Reklama

Emocje zaklęte w kadrze

Czwarty dzień na festiwalu Camerimage obfitował w sporo emocji. Tych w życiu i tych na ekranie. Jeden film o mało nie został wycofany z konkursu przez jego operatorkę. Pomogła publiczność. Do tego pękająca w szwach sala na pokazie "Oszukanej" Clinta Eastwooda. Dzieci zabijane siekierą, w obozie koncentracyjnym, od bomb w Iraku, ewentualnie dzieci na kazachskim stepie - to już filmy.

Na konferencji prasowej kilku członków jury powtarzało, że liczą się przede wszystkim emocje, jakie niesie ze sobą historia, wspomagana przez zdjęcia. Tych z pewnością wczoraj nie zbrakło. Pokaz filmu "Tulpan" wyreżyserowanego przez kazachskiego twórcę, Sergieja Dworcewoja przerwano po 15 minutach. Okazało się, że przestał działać system, dzięki któremu zagraniczni goście mogli w słuchawkach usłyszeć tłumaczenie angielskie.

Po chwili na scenę weszła Jolanta Dylewska, operatorka filmu i łamiącym się głosem powiedziała, że film to nie tylko zdjęcia, ale i historia, więc nie ma sensu kontynuować przerwanego seansu: "Wycofuję film z konkursu". Wtedy na sali rozległo się głośne "nie". Dało się słyszeć okrzyki: "Jola, nie przesadzaj, nie przejmuj się". W końcu film puszczono od początku.

Reklama

"Tulpan" to historia marynarza Asy, który marzy o tym, by zostać pasterzem. Jednak stado dostanie tylko wtedy, gdy się ożeni. Problem w tym, że kazachski step nie obfituje w przedstawicielki płci pięknej. Film planowano nakręcić w 5 miesięcy w 2004 roku. Skończyło się na czterech latach i sporym przekroczeniu budżetu.

Dworcewoj, jak powiedziała na spotkaniu Dylewska, potrafił nawet dwa tygodnie wybierać, który z dubli w końcu wejdzie do filmu. Ekipę ograniczały też surowe warunki panujące na stepie. Film nakręcony bez częstych cięć montażowych, chwilami kontemplujący wręcz dziki, "inny" (jak określa to sama operatorka) krajobraz. Kamera obserwuje i z monotonnego otoczenia potrafi wydobyć prawdziwe piękno. Zarówno Dylewska, jak i Dworcewoj mają doświadczenie w dokumencie i może konieczny tam dar obserwacji świata spowodował, że w tych ogromnych, płaskich przestrzeniach potrafią odnaleźć, czasem zainscenizować interesujące "wydarzenia dnia codziennego". Niekiedy można odnieść wrażenie, że oglądamy dokument właśnie (a tego ponoć najbardziej obawiał się reżyser). I choć sama fabuła jest dość prosta, to dramaty osadzone na dalekim pustkowiu urzekają. Choć jak na cztery lata pracy i precyzję w przygotowaniach, nie wydaje się to "dziełem życia".

Wrażenie nieustannego napięcia, zagrożenia i chaosu udało się w interesujący sposób osiągnąć Barry'emu Ackroydowi - operatorowi "The Hurt Locker". Historię grupy saperów w Iraku wyreżyserowała Kathryn Bigelow, która odnosi sukcesy także jako malarka. Ciekawe, że dopiero kobiecie udało się opowiedzieć o amerykańskich żołnierzach w Iraku bez nadmiernego patriotycznego zadęcia, od efektownych akcji woli pokazanie nieustanne napięcie i wyczekiwanie - z której strony padnie strzał? Kto z gapiów stanowi potencjalnie zagrożenie? W tej wojnie nawet dzieci stanowią potencjalnie zagrożenie.

Bigelow skupia się na emocjach ludzkich, ujawnianych raczej w drobnych gestach, decyzjach czy słowach. Czasem i one przestają być potrzebne, jak choćby w scenie, gdy bohater - rekordzista w ilości zdetonowanych bomb - po powrocie do domu stoi bezradny w supermarkecie przed ogromnym regałem pełnym różnego rodzaju płatków śniadaniowych. Codzienne, proste decyzje przerastają go. Lepiej radzi sobie w już oswojonej, choć niechcianej i znienawidzonej rzeczywistości wojennej. Bigelow nie boi się ośmieszać czasem absurdalnych obostrzeń i zaleceń, do których muszą się stosować żołnierze. I choć nie ominęła wszystkich pułapek amerykańskiego filmu wojennego, to dzięki kamerze Ackroyda udało jej się wytworzyć filmowy mikroświat ciągłego, wręcz namacalnego zagrożenia.

Na zakończenie tłumnie oblegany seans "Oszukanej" Clinta Eastwooda z Angeliną Jolie w roli głównej. Gwiazda, ostatnio znana bardziej z powodu coraz bardziej powiększającej się rodziny, gra samotną matkę, której synek znika pewnego dnia z domu. Policja, lokalni politycy, kościół w Los Angeles próbują sprawę obrócić na swoją korzyść. Kobieta staje się w tych "męskich" rozgrywkach jedynie pionkiem, który w pewnym momencie odnajduje w sobie na tyle siły, by okazać zawalczyć o swoje racje. Dodajmy, że akcja rozgrywa się w latach 20. XX wieku.

Eastwood na festiwalu w Cannes chwalił Jolie, twierdząc, że to jedyna współczesna aktorka o klasie gwiazdy filmowej kina przedwojennego. I rzeczywiście Jolie w roli zdeterminowanej w swojej walce o odszukanie syna ma coś z godności i wewnętrznej siły, które biły choćby z Grety Garbo. Operator Tom Stern (z Eastwoodem współpracował też przy "Rzece tajemnic"), który przez wiele lat odpowiadał za ustawianie oświetlenia na planach filmowych, buduje historię na często mocnym kontraście światłocienia, czym przypomina styl Gregga Tolanda (operator "Obywatela Kane'a"). Bo "Oszukana" to w gruncie rzeczy hołd złożony staremu, amerykańskiemu kinu. Miłośnikowi kina, takiemu jak Eastwood, musiało się powieść i powiodło.

W litanii filmów "poniewierających" warto odnotować jeszcze interesujących "The Boy In Striped Pajamas" o niezwykłej przyjaźni 8-letniego synka naczelnika obozu koncentracyjnego i jego rówieśnika, pochodzenia żydowskiego zza drutów obozu. Po sztampowym melodramacie "Wiosna 1941", pokazywanym w poniedziałek, film ten, choć nakręcony w klasycznym stylu, stanowi interesujący głos w cyklu filmów o nazistowskich zbrodniach. Niepełny obraz rzeczywistości, jaki ma dziecko, czasem pozwala bowiem zobaczyć więcej.

Martyna Olszowska, Łódź

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: kadr | emocje | film
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy