który w miejscu dziś postrzeganym jako atrakcyjna destynacja turystyczna i królestwo "coffee shopów" pieczołowicie odkrywa ślady II wojny światowej. Gdzie ukrywali się przed nazistami mieszkańcy? Gdzie mieściły się biura okupanta? Jak dystrybuowano kartki na żywność? Gdzie rozstrzelano kolaboranta, a skąd wywożono do obozów holenderskich Żydów? Książka Stigter odpowiada na wszystkie te pytania, dając amsterdamskiej przestrzeni nieznany szerzej, ale przeciekawy kontekst - nie zawsze oczywisty dla tych, którzy historię holenderskich Żydów z okresy wojny wiążą głównie z doskonale znaną, ale reprezentującą jednostkowe doświadczenie, historią Anny Frank.

Steve McQueen już w pierwszych minutach zdradza swoją recepturę: na ekranie współczesne, nakręcone w okresie pandemii obrazy, do tego opisujący to, co widzimy, głos z offu. Kilkuminutowemu, współczesnemu ujęciu danej ulicy czy placu towarzyszą słownikowe informacje. Najpierw data i adres, potem dane biograficzne, krótki opis sytuacji i konkluzja - najczęściej pozbawione dramaturgicznych upiększeń, suche wspomnienie śmierci danej osoby, nierzadko w obozie koncentracyjnym. Nazwiska znane przeplatają się z szerzej niekojarzonymi, a historie wielkiej wagi z małymi, prywatnymi tragediami.

"Occupied City": Lepiej sięgnąć po książkę

Życie w mieście "okupowanym" przez koronawirus przenika się na ekranie ze wspomnieniami z miasta niegdyś okupowanego przez nazistów. Opustoszałe ulice i zakątki odkrywają krwawe ślady traumatycznej przeszłości. McQueen chce stworzyć wizualną medytację, która - tak sądzę - przez powtarzalny rytm i monotonne tempo wprowadzi widza w pewien trans, zachęci do namysłu o warstwach rzeczywistości i tym, czy zakopana pod warstwami nowych cegieł przeszłość może w odpowiednich okolicznościach powrócić, powtórzyć straszną historię. Czy między drogimi autami i wypielęgnowanymi parkami miejskimi miasta, tak silnie kojarzonego z wolnością, mogłaby się w XXI wieku znowu znaleźć przestrzeń na nierówność, przemoc i nienawiść? Ważne, potrzebne, ale niezwykle monotonne. Co gorsza nie jest tak, że formuła wyczerpuje się po jakimś czasie. Właściwie od pierwszych minut wiadomo, że łatwo nie będzie. Wiedzącemu, że całość trwa cztery godziny widzowi, morale sięga podłogi z szybkością błyskawicy.

Od czasu swojego fabularnego debiutu McQueen stał się jednym z moich ulubionych reżyserów. Z jednej strony wielki intelektualista, koneser z genialnym artystycznym wyczuciem, potrafiący znaleźć najbardziej adekwatny i przeszywający język dla opowiadanej historii. Z drugiej człowiek, który mimo potrzeby wizualnego wysublimowania, potrafi opowieść o najcięższym temacie odrzeć z patosu i podać tak, że serce i emocje widza natychmiast zawiązują się w supeł, a kinowe przeżycie osiąga poziom intensywności nieporównywalnej z niemal niczym. Idealne połączenie.

Tym większym rozczarowaniem jest dla mnie jego ambitny dokumentalny debiut. Na papierze wszystko wygląda niezwykle obiecująco. No bo jak ktoś taki mógłby nakręcić poświęcony Holocaustowi i Amsterdamowi (swojej przybranej małej ojczyźnie) film inaczej niż świetnie? Niestety, w bezpośrednim kontakcie "Occupied City" okazuje się formalnie przekombinowanym, przydługim i pozostawiającym widza w pewnej obojętności doświadczeniem. "Occupied City" to być może pierwszy film McQueena, który będę widzom odradzać. Lepiej sięgnąć po książkę.

5/10

"Occupied City", reż. Steve McQueen, Wielka Brytania, Holandia 2023.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Steve McQueen (reżyser)
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama