Reklama

Gerard z "Sanatorium miłości" uratował życie dwóch osób

Pochodzący z Zabrza Gerard, uczestnik drugiej edycji "Sanatorium miłości", ma szansę rozkochać w sobie niejedną bohaterkę programu. Która kobieta oprze się dzielnemu Ślązakowi, który jest pozytywnie nastawiony do świata, wysportowany, towarzyski, czarujący i odważny?

Pochodzący z Zabrza Gerard, uczestnik drugiej edycji "Sanatorium miłości", ma szansę rozkochać w sobie niejedną bohaterkę programu. Która kobieta oprze się dzielnemu Ślązakowi, który jest pozytywnie nastawiony do świata, wysportowany, towarzyski, czarujący i odważny?
Zgłoszenie do tego programu Gerard wysłał po namowach kuzynki /Gałązka /AKPA

Z zawodu jest inżynierem górnictwa, w kopalniach pracował przez 27 lat. Był tam kierownikiem robót i ratownikiem medycznym. "Najbardziej pamiętam akcję w kopalni 'Sosnowiec' w 1978 r. Zasypanych było dwóch górników. Po pięciu dniach udało się ich uratować. Osobiście do nich dotarłem" - wspomina pan Gerard w rozmowie z PAP Life.

"My, górnicy, przeżywamy pod ziemią trudne chwile. Zjeżdżamy na dół, nie wiedząc, czy wrócimy. Na dole jesteśmy całkiem inni, jesteśmy trochę brutalni, bo tego wymaga nasza praca. Ale po wyjeździe na górę, oddajemy się sprawom rodzinnym i swoim zainteresowaniom" - opowiada.

Reklama

W wieku 45 lat, gdy pracował w kopalni w Niemczech, doznał zawału. Od tego momentu postanowił zmienić swoje życie. Rzucił papierosy, a wcześniej palił jak smok, i powrócił do sportu. Po zawale przepracował w zawodzie jeszcze pięć lat. Potem wrócił do do Polski i założył własną firmę.

Był żonaty, ale po 32 latach małżeństwa rozwiódł się z żoną. "Nasza miłość po prostu się wypaliła. Nie mogę mówić źle o swojej byłej żonie, bo była wspaniałą kobietą" - mówi Gerard. Ma bliski kontakt z córką, która pracuje jako dermatolog w Szwajcarii. Ostatnie trzy tygodnie spędzili wspólnie w Sankt Moritz.

Gerardem oczarowana jest Marta Manowska, która mówi, że on umie pięknie opowiadać o swoim życiu. "Pamiętam, że jak wyszłam z rozmowy z Gerardem, to poprosiłam, żeby ją skopiować dla mnie, bo chciałabym ją mieć. To była jedna z kilku rozmów, które mnie w życiu spotkały, kiedy czas się zatrzymał" - mówi PAP Life prowadząca "Sanatorium miłości".

Zgłoszenie do tego programu Gerard wysłał po namowach kuzynki. "Powinieneś tam wystartować, nadawałbyś się" - usłyszał. "Mój stan ducha po programie jest dużo lepszy. Mam dużo przyjaciół. Cała nasza dwunastka trzyma się razem" - twierdzi Gerard.

Czas na emeryturze, wypełnia sobie sportem. Biega, chodzi na basen, jeździ na nartach, nurkuje. Marzy o tym, by wejść na Kilimandżaro. Planuje dożyć 100 lat.

***Zobacz także***

PAP life
Dowiedz się więcej na temat: Sanatorium miłości
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama