"Rolnik szuka żony 5": Życie napisze ciąg dalszy
Każdy coś tu wygrał, choć nie zawsze było łatwo. Uczestnicy otwierali swoje serca i dokonywali trudnych wyborów na oczach milionów widzów. Zbliża się wielki finał i ostateczne decyzje!
"Miłość ci wszystko wybaczy..." - nuci Marta Manowska w oczekiwaniu na podsumowujące spotkanie z Grzegorzem, Łukaszem, Krzysztofem, Janem i Markiem, czyli uczestnikami piątej edycji tak lubianego programu "Rolnik szuka żony".
Po chwili przysiadają się do niej eleganccy mężczyźni, którzy odważyli się na oczach milionów widzów walczyć o swoje szczęście...
Za nimi długie i szczere spotkania oko w oko z uczestniczkami i prowadzącą oraz powrót do wydarzeń, które rozegrały się na oczach kamer, ale również w realnym życiu, bo ich ciąg dalszy pisze już codzienność.
- Lubię historie z happy endem. Jednak tego, co wydarzyło się w moim domu, nie porównałbym do kina. To było samo życie, a nie żaden film - mówi najmłodszy uczestnik, Krzysztof.
- Nie szukam księżniczki z bajki, ale moja wybranka musi mieć w sobie to coś, żeby mnie urzekła. To coś może kwitnie, ale na razie nie chcę nic zdradzać. Jestem dobrej myśli - dodaje.
Także najbardziej emocjonalny bohater tej edycji, Łukasz, jest pełen optymizmu.
- To, co się wydarzyło, przeszło moje najśmielsze marzenia. Długo byłem sam. Nie boję się uczucia. Mam miejsce w sercu, które chcę wypełnić. I ta strzała Amora trafiła mnie celnie - przyznaje zakochany rolnik. - Jeśli ktoś się waha, czy warto wziąć udział w tym programie, mówię: "tak"! Jestem tego najlepszym przykładem.
Nikt z uczestników nie zaprzecza słowom kolegi. Wszyscy zapewniają, że zrobiliby to jeszcze raz. Trzeba tylko być cierpliwym i otwartym, a kiedy los stawia na drodze tę właściwą osobę, to czuje się to całym sercem.
- Zgłaszając się do programu, pokonałam swoją nieśmiałość. Wszyscy gratulują mi odwagi. Zdałam sobie sprawę, że muszę bardziej racjonalnie podchodzić do życia i do poznawania mężczyzn - mówi Ola, kandydatka do serca Marka. - Wierzę, że każdy ma zapisaną tę drugą, właściwą połówkę - dodaje kobieta.
W hotelowym hallu, gdzie realizowany jest finałowy odcinek, panuje cisza wpisująca się w przebieg zdarzeń rozgrywających się za zamkniętymi drzwiami w pokoju zwierzeń.
Jak mówi Marta Manowska, największym sukcesem programu jest to, że każda edycja kończy się happy endem. Sześć związków i sześcioro dzieci: to bilans trzech poprzednich sezonów.
- Każda historia, którą opowiadamy, ma szczęśliwe zakończenie, bo każdy sobie coś wyjaśnił, wyciągnął wnioski, przejrzał się w oczach drugiego człowieka - ocenia prowadząca. - Ktoś się zmienił, zauważył coś w sobie, dowiedział się czegoś o sobie - dodaje i zdradza, że na koniec tej edycji czeka nas kilka miłych niespodzianek.
- Finał to wielkie emocje. Wymaga ekstremalnego skupienia. To tak, jakby czas się na chwilę zatrzymał. Wtedy chodzimy wokół uczestników na palcach - przyznaje dziennikarka.
Trwają ostatnie zdjęcia, a na koniec najprzyjemniejszy moment: gasną światła, wyłączają się kamery, a wszyscy stają obok siebie i dziękują sobie za wspólnie spędzony czas. Do tego dochodzi świadomość, że to wcale nie koniec większości historii. Życie bowiem napisze ciąg dalszy.
Beata Banasiewicz
Dodajemy, że w finale programu pojawią się kobiety, które nie zostały przez rolników wybrane. Z Łukaszem przed kamerami spotka się między innymi Paulina, z którą rolnik rozstał się w burzliwych okolicznościach (czytaj więcej tutaj).
Podczas finałowego odcinka kandydatka na żonę Łukasza powie mu, krzycząc: "Boisz się mocnych kobiet, bo nie masz jaj po prostu!". Tę scenę można było zobaczyć pod koniec ostatniego odcinka produkcji TVP. Co na to rolnik?
Finał piątej edycji programu "Rolnik szuka żony" już w najbliższą niedzielę, 2 grudnia 2018 roku, w TVP1.
***Zobacz materiały o podobnej tematyce***