Reklama

"2 dni w Nowym Jorku": Seryjna monogamia

Od powrotu Marion z Paryża minęło pięć lat. Fotografka mieszka teraz z nowym mężczyzną w nowojorskim lofcie na Manhattanie. Ich sielankowy świat zaczyna drżeć w posadach dopiero, gdy do Marion przybywa w odwiedziny rodzina z Francji.

Przyznaję, tego się nie spodziewałam. Jestem zaszokowana, ale muszę przyznać, że doszło do powstania niezwykłej, fascynującej hybrydy. "2 dni w Nowym Jorku" (2011) wyreżyserowała Julie-Woody-Delpy-Allen i jest to fakt niezaprzeczalny. Aktorka-autorka lubi towarzystwo ciekawych mężczyzn. Zdaje się, że nad filozoficzne dywagacje o życiu (które zapewniała jej współpraca z Richardem Linklaterem), postawiła jednak neurozy i woli pielęgnować komiczne romanse, a nie sentymentalne wspomnienia niespełnionych związków.

Gdybym chciała umieścić "2 dni w Paryżu" (2007) w obrębie konkretnej poetyki, momentalnie przywołałabym styl typowych, amerykańskich indie movies. "2 dni w Nowym Jorku" bez wątpienia nawiązuje do klasyki gatunku czerpiąc garściami z najlepszych nowojorskich komedii Woody'ego Allena - "Annie Hall" (1977) czy "Manhattanu" (1979).

Reklama

Julie Delpy - piekielnie inteligentna neurotyczka - wydobywa ze współczesnej rzeczywistości wszystko, co można przekuć na wątki typowo allenowskiego filmu. Przygląda się codzienności nowojorskiej rodziny tworzonej przez dziennikarza radiowego Mingusa (Chris Rock), artystkę Marion (w jej roli oczywiście Delpy we własnej osobie) i dwójkę ich dzieci z poprzednich związków. Wszyscy są zabawni, seksowni i pełni uroku - póki ich grono nie poszerza się o członków rodziny Marion. Z Paryża przylatuje jej owdowiały ojciec Jeannot (Albert Delpy), siostra Rose (Alexia Landeau) - etatowa nimfomanka i jej wulgarny kochanek Manu (Alexandre Nahon). Neurozy, kłótnie, nieporozumienia, niesmaczne żarty, chaos i nieznośna, głośna paplanina momentalnie wypełniają świat przedstawiony po brzegi. Scenariusz filmu jest jednak na tyle bezpretensjonalny, dialogi świetnie napisane, riposty ostre, a dowcipy niebanalne (po allenowsku kpiące z Afroamerykanów, Żydów i Hitlera), że "2 dni w Nowym Jorku" ogląda się z rosnącym zachwytem.

Nie ma w fabule przestojów, akcja toczy się (czasem aż nazbyt) dynamicznie, a przytaczanie fabularnych wydarzeń może być tylko grą wstępną do dyskusji na temat mechanizmów rządzących współczesną rzeczywistością, które z takim urokiem krytykuje reżyserka. Jako fotografka daje sobie kartę wstępu do świata nowojorskiej bohemy. Jej rodzina spędza dwa dni w Nowym Jorku, żeby uczestniczyć w otwarciu wystawy zdjęć Marion. Co sprzedaje się na niej najlepiej? Już nawet nie intymność. Pod młotek licytatora idą dramaty i ludzkie dusze. Jedną z nich kupi nawet sam Vincent Gallo, schowa w brązowym woreczku i włoży go sobie w majtki.

Marion ma doświadczenie w wyciąganiu sekretów od facetów. Jest seryjną monogamistką. Na swojej wystawie sportretowała dziesiątki własnych, rozpadających się związków. Portret rodziny maluje jednak przez lata. Czy w końcu będzie miała własną? Czy "2 dni w Nowym Jorku" będą pierwszym jej filmem, który nie skończy się wizją niepewnej przyszłości lub rozstaniem? A może wszystko, co dzieje się w życiu July-Marion-Delpy to jedynie dobrze wyreżyserowany spektakl? Pytanie tylko, czy ku uciesze nas, czy jej samej?

9/10


---------------------------------------------------------------------------------------

"2 dni w Nowym Jorku" ("2 Days In New York"), reż. Julie Delpy, USA 2012, dystrybutor: Kino Świat, premiera kinowa: 29 czerwca 2012 roku.

---------------------------------------------------------------------------------------

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama