"303. Bitwa o Anglię" [recenzja]: Bitwa o widza

Iwan Rheon i Marcin Dorociński na plakacie filmu "303. Bitwa o Anglię" /Kino Świat /materiały dystrybutora

Zapewne niemało będzie się tego lata mówiło o niezupełnie przypadkowej koincydencji, której sprawką jest wejście na polskie ekrany praktycznie równocześnie - dzieli je zaledwie dwutygodniowa przepaść - bliźniaczych pozycji. Ba, mało tego. Gdyby jeszcze chodziło o jakiś inny temat, szeregowy horror czy kolejny przeciętny film sensacyjny, mało kto zwróciłby na ten pozorny zbieg okoliczności uwagę, lub co najwyżej skwitował całą sprawę pobłażliwym uśmieszkiem, tudzież wzruszył ramionami.

Lecz rzecz tyczy się bitwy o Anglię odgrywającej niebagatelną rolę przy budowaniu narodowo-ojczyźnianego mitu, a pierwsza z premier - jak informuje na plakacie dystrybutor tej drugiej, "nie pomyl filmu" - to propozycja brytyjska, choć z udziałem polskiej strony. Dlatego wydaje się, przynajmniej na papierze, ciekawsza, gdyż tamtejsza perspektywa z przyczyn oczywistych musi odbiegać od tej naszej. I faktycznie udało się uniknąć wyraźnego przechyłu, tej tendencyjnej stronniczości, która potrafi zepsuć niejeden film. Nie oznacza to bynajmniej, że "303. Bitwa o Anglię" to rzecz udana. Bynajmniej. Ale da się obejrzeć.

Reklama

Czytającym te słowa chyba nie ma co nawet nakreślać kontekstu czy przybliżać fabuły, lecz zasadnym wydaje się powiedzieć, że już od pierwszych scen filmu Davida Blaira ten, kto nie jest obeznany z wojennymi losami nawet nie tyle polskich żołnierzy, co jako takim przebiegiem działań na froncie, poczuje się chyba cokolwiek zagubiony. Bo wydaje się, że "303. Bitwa o Anglię" została nakręcona z myślą o konkretnej publice docelowej i całkowicie pominięto tę część sali kinowej, która nie ma zbytniego pojęcia kto, kiedy i dlaczego.

Punktem zaczepienia jest dla nich tutaj (odgrywana przez Ivana Rheona, gwiazdę "Gry o tron") postać Jana Zumbacha, pilota przedzierającego się na Wyspy, gdzie toczy się powietrzna batalia z Niemcami. Jest to wybór oczywisty, podyktowany tyleż statusem aktora, co realiami historycznymi: z całej polskiej ekipy jedynie on potrafi mówić płynnie po angielsku, dlatego pełni funkcję łącznika pomiędzy swoimi kolegami, a miejscowym dowództwem. Stronę aliancką reprezentuje z kolei kanadyjski oficer John Kent (Milo Gibson), z początku o Polakach mający nie najlepsze zdanie. Niestety, reszta dywizjonu to postaci papierowe, zlewające się ze sobą. Eksponowanego na plakatach Marcina Dorocińskiego jest tu jak na lekarstwo, z pozostałych zapamiętuje się chyba jedynie czeskiego pilota, który przyłącza się do "naszych", i fikcyjną postać straumatyzowanego wojną Gabriela, ale i ich portrety charakterologiczne naszkicowano kreską albo zbyt grubą, albo cieniusieńką.

Brak "303. Bitwie o Anglii" psychologicznej subtelności, wszystko jest tu pośpieszne, na chybcika, co odejmuje całości niezbędnej dramaturgii. Nawet nie zawsze wyjaśnione zostaje, czemu akurat załoga podrywa się do lotu i jakie konsekwencje może mieć dana batalia, a jako że połowa filmu to podniebnie akcje (z uwagi na marne komputerowe efekty specjalne zupełnie pozbawione jakiejkolwiek atrakcyjności), tym bardziej szkoda, że pełnią one funkcję zapchajdziur. Ciekawsze są interakcje polskiego zespołu ze stacjonującymi z nimi lokalnymi wojskowymi, zderzenie kultur, prowadzące czasem do autentycznie zabawnych scen, lecz i ten aspekt filmu Blaira nie jest dostatecznie rozwinięty.

Ale przede wszystkim brakuje tutaj poczucia, że Dywizjon 303 to faktycznie silny kolektyw, nie ma tu wykutego w ogniu walki braterstwa, więzi pomiędzy pilotami są pretekstowe. Momentami siermiężna realizacja na poziomie odcinka niskobudżetowego serialu wojennego koresponduje ze scenopisarską niemocą. Dobre są tutaj tylko pojedyncze kwestie, niektóre sceny, łącznie z gorzkim finałem. Blair zupełnie nie ma pomysłu, jak przedstawić historię, która, jakby mogło się wydawać, jest istnym samograjem, a na pełnokrwisty spektakl batalistyczny zabrakło pieniędzy. Mimo to chwilami "303. Bitwa o Anglię" ma zadatki na solidne, poprawne kino, nie nuży, lecz co z tego, skoro powinna ekscytować. Otrzymaliśmy przeciętny film o nieprzeciętnych ludziach. A to za mało.

4/10

"303. Bitwa o Anglię" [Hurricane: Squadron 303], reż. David Blair, Wielka Brytania, Polska, 2018, dystrybutor: Kino Świat, premiera kinowa: 17 sierpnia 2018

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: 303. Bitwa o Anglię
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy