"Artysta i modelka" [recenzja]: Na starość
II wojna światowa na południu Francji, małe senne miasteczko. Powszechnie znany rzeźbiarz wegetuje wraz z żoną w swoim pięknym domu, pozbawiony nadziei na nowe artystyczne doznania. Jego egzystencja sprowadza się do monotonnych czynności dnia codziennego i oczekiwania na śmierć. Lata świetności ma już za sobą. Niespodziewanie w jego życiu pojawia się młoda dziewczyna - emigrantka z Hiszpanii, która nie ma się gdzie podziać i szuka schronienia.
Najnowszy film Fernando Trueby, współtwórcy animacji "Chico i Rita" i reżysera nagrodzonego Oscarem filmu "Belle Epoque" to spełnienie klasycznej wizji relacji artysty i jego muzy, która pojawia się znikąd, aby przełamać twórczy marazm. Spotkania Marca (Jean Rochefort) i Merce (Aida Folch) inicjuje małżonka rzeźbiarza, Léa (Claudia Cardinale). To ona próbuje pobudzić artystę do życia. Uważa to za swój obowiązek, w końcu kiedyś sama pozowała mistrzowi. Teraz musi znaleźć godną następczynię. Artystę i modelkę dzieli spora różnica wieku, stąd ich domniemana relacja uczuciowa ma z założenia ograniczać się tylko do miłości platonicznej. Jednocześnie Marc naucza swoją młodą adeptkę. Wprowadza ją w świat sztuki, wyraźnie akcentuje jej brak wiedzy i obeznania, kojarzy ją jedynie z energią natury.
Podział na starszego mędrca i młodą, czarującą, energetyczną nimfę to w filmie Trueby bardzo męcząca maniera, w której reżyser niestety pozostaje konsekwentny. Historia Marca i Merce, z postacią oddanej małżonki artysty w tle toczy się klasycznym torem. Nikt nikogo nie zaskakuje, nie ma miejsca na ironię i dystans. Rzeźbiarz szuka idei swojej modelki do skutku. Zakochuje się w niej, odrzuca, cierpi z jej powodu, aż w końcu pozwala jej odejść. Bardzo patetyczny, czarno biały, pretensjonalny obrazek końca biografii, zmierzchu pewnej epoki i nostalgii za pełnią męskości, która po jakimś czasie staje się nie do zniesienia.
Najbardziej interesujące w "Artyście i modelce" wydają się być drobne pęknięcia - przerwy w sesjach egotycznego rzeźbiarza, kiedy reżyser wprowadza postacie epizodyczne: lokalne dzieciaki zainteresowane nagością młodej kobiety, opiekującego się nimi księdza, czy służącą jaśnie państwa, w którą wciela się Chus Lampreave. Kilka drobnych epizodów stałej współpracowniczki Pedra Almodovara to jedyne niezmanierowane fragmenty filmu, w którym każde ujęcie ma symulować akt twórczy tytułowego artysty, przez co całość staje się po prostu nie do zniesienia.
W tym nudnym seansie nostalgii starszego pana za twórczą młodością sytuacji nie ratują nawet Jean Rochefort i sama Claudia Cardinale. Ich role to bardzo stereotypowe popisy klasyków, którzy za wszelką cenę próbują wykrzesać z siebie jak najwięcej emocji, w zgodzie z wizją reżysera, kompletnie obok widza.
3/10
---------------------------------------------------------------------------------------
"Artysta i modelka" (El Artista y la modelo), reż. Fernando Trueba, Hiszpania 2012, dystrybutor: HAGI, premiera kinowa: 28 marca 2014
--------------------------------------------------------------------------------------
Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!
Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!