Reklama

"Bóg i Wojownicy Lunaparków": Tata i syn na duchowym rollercoasterze [recenzja]

Nie pamiętam, kiedy ostatni raz jakiś dokument tak mnie rozbawił. Lubię humor sytuacyjny i jestem miłośnikiem radykalnie złośliwego stand-up. Elementy obu znajduję w tej zdumiewającej słodko-gorzkiej opowieści o podróży ojca z synem. Podróży poruszającej i mającej nieoczywisty finał.

Nie pamiętam, kiedy ostatni raz jakiś dokument tak mnie rozbawił. Lubię humor sytuacyjny i jestem miłośnikiem radykalnie złośliwego stand-up. Elementy obu znajduję w tej zdumiewającej słodko-gorzkiej opowieści o podróży ojca z synem. Podróży poruszającej i mającej nieoczywisty finał.
Kadr z filmu "Bóg i Wojownicy Lunaparków" /materiały prasowe

"Bóg i Wojownicy Lunaparków": Rasowe kino drogi

"Bóg i Wojownicy Lunaparków" Bartłomieja Żmudy ogląda się jak rasowe amerykańskie kino drogi, choć związana z tym filmowym gatunkiem przemiana głównych bohaterów wcale nie jest tutaj pewnikiem. Szczególnie, że obserwujemy podróż dwóch zupełnie ekscentrycznych mężczyzn. 

Paweł Jóźwiak-Rodan jest filmowcem i głęboko wierzącym katolikiem. Jego wiara jest żarliwa. Nic dziwnego, skoro jest on świeckim zakonnikiem (profes wieczysty Reguły Świeckich Fraterni Świętego Dominika). Jego ojciec Andrzej Rodan to natomiast pisarz i prowokator, mający na koncie skandalizujące, żarliwie antyklerykalne i antyreligijne powieści jak "Spiritus movens", "Diabelskie związki", "Biblia Szatana według Rodana" czy "Największe zbrodnie Kościoła". Andrzej sam siebie traktuje jak wroga Boga (a raczej jego koncepcji), który swoją antyreligijną krucjatę traktuje bardzo osobiście i emocjonalnie. Tak, jak jego syn osobiście i emocjonalnie traktuje potrzebę ewangelizacji bliźnich i troskę o zbawienie swojego taty.

Reklama

Relacje mieli kiedyś znakomite, co widzimy na filmach VHS z początków lat 90. XX wieku, gdy Andrzej Rodan zabierał syna na męskie samochodowe wojaże po Polsce i Europie, podczas których obaj odwiedzali lunaparki. Teraz Paweł bierze chorującego poważnie na serce tatę na wojaż. Religijną. Paweł chce udowodnić ojcu, że Bóg istnieje. Skoro na świecie zdarzają się cudowne uzdrowienia, a Andrzej spotka uzdrowionych, to jak może się nie nawrócić, nieprawdaż? Tyle, że Andrzej Rodan to człowiek z poczuciem humoru Larry'ego Flynta pomieszanego z Jerzym Urbanem, który na dodatek zupełnie na poważnie mówi synowi, że traktuje jego wiarę jako przejaw głupoty. Ba, Paweł kilka razy słyszy od ojca, że jest jego największą życiową porażką.

"Bóg i Wojownicy Lunaparków": Trudna relacja ojca z synem

Żmuda nakręcił dokument, który ogląda się jak fabułę z dwoma świetnie obsadzonymi aktorami, którzy grają w buddy movie. No, ale to nie aktorzy. To ojciec i syn. Ten dokument ma dobry rytm, emocjonalny punkt kulminacyjny typowy dla kina drogi, natomiast śmiech grzęźnie w pewnym momencie w gardle. Trudno nie śmiać się przy antyklerykalnych tyradach Andrzeja Rodana, który nawet po modlitwie syna u egzorcysty, gdy ten wpada w konwulsje (typowe u charyzmatyków czy zielonoświątkowców) mówi z rozbrajającą szczerością: "Ja też chciałbym tak je... o ziemię". Z drugiej strony płaczący i pragnący przytulenia Paweł, który usłyszał właśnie od ojca, że jest dowodem na to, iż aborcja powinna być legalna, prawdziwie porusza. Reżyserowi udaje się ze sobą równoważyć skrajne emocje, jak w najlepszej tragikomedii.

Nie odbieram tego filmu pod kątem religijnym, choć jestem chrześcijaninem. Czuję dystans do ruchów charyzmatycznych i ten rodzaj duchowości (typowy raczej dla protestantyzmu) jest daleki mojej katolickiej wrażliwości. Jestem ciekaw nawet, jak wyglądałaby rozmowa Andrzeja Rodana z katolikiem, która miałaby płaszczyznę nie emocjonalną, ale czysto intelektualną. Boga można znaleźć albo chociaż nauczyć się szacunku do niego (Andrzej Rodan jest z szacunku dla religii zupełnie wykastrowany) nie tylko przez oglądanie świadectwa cudów, ale również poprzez rozumowe poznanie.

Dlatego "Bóg i Wojownicy Lunaparków" trafia do mnie jako opowieść o trudnej i możliwe, że zawsze pękniętej relacji ojca z synem. Relacji głębokiej, mimo szorstkości czułej, wyboistej i naznaczonej radykalizmem obu mężczyzn. Paweł i Andrzej są bowiem tacy sami. Idą w swojej percepcji świata do ściany i żarliwie bronią swoich racji. Bronią ich emocjonalnie i radykalnie. No, ale już kręcąc kamerą VHS swoje filmy drogi w 1991 roku obiecali sequel. Mam wrażenie, że ten film ostatecznym sequelem nie jest. Może happy end będzie miał miejsce już poza kamerami?

7,5/10

"Bóg i Wojownicy Lunaparków", reż. Bartłomiej Żmuda, Polska 2023, dystrybutor: Mayfly, premiera kinowa: 27 października 2023 roku.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Bóg i wojownicy lunaparków
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy