Chris Cugowski w "Twoja Twarz Brzmi Znajomo": Dam z siebie wszystko
Syn legendy polskiej muzyki, Krzysztofa Cugowskiego i jego imiennik, w Wielkiej Brytanii znany jako Chris Cugowski, ma zaledwie 22 lata, a już robi międzynarodową karierę. Wystąpił w cieszącym się ogromną popularnością serialu Netfliksa "Bridgertenowie", a niebawem zobaczymy go w programie "Twoja Twarz Brzmi Znajomo".
Grasz na kilku instrumentach, pochodzisz z rodziny o znamienitych tradycjach muzycznych, a w dodatku studiujesz aktorstwo. To wręcz idealna kompozycja talentów do udziału w programie "Twoja Twarz Brzmi Znajomo". Masz apetyt na zwycięstwo?
Chris Cugowski: - Powiedziałbym, że dla mnie największą ambicją jest danie z siebie wszystkiego podczas każdego występu. Niekoniecznie samo zwycięstwo. Wiadomo, że "kołowrotek" nie zawsze jest przychylny naturalnym warunkom wokalnym i fizycznym uczestników, jednak największe wyzwanie polega na pokonaniu tych przeciwności i dostosowaniu się najlepiej, jak się potrafi.
Od szkoły średniej kształcisz się w Wielkiej Brytanii. Do Polski wróciłeś z powodu pandemii. Jak czujesz się, będąc znów w kraju?
- Naprawdę świetnie. Miałem szczęście, bo udało mi się skończyć studia akurat w momencie, kiedy wszedł pierwszy lockdown. Większość czasu w Polsce spędziłem na odnawianiu znajomości, wiadomo, z czasem niektóre się zacierają, a zza granicy nie miałem jak ich utrzymywać oprócz okazjonalnego telefonu lub wiadomości. Teraz mam wrażenie, że zaaklimatyzowałem się już w pełni i bardzo mnie to cieszy.
Twój ojciec powiedział kiedyś: "Mam nadzieję, że chociaż on będzie robił coś innego, bo wystarczy już trzech Cugowskich na scenie muzycznej". Jak zareagował na twoją decyzję o udziale w programie "Twoja Twarz Brzmi Znajomo"?
- Bardzo się ucieszył. Powiedział, że to jest zdecydowanie odpowiedni program dla mnie, bo łączy wszystko to, co lubię, czyli śpiewanie, aktorstwo i... przymrużenie oka.
Nie ukrywasz, że bracia są dla ciebie inspiracją, ale nie chciałeś, być "kolejnym Cugowskim, który poszedł w muzykę". A tymczasem...
- Z muzyką miałem do czynienia od najmłodszych lat, zawsze była ona obecna w moim życiu. Brałem lekcje śpiewu oraz gry na instrumentach ale traktowałem to bardziej hobbistycznie. Natomiast tutaj nadarzyła się okazja zaprezentowania się również od strony aktorskiej. Nigdy nie powiedziałem definitywnego "nie" muzyce, ale nigdy nie planowałem, żeby stała się moją główną drogą życiową. Na razie nie traktuje tego jako "pójścia w muzykę", a bardziej na zasadzie rozrywki i aktorskiego ćwiczenia.
W kogo najbardziej chciałbyś wcielić się w trakcie rywalizacji?
- Bardzo lubię klimaty rockowe oraz funkowe. Najbardziej pewnie chciałbym spróbować old schoolowego rock'n'rolla w stylu Elvisa Presleya, którego fanem zostałem, przygotowując się do musicalu, składającego się z jego repertuaru.
Jak oceniasz swój potencjał w imitacji kobiecego głosu?
- Myślę, że będzie to zdecydowanie duże wyzwanie. Mój głos jest z natury dość niski, jestem barytonem z naleciałościami na tenora. Imitacja piosenkarek będzie ode mnie wymagała sporo przygotowań, nie mówiąc już o nauce kobiecych ruchów. Mam tylko nadzieję, że jeżeli przyjdzie co do czego, to obronię się najlepiej jak umiem.
Twój występ w serialu "Bridgertonowie" zelektryzował Polaków. Jak otrzymałeś w nim rolę?
- Stało się to przez agencję castingową w Anglii. Pewnego dnia dostałem informację o, wtedy jeszcze, anonimowym projekcie. Zaciekawiony poszedłem na casting, gdzie zostałem bardziej wtajemniczony. Niespełna dwa tygodnie później szedłem już na przymiarki kostiumu oraz dostałem zakaz chodzenia do fryzjera i... golenia baczków. Oczywiście na potrzeby produkcji.
Co najbardziej zaskoczyło cię na planie tej popularnej produkcji Netfliksa?
- Rozmach i skala tego wszystkiego. Nawet najmniejszy detal był dopięty na ostatni guzik. Pamiętam, że na ucztach cała sala była przepełniona rekwizytami, których później nie było widać na ekranie nawet przez chwilę. Przygotowywano plany zdjęciowe nie tylko pod ujęcia, ale też atmosferę.
Serial okazał się ogromnym hitem. Posypały się kolejne aktorskie propozycje?
- Kilka się znalazło, z czego oczywiście bardzo się cieszę. Na razie jeszcze za wiele nie mogę zdradzać, ale na pewno teraz nie mogę narzekać na nudę!
Nie ukrywasz, że chcesz robić karierę za granicą. Jak chcesz to osiągnąć?
- Zacząłem już nieźle orientować się na rynku brytyjskim, ale na ten moment planuję jeszcze dłuższą chwile zostać w Polsce. Reguła jednak jest podobna, być w jak największej ilości miejsc, posiadać jak najwięcej materiału w swoim portfolio i czekać na łut szczęścia. W tej branży niestety to ostatnie jest najistotniejsze. Być w odpowiednim czasie w odpowiednim miejscu.
A gdybyś jednak został w kraju? Myślisz, że w Polsce znajdą się dla ciebie ciekawe propozycje?
- Czas pokaże. Nasze produkcje stoją na bardzo wysokim poziomie, niekiedy dorównując tym zagranicznym. Myślę, że na pewno znajdą się projekty ciekawej treści i mam tylko nadzieję, że nadarzy się okazja, żebym mógł się z nimi związać. Ale tak ja wspominałem, to dopiero plany na przyszłość. Ja natomiast jestem zwolennikiem życia tu i teraz.
Jakie jest twoje największe aktorskie marzenie?
- Zagrać w produkcji, w której będę mógł się wcielić w postać, która dla mnie samego będzie zagadką. Osobę, którą będę musiał zrozumieć u podstaw. Uwielbiam bohaterów nieoczywistych, wielowarstwowych. Niekiedy postacie dwuwymiarowe służą fabule i maja swoje miejsce, natomiast mam niesamowitą frajdę, kiedy postać siedzi mi w głowie również poza pracą.
Masz już zawodowe plany na najbliższą przyszłość?
- Powiedzmy, że mam szkic. Jak to jednak będzie wyglądało w pełnej krasie, dopiero się przekonam.