Michał Wiśniewski w programie "Twoja Twarz Brzmi Znajomo". Jakim będzie jurorem?
Po przerwie powrócił nie tylko na scenę, ale także do fotela jurorskiego. Michał Wiśniewski już niedługo pojawi się w znanym show Polsatu "Twoja Twarz Brzmi Znajomo", gdzie będzie oceniać zmagania uczestników.
Odmówiłeś udziału w roli jurora w pierwszej edycji "Twoja Twarz Brzmi Znajomo", choć wziąłeś udział w nagraniach do odcinka pilotażowego. Co musiało się wydarzyć, żebyś jednak wrócił tutaj w tej samej roli?
Michał Wiśniewski: - Minęło kilka edycji i myślę, że "Twoja Twarz Brzmi Znajomo" pokazała w tym czasie, że jest naprawdę programem czysto rozrywkowym, bez żadnego spinania się, bez walki o życie, o karierę. Tu nikt nie jest w stanie nic stracić. I to tak naprawdę pokazuje ten program. Nie za każdym razem wygrywa ta sama osoba. Jednym razem dana osoba lepiej wpasuje się w rolę i lepiej się przygotuje, druga mniej. Następnym razem może być zupełnie odwrotnie.
- Mnie to przypomina moje dawne czasy, kiedy z Jackiem [Jacek Łągwa - przyp. red.] wystartowaliśmy w klubie karaoke. Oprócz nas była wtedy cała masa ludzi, którzy wcielali się w zagraniczne gwiazdy, śpiewające piosenki. Choćbym nie wiem co zrobił, trudno mi będzie zbliżyć się do Freddiego Mercury'ego, ale do Leonarda Cohena już bardziej. I dla mnie to jest tak naprawdę powtórka z rozrywki, bo ja się wziąłem z karaoke. Tak jak Goethe kiedyś powiedział: "Gdzie słyszysz śpiew - tam wchodź, tam dobre serca mają". Nie ma sensu dorabiać do tego większej ideologii.
Jak sądzisz, kto będzie miał trudniejsze zadanie? Uczestnicy, często również koledzy po fachu, przygotowując się do występów czy ty, oceniając ich?
- Koledzy po fachu też mnie oceniają, często na co dzień. Ja w ogóle wychodzę z założenia, że jeśli masz powiedzieć coś złego, to nie mów wcale. Oczywiście mówię w kontekście komentowania czegoś publicznie. Słyszałem takie głosy, że tutaj cały czas każdy sobie tylko lukruje. To nie chodzi o to, bo jeśli nie ma czego krytykować, to nie krytykujemy. Wiadomo, że na kimś jeden występ będzie robił większe wrażenie, inny gorsze. Dla każdego z jurorów coś innego będzie ważne.
- Kiedy patrzyłem na występy, podczas których robiono Michała Wiśniewskiego, a robiono je chyba czterokrotnie w tych 14. edycjach, to widziałem, kto wyglądał lepiej, kto gorzej. Każdy z uczestników próbował chrypieć. Ja nigdy tak nie śpiewałem, zawsze robiłem to delikatnie. A każdy próbuje to przerysować. O takich rzeczach można powiedzieć. O co chodzi w tym programie? O to, żeby dobrze się w nim bawić, bo to jest program rozrywkowy, a nie żeby ktoś maksymalnie zbliżył się do oryginału. Przynajmniej dla mnie, ale może koleżanki i kolega ściągną mnie na ziemię.
Ich Troje od prawie 26 lat nieprzerwanie skupia rzeszę fanów. Ostatnio wróciliście do koncertów. Co jeszcze u was słychać?
- Schudłem 10 kilogramów, byłem na diecie, więc na scenie czuję się fantastycznie. Mieszczę się w każdy kostium, przeżywam rewitalizację. Tak naprawdę to nastąpiło takie spowolnienie, bo nagraliśmy płytę muzycznie, ale nie nagraliśmy wokali, więc w międzyczasie tworzymy nowe rzeczy. Wbrew pozorom nie chcieliśmy w trakcie pandemii wydawać czegoś, czego nie będziemy w stanie ograć koncertowo. Nic na siłę.
Mimo to Ich Troje nadal jest w świadomości wielu osób, czy to puszczane na imprezach, czy słuchane w samotności.
- My generalnie mamy taki rozstrzał muzyczny, że i ci, co czują się samotni, i ci, co mają życiowego doła, i ci co poznali się przy naszych piosenkach, znajdą w nich coś dla siebie. Czasami tłumaczę, że niektóre teksty napisane lata temu straciły już dla mnie na aktualności, ale w danym momencie zarejestrowały jak pamiętnik to, co w danym momencie czułem. I ty możesz się tak dzisiaj czuć, ale zrób wszystko, żeby z tego marazmu wyjść.
Czytaj więcej:
Kacper Kuszewski odchodzi z "Twoja Twarz Brzmi Znajomo"
Wielkie zmiany w "Tańcu z Gwiazdami". Nowy juror, nowa prowadząca, nowy dzień emisji
Muzyka jest też jakimś zapisem rozwoju danego artysty.
- Ja mam z tym trochę problem. Jak zaczynałem, nie było takich mediów jak YouTube, Facebook, Instagram. To wszystko się pojawiło lata później i teraz każdy anonimowo może być komentatorem rzeczywistości, co powoduje, że mało czasu pozostaje na rozmowę. Nikt nie ma czasu i to jest chyba najgorsze, że czytamy między wierszami, między szlagwortami, headline'ami, które zostają w naszej pamięci, a co artysta miał na myśli już nikogo nie interesuje.
Rozmawiała Karina Pompa/AKPA