Jaki jest "Wałęsa. Człowiek z nadziei"?
Czy film "Wałęsa. Człowiek z nadziei" (2013) jest udanym domknięciem trylogii zainicjowanej przez "Człowieka z marmuru" (1976) i kontynuowanej przez "Człowieka z żelaza" (1981)? Uznajmy, że jest dziełem ciekawym i spójnym względem części go poprzedzających - pisze z Wenecji wysłanniczka INTERIA.PL.
Tak jak w "Człowieku z marmuru" Wajda pokazywał proces odbrązawiania pomnika działacza związkowego Mateusza Birkuta, tak w "Wałęsie..." reżyser przygląda się procesowi powstawania legendy, do rangi której w środowisku Solidarności urósł Lech Wałęsa.
Podobnie jak w dwóch poprzednich częściach trylogii, Wajda stara się także ujawnić "prawdziwą" historię swojego bohatera, dzięki obecności przedstawiciela prasy, kamery - kogoś, kto słucha, analizuje i sili się na stworzenie obiektywnej relacji z przeżycia.
Młodą dokumentalistkę Agnieszkę (Krystyna Janda) z "Człowieka z marmuru" i reportera radiowego Winkela (Marian Opania) z "Człowieka z żelaza" zastępuje w "Wałęsie..." włoska pisarka i zaangażowana politycznie dziennikarka. Historia Wałęsy jest wpisana w ramy wywiadu, który w 1981 roku Oriana Fallaci (Maria Rosaria Omaggia) przeprowadziła z nim w jego gdańskim mieszkaniu.
Kiedy autorka "Wściekłości i dumy" siada na przeciwko Lecha (Robert Więckiewicz) przyszły polski prezydent jest już postacią legendarną, politykiem (a nie elektrykiem, jak mówił wcześniej), który potrafi się wykreować i świadomie dba o swój image. Ciekawie rysuje się w tym kontekście obecność Fallaci - z jednej strony, na wzór Winkela i Agnieszki, stara się ona dotrzeć do prawdy, z drugiej obcuje wyłącznie z kreacją.
Czy w tym, jak Wałęsa widzi sam siebie, kryje się prawda na temat tego, kim jest? Wraz w włoską dziennikarką wracamy do roku 1970, kiedy przyszły laureat nagrody Nobla jest jeszcze pracownikiem Stoczni Gdańskiej, już wtedy regularnie popadającym w konflikty z rządem i wykazującym cechy lidera. Obserwujemy wówczas także, jak wielką ewolucję przeszedł Wałęsa przez kilkanaście następujących po sobie lat.
Więckiewicz, z pewnością jeden z najlepszych współczesnych polskich aktorów, świetnie ową zmianę pokazuje. Wciela się w Wałęsę perfekcyjnie kreując jego gesty, sposób zachowania i - co kluczowe - specyficzny język i wymowę tak charakterystyczną dla prezydenta. Trudno wyobrazić sobie lepszego aktora w tej roli, ale i łatwo pokusić się o stwierdzenie, że gdyby nie jego fenomenalna kreacja, filmu nie oglądałoby się z takimi wypiekami na twarzy.
Scenariusz Wałęsy jest bardzo sprawnie napisany; film dynamicznie i zgrabnie zmontowany, ale historia działacza Solidarności nie ma dziś tak wywrotowego potencjału, jaki przypisywano poprzednim częściom trylogii. Jest bardziej filmem sentymentalnym, niż krytycznym czy analitycznym. Nic nie zmienia tu fakt, że Wałęsa jest portretowany bardziej jako "człowiek", niż jako "polityk" i dzięki temu okazuje się, jak wiele spośród jego decyzji było dyktowanych (nad)zwyczajną walką o dobro i bezpieczeństwo własnej rodziny.
Pieczę nad zbudowaniem filmowego domowego ogniska objęła Agnieszka Grochowska i nieźle sobie z tym poradziła. Z dzisiejszej perspektywy nieco tylko przeraża fakt, że Danuta Wałęsowa - żona tego, który walczył o demokrację, była wyłącznie stuprocentową gospodynią domową - portretowaną tylko w towarzystwie dzieci, pralek i kuchennych garów kobietą, która zdawała się nigdy nie wychodzić z domu i niczym wierna Penelopa latami czekała na powroty męża z pracy, stoczni, aresztów i finalnie - z internowania.
Mamy jednak w tym czasie wiele okazji, by przyjrzeć się imponującej pracy wykonanej przez znakomitą scenografkę Magdalenę Dipont ("Rewers", "Mój Nikifor") i pieczołowitą dbałość, z jaką ukazany jest polski styl życia lat 90.: robienie prania we Frani, grupowe oglądanie serialu przed jedynym telewizorem w bloku, jedzenie chleba z cukrem i klękanie przed telewizorem, w którym transmitowane jest spotkanie papieża Jana Pawła II z Polakami.
Film Wajdy rozczarowuje tylko, jeśli spodziewaliśmy się pogłębionej analizy psychologicznej, historycznej czy politycznej wydarzeń z przełomu lat 70. i 80.. Może powinniśmy jej szukać na przecięciu wszystkich części trylogii, które z różnych perspektyw pokazują sytuacje poprzedzające wydarzenia sierpniowe 1980 roku i po nich następujące?
"Jestem świadomy tego, że 'Wałęsa' jest najtrudniejszym tematem, z jakim miałem do czynienia w ciągu 55 lat swojej kariery filmowej - mówi Andrzej Wajda - podziwiałem jednak Wałęsę od momentu, w którym po raz pierwszy go spotkałem (...). Film obrazuje mój stosunek do niego i jest adresowany do wszystkich widzów - zwłaszcza młodych, dla których Lech może być dobrym przykładem pokazującym drogę do uczestnictwa w życiu politycznym".
Zobacz raport specjalny poświęcony premierze filmu 'Wałęsa. człowiek z nadziei"!
Może jednak owa próba dotarcia do widzów młodych zaowocowała poczuciem starszych, że w kontekście "Człowieka z marmuru" i "Człowieka z żelaza", "Wałęsa..." jest opowieścią nieco uproszczoną i powierzchowną? Sprawnie wyreżyserowaną, wierną ideałom, ale przypominającą bardziej rodzajowy obrazek niż krytyczny portret pokolenia, które poświęcało życie walce o wolność.
Anna Bielak, Wenecja