Drew Barrymore odwołała premierę swojego programu. Aktorka ugięła się pod krytyką
„Brak mi słów, aby wyrazić moje najgłębsze przeprosiny wobec każdego, kogo skrzywdziłam i, oczywiście, naszego niesamowitego zespołu, dzięki któremu ten program stał się tym, czym jest dzisiaj” – napisała na Instagramie Drew Barrymore, krótko po tym, jak spadła na nią fala krytyki. Aktorka planowała wyemitować pierwszy odcinek czwartego sezonu dziennego talk show „The Drew Barrymore Show, mimo trwającego strajku scenarzystów. Ostatecznie zdecydowała się odwołać premierę.
Na początku maja twórcy należący do Amerykańskiej Gildii Scenarzystów rozpoczęli strajk, do którego w lipcu dołączyli aktorzy. Jego uczestnicy domagają się podniesienia płacy minimalnej, adekwatnych do popularności danego tytułu tantiem od serwisów streamingowych oraz ograniczenia wykorzystania sztucznej inteligencji w procesie powstawania scenariuszy. Choć w obliczu trwających protestów wstrzymano realizację większości popularnych programów telewizyjnych, solidarnością ze strajkującymi nie wykazała się Drew Barrymore. Aktorka ogłosiła niedawno, że 18 września rozpocznie się emisja czwartego sezonu jej "The Drew Barrymore Show".
Decyzja laureatki Złotego Globu wywołała ogromne oburzenie jej fanów i kolegów z branży rozrywkowej. "To, co robisz, pozostaje w całkowitej sprzeczności z założeniami strajku i ignoruje żądania związków zawodowych. To nie tylko wielkie rozczarowanie dla fanów, ale też potężna wiadomość dla młodych twórców, którym właśnie oznajmiłaś, że twoje własne odczucia są ważniejsze niż przyszłość całej naszej branży" - skomentowała podcasterka Kelsey McKinney. "Nigdy więcej nie będę cię wspierać i upewnię się, że wszyscy, których znam, także przestaną. Nie zapomnimy ci tego" - grzmiał scenarzysta i producent telewizyjny Travis Helwig.
Jak donoszą zagraniczne media, już pierwszego dnia nagrań doszło do nieprzyjemnego incydentu. Osoby, które siedziały na widowni mając na sobie przypinki z symbolem strajku, były wypraszane ze studia. Barrymore opublikowała później emocjonalne nagranie, w którym przeprosiła protestujących scenarzystów, z trudem powstrzymując łzy. "Sytuacja jest bardzo skomplikowana, ale chcę, by wszyscy wiedzieli, że moją intencją nigdy nie było zadanie komukolwiek bólu. Z całego serca przepraszam scenarzystów, przepraszam związki zawodowe" - kajała się gwiazda.
Ostatecznie Barrymore ugięła się pod presją i odwołała zaplanowaną na dziś premierę nowego sezonu "The Drew Barrymore Show". "Wsłuchałam się w wasze opinie i podjęłam decyzję o wstrzymaniu emisji programu do czasu zakończenia strajku. Brak mi słów, aby wyrazić moje najgłębsze przeprosiny wobec każdego, kogo skrzywdziłam i, oczywiście, naszego niesamowitego zespołu, dzięki któremu ten program stał się tym, czym jest dzisiaj. Naprawdę staraliśmy się znaleźć najlepsze wyjście z tej sytuacji, by ruszyć naprzód. Mam szczerą nadzieję, że wkrótce pojawi się korzystne rozwiązanie dla całej naszej branży" - napisała na Instagramie aktorka.
Drew Barrymore sławę zdobyła już jako kilkulatka. Po roli w "E.T." stała się jedną z najbardziej znanych aktorek na świecie. Widniała na okładkach wielu czasopism, przeprowadzano z nią setki wywiadów. Kilka nieudanych ról (m.in. w thrillerze "Podpalaczka") spowodowało jednak, że Hollywood przestało się nią interesować - telefon jej agenta milczał. Dziewczynka załamała się. W wieku 10 lat popadła w alkoholizm, szybko też uzależniła się od narkotyków. Kuracje w ośrodkach odwykowych nie pomagały, a Barrymore zaliczyła nawet próbę samobójczą. Z nałogów udało jej się wyjść dopiero kilka lat później.
Lata 90. XX wieku okazały się jej triumfalnym powrotem. Na początku dekady oglądaliśmy ją m.in. w takich filmach, jak "Trujący bluszcz", "Guncrazy - zawsze strzelaj dwa razy", "Podwójne wcielenie", "Chłopaki na bok", "Szalona miłość" i "Wystrzałowe dziewczyny".
Dzisiaj Drew Barrymore ma na koncie prawie 70 ról. Takie produkcje, jak "50 pierwszych randek", "Aniołki Charliego", "Wszyscy mają się dobrze", "Dziewczyna z marzeniami" i "Kobiety pragną bardziej" przyniosły jej milionowe gaże i rzesze fanów.