Kochanie, powiększyłem festiwal...
Rekordowo dużo filmów (prawie 350), rekordowa ilość uczestników, także rekordowa ilość zmian w programie. Tegoroczna 10. Letnia Akademia Filmowa mogłaby, niczym rozentuzjazmowane dziewczęta z "Fasolek", zanucić: "A ja rosnę i rosnę. I niedługo przerosnę..." Zwierzyniec?
Zakończyła się jubileuszowa, 10. edycja Letniej Akademii Filmowej w Zwierzyńcu. Była to najbardziej bogata programowo i frekwencyjnie edycja imprezy. Ale czy LAF'u nie zaczyna przerastać i przerażać własny potencjał?
Czy rektor Akademii, Piotr Kotowski, stał się kolejnym organizatorem festiwalu, który - jak Rick Moranis - musi wypowiedzieć sentencjonalne: "Kochanie, powiększyłem dzieciaka!", i patrzeć w zdumieniu, jak jego pociecha zyskuje złą sławę nieletniej Godzilli? Miejmy nadzieję, że nie.
"Zaczęło się niewinnie, a dzisiaj jest to, co jest" - gorzko kwituje rozrost imprezy Piotr Kotowski.
"Nie wiemy jak utrzymać ten status quo. W tej chwili to miasteczko jeszcze wchłonie tę liczbę uczestników, kina - choć czasem na stojąco, też jeszcze ich pomieszczą. Nie widzę natomiast takiej możliwości, żeby Akademię przenieść ze Zwierzyńca do większego miasta, jak miało to miejsce w Cieszynie. To miejsce jest przynajmniej w połowie autorem sukcesu tej imprezy. W tej chwili sam się zastanawiam jaka perspektywa stoi przed Akademią" - tłumaczył swój nie najlepszy nastrój rektor LAF'u w rozmowie z INTERIA.PL.
Czy te żale nie są jednak kokieterią, kryjącą zadowolenie z realizacji pomysłu sprzed dziesięciu lat? Mimo że organizatorzy mieli w tym roku o wiele więcej pracy, to trzeba przyznać, że obyło się bez większych wpadek. Do tego specyficzny klimat Letniej Akademii Filmowej sprawia, że tylko rasowi malkontenci mogliby narzekać na to, że kilkanaście (na ponad 300) filmów zmieniło swoje miejsce w repertuarze.
Zwierzyniecka impreza kusi, z roku na rok, coraz bardziej. Do chwalebnej historii 10. edycji przejdzie na pewno plenerowa projekcja "Generała" Bustera Keatona, ilustrowana muzyką w wykonaniu zamojskiej Orkiestry Symfonicznej im. Karola Szymanowskiego, pod batutą Rafała Rozmusa. W pamięci zapadną także liczne spotkania z twórcami: Włochem Pupim Avatim i rodzimymi ludźmi kina: Januszem Zaorskim, Marcinem Koszałką, Pawłem Wysoczańskim, Stanisławem Zawiślińskim, Jackiem Głombem, Barkiem Konopką, Jędrzejem Niestrojem, Rafałem Przybyłem, Piotrem Morawskim czy Tomaszem Wolskim.
Wisienką na torcie był, zorganizowany przez Polską Federację Dyskusyjnych Klubów Filmowych, konkurs prelegentów filmowych, w czasie którego dziesiątka gniewnych ludzi polskiego filmoznawstwa wznosiła się na wyżyny kinowego krasomówstwa.
Letnia Akademia Filmowa w żadnym wypadku nie stała się jeszcze festiwalowym potworem Frankensteina spod znaku filmów Cormana, nie ma też żadnych znamion karykatury festiwalu w Sundance z serialu "South Park". Wciąż jest to impreza robiona dla uczestników, a nie dla gwiazd, czy krytyków.
Jubileuszowa edycja nie miała kalibru magnum 44, którym Clint Eastwood mógłby zawojować połowę Nowego Jorku, była raczej mieszczącym się do damskiej torebki, pięknie wykonanym dwustrzałowcem Dillingera. Taka forma i kaliber są idealnie skrojone dla tego rodzaju filmowego wydarzenia.
Pozostaje więc mieć nadzieję, że 11. edycja LAF'u nie pójdzie w stronę "wyścigu zbrojeń", gdyż trzeba pamiętać, że im większa siła rażenia, tym trudniej utrzymać broń w rękach.
Bartosz Stoczkowski, Zwierzyniec