"Butterfly Kisses" [recenzja]: Dojrzewanie pedofila
W pełnometrażowym debiucie Rafał Kapeliński łamie jedno z ostatnich tabu w kinie. Bohaterem historii o dojrzewaniu czyni pedofila. Odważne i konsekwentne kino, bez tezy.
Odwaga twórcy przejawia się w podejściu do bohatera, którego nie tłumaczy ani nie ocenia. Jake jest jak wielu innych nastolatków: pali szlugi, pije wódkę, podrywa dziewczyny. Chłopak z angielskich blokowisk, jakich wielu. Kiedy zaczyna dorabiać jako opiekun dzieci sąsiadów, z rzadka obecny w domu ojciec, z zawodu wojskowy, burzy się, że syn wykonuje dziewczęcy zawód. Ale Jake czerpie z tego zajęcia także coś innego niż profity finansowe.
Czy aby na pewno? Czy przypadkiem sobie tego wszystkiego nie wmawiamy? Czy nie jest tak, że na sam tylko dźwięk słowa pedofil w głowie uruchamia nam się lawina skojarzeń, a konotacje prowadzę do zwyrodnialców, złoczyńców, złych ludzi? Kapelińskiemu należą się ogromne brawa za to, że nawet nie próbuje udawać, że wie, co może siedzieć w głowie pedofila. Chociaż na potrzeby filmu przeprowadził dokładny research i wiele godzin spędził na rozmowach w internecie z osobami, które przejawiają skłonności podobne do jego bohatera, nie przemawia do nas z pozycji mędrca, nikogo nie tłumaczy, nikogo nie rozgrzesza, nikogo nie oskarża. Przygląda się i zadaje pytania. Po seansie trudno nie zastanawiać się, na kogo wyrośnie Jake.
Jeśli już pojawiają się jakiś wniosek, to że pedofilia - tak samo jak wiele innych, nie tylko seksualnych skłonności - może być problemem kogoś, kogo, jak nam się wydaje, dobrze znamy. Kapeliński nieprzypadkowo wybrał na bohaterów wchodzących w wiek dojrzewania chłopaków, których życie coraz brutalniej rozczarowuje: pierwszy seks nie jest efektem miłości, tylko żartu, kaprysu, a przyjaciele, z którymi można było konie kraść (w tym przypadku motor), okazują się mieć także mroczną twarz.
Mroki coraz częściej dają o sobie znać, ale nie dominują, tylko mieszają się z urokami - tak w życiu bohaterów, jak i w filmowej formie (zdjęcia są czarno-białe) i na płaszczyźnie estetycznej. Urodziwe twarze młodych aktorów skontrastowane są z brudnymi, brzydkimi blokowiskami Londynu, ale nie jest to opowieść o tym, że dorastanie w takim miejscu rzutuje na postawy i wybory życiowe ludzi. Młodość bohaterów, choć naznaczona poważnymi problemami, wcale nie jest zła, trudno nie patrzeć na nią z nostalgią.
Dlatego "Butterfly Kisses" (tytuł pochodzi od nicka jednego z rozmówców reżysera na internetowym czacie) sprawdza się także jako film o dojrzewaniu. Daleki od klasycznych opowieści spod znaku "coming of age" stanowi potwierdzenie talentu reżysera (który udowodnił go już w nagradzanym krótkim metrażu "Emilka płacze") i dowód na to, że nawet w zdartym do cna gatunku wciąż można pokazać coś nowego.
7/10
"Butterfly Kisses", reż. Rafał Kapeliński, Wielka Brytania 2017, dystrybutor: Solopan, premiera kinowa: 12 maja 2017