Reklama

"28 pokoi hotelowych": 28x2

Do dwudziestu ośmiu razów sztuka. Właśnie tyle razy spotykają się kochankowie z debiutu reżyserskiego Matta Rossa, aktora znanego m.in. z serialu "Trzy na jednego".

Pokoje hotelowe to miejsca tak uniwersalne, że aż abstrakcyjne. Światy pośrednie, będące czymś na kształt limbo z pobudką, obsługą i przynoszonym do łóżka śniadaniem. To również przestrzenie prowizoryczne i zazwyczaj służące do jednorazowego użytku. Aż chce się sparafrazować znane, samcze powiedzonko: wszystko, co dzieje się w pokoju hotelowym, zostaje w pokoju hotelowym. Zostaje, a potem znika wraz z upraną pościelą oraz sprzątniętymi z podłogi prezerwatywami.

Tak najprawdopodobniej myśleli bezimienni pisarz i pracowniczka korporacji (Chris Messina i Marin Ireland), kiedy postanowili zakończyć przypadkowe spotkanie w łóżku. Nie wiadomo, jak do niego doszło - wiadomo za to, że są następne. Przygoda z czasem zmienia się w zaplanowany eksces. Kochankowie mają swoje własne rodziny i życia, przez co kolejne z dwudziestu ośmiu hotelowych pokoi traktują jako równoległe wszechświaty.

Reklama

Także bohaterowie innych filmów - chociażby klasycznego "Ostatniego tanga w Paryżu" Bernardo Bertolucciego - próbowali stworzyć związki wyabstrahowane z codziennego świata: z przeszłości, teraźniejszości i przyszłości, z takich pojęć, jak zdrada czy zobowiązanie. Za każdym razem w mniejszym lub większym stopniu ich plany spalały na panewce. Niewiele wychodzi też z planów pary z obrazu Rossa. Dość szybko pada deklaracja wzajemnej miłości, ekscytację zastępuje czułość, wkrótce pojawia się pomysł rozpoczęcia wspólnego życia. Trudno jednak zmienić wygodny i ekskluzywny niebyt na twardy grunt rzeczywistości.

To trochę banał i Ross nie robi nic, żeby go przełamać lub skonfrontować z innymi perspektywami. Gubią go prostoduszność i brak cynizmu - to właśnie z ich powodu film ostatecznie skręca w stronę zwykłego melodramatu, w którym na drodze ku spełnieniu stają dawne kłamstwa, a sytuacja społeczna i materialna krępuje kochanków podobnie, jak krępowała tytułową bohaterkę "Trędowatej".

Charakter relacji dwójki podkreśla odpowiedni sposób opowiadania: epizodyczny, skrajnie intymny, prawie w ogóle niewpuszczający do kadru innych aktorów, o zewnętrznym świecie mówiący tylko i wyłącznie za pośrednictwem dialogów. Forma pozostaje do końca funkcjonalna. Film, chociaż mający arthouse'owe pretensje, śledzi się jako zwartą, po bożemu opowiedzianą historię. Funkcjonalność nie przekłada się jednak na większą jakość. Ani scenariusz, ani bohaterowie, ani grający ich aktorzy nie są na tyle fajni, aby utrzymać naszą uwagę przez półtorej godziny.

Kiedy erotyczna gra zmienia się w łzawy romans, a wszystko zaczyna biec wydeptanym już przez życie i filmy szlakiem, większe emocje znikają tak szybko, jak posprzątany przez obsługę miłosny bałagan.

4,5/10


---------------------------------------------------------------------------------------

"28 pokoi hotelowych" ("28 Hotel Rooms"), reż. Matt Ross, USA 2012, dystrybutor: Best Film, premiera kinowa: 17 maja 2013 roku.

---------------------------------------------------------------------------------------

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: film | recenzja | kino
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama