W jednym z wywiadów na temat "Pokusy" Maria Sadowska powiedziała, że jej film ma przede wszystkim sprawić widzom przyjemność. Problem był jednak taki, że projekt ten serwował nam infantylną wydmuszkę bez drugiego dna. Najnowszy film Michała Węgrzyna, "Blef doskonały", ma także na celu odprężyć widzów w kinie. Natomiast różnica jest jedna: z seansu wyjdziemy w miarę zadowoleni.
W przypadku filmu "Blef doskonały" nie mamy do czynienia z tytułem redefiniującym rodzime kino gangsterskie czy otwierającym nowy podgatunek filmów akcji. Jednak czujemy, że aktorzy całkiem dobrze bawili się na planie - to wystarcza, by na czas seansu rabować i blefować razem z nimi.
Założenie filmu jest niezwykle proste - w czasie pandemii COVID-19 pracownicy pewnego prestiżowego banku postanawiają go... okraść. Najwyraźniej dobra płaca, status społeczny i renomowane auta im nie wystarczają. Wykorzystują pandemiczne warunki (maseczkowa anonimowość, puste ulice) i nadają sobie wymowne pseudonimy: "Covida" (Karolina Chapko), "Virus" (Piotr Witkowski) czy "Sars" (Aleksander Mackiewicz).
Tak jak w jednym z filmów Luki Guadagnino, wszyscy są "nienasyceni" - chcą coraz więcej, więc i sto milionów euro to dla nich za mało! Chodzi o adrenalinę, wrażenia czy odejście od modlitwy szarego, nudnego człowieka. Jak się jednak okaże, nie są to jedyni (anty)bohaterowie tej czarnej komedii. Na ich ścieżce pojawią się także policjanci-nieudacznicy (Tomasz Oświeciński i Mikołaj Roznerski), czy "Ciawa" (Agnieszka Kawiorska), tajemnicza współpracowniczka, która nie brała udziału w czynnej akcji. Presja jest ogromna, chciwość jeszcze większa i wraz z protagonistami zdajemy sobie sprawę, że ten wulkan emocji musi w pewnym momencie wybuchnąć. Nie wiemy jedynie, której ze stron uda się zatriumfować.
Czuć tutaj ducha Juliusza Machulskiego - w szczególności filmów "Vinci" (2004) i "Volta" (2017) - choć przecież "Blef doskonały" nie ukazuje momentu samego napadu na bank: zaczyna się tuż po nim. Prawdopodobnie jest to największy mankament komedii Michała Węgrzyna, bowiem rzeczy, które następnie dzieją się na ekranie, wydają się abstrakcyjne. We wspomnianych heist movies Machulskiego, czy w amerykańskim kinie Guya Ritchiego to właśnie sekwencje związane z opracowywaniem misternego planu czy jego (mniej lub bardziej) udanej realizacji sprawiały najwięcej frajdy. Tutaj najważniejszy moment koncepcji fabularnej ma miejsce poza ekranem.
Jednak co drugi żart jest tu w miarę trafiony, a kilka zwrotów akcji można nazwać nieprzewidywalnymi. Co więcej, fani kina Tarantino będą zachwyceni: nawet jedna scena jest swoistym hołdem dla pewnej sekwencji z "Pulp Fiction" (1994). To małe smaczki, choć cieszą - udowadniają, że polscy twórcy stają się coraz bardziej samoświadomi.
To także kolejna produkcja - tak jak kultowe wybryki filmowe typu "Chłopaki nie płaczą" (2000) - udowadniająca, że polskie kino gangsterskie stoi pamiętnymi rolami uzdolnionych aktorów i aktorek. Główną rolę gra tutaj - jak zwykle charyzmatyczny - Piotr Witkowski. Pojawia się zarówno na ekranie, jak i pełni funkcję narratora z offu. Trudno wyobrazić sobie kogoś innego w tej roli: Witkowski czerpie ze swojej młodzieńczej (i nieraz ironizującej) duszy, tworząc przy tym bohatera, którego po prostu da się polubić. A kiedy przypomnimy sobie, w jaki sposób Witkowski mówił po angielsku w nieudanym "Gierku" z 2022 roku (jego akcent brzmiał lepiej niż wszystkie dialogi w tym filmie razem wzięte), to konstatacja jest jedna - ten aktor powinien ubiegać się o zagraniczne role!
Na uwagę zasługuje również Karolina Chapko, która w filmie kreuje niespodziewany portret femme fatale kina gangsterskiego. Jej "Covida" to bardzo niebezpieczna, kokietująca i nierzadko dominująca kobieta o dualnej naturze. Chapko nieustannie zawiera nowe sojusze i zrywa stare, a ekranowych mężczyzn - dzięki swojej zmysłowej aurze konsekwentnie wypracowanej wraz z reżyserem - bez najmniejszego problemu owija sobie wokół palca. Jej zabawa w zakładanie masek i grę na różne fronty przypomina to, co Barbara Stanwyck robiła prawie sto lat temu w kultowej komedii "The Lady Eve" z 1941 roku. Choć takie porównanie może się wydać nieco na wyrost, to w pełni pasuje - "Covida" to nowa polska Lady Eve.
"Blef doskonały" w żadnym wypadku nie jest filmem idealnym - nierzadko kuleją tam dialogi, a postaci są w większości jednowymiarowe. A jednak, jeśli oczekujemy jedynie czegoś w rodzaju rozrywki klasy B, polskiego pastiszu prawdziwej gangsterki rodem z filmów Guya Ritchiego, to nie będziemy zawiedzeni. W końcu i zabawa pistoletem na kulki potrafi sprawić choć trochę frajdy, jak tylko pozwolimy sobie ponieść się naiwnej konwencji. Nawet jeśli dostaniemy plastikową kulką w oko, to zabawa i tak będzie trwać w najlepsze. Liczy się tu i teraz, więc po co psuć sobie zabawę niepotrzebnym narzekaniem?
6/10
"Blef doskonały", reż. Michał Węgrzyn, Polska 2023, dystrybutor: Galapagos Films, premiera kinowa: 31 marca 2023 roku.