Tusk: Bez patriotycznych tonów
Premier Donald Tusk powiedział we wtorek, że jakiekolwiek uniesienia o charakterze patriotycznym, czy politycznym w przypadku sprawy Romana Polańskiego są nie na miejscu.
"To jest sprawa, która oczywiście dotyczy wybitnego polskiego reżysera i rzeczywiście sprzed bardzo wielu lat, ale jest to sprawa o gwałt, o uprawianie seksu z dzieckiem i nie możemy mieszać do tego polityki, czy wpadać właśnie w takie patriotyczne tony" - mówił premier, pytany czy ministrowie kultury Bogdan Zdrojewski i spraw zagranicznych Radosław Sikorski nie przesadzili w obronie Romana Polańskiego.
Zdrojewski mówił w niedzielę w TVN24 o zatrzymaniu Polańskiego w kontekście wycofania się Amerykanów z planów budowy tarczy antyrakietowej czy m.in. nierozwiązania kwestii wiz dla Polaków.
"Zalecam wszystkim moim urzędnikom większą powściągliwość, to nie znaczy, że Roman Polański nie zasługuje na pomoc o charakterze konsularnym, pomoc prawną, jeśli będzie taka potrzeba - jak każdy polski obywatel w takiej sytuacji. Ale nie widzę powodu abyśmy - czy to moi ministrowie czy ktokolwiek w Polsce - robili z tego sprawę o charakterze narodowym" - zaznaczył premier.
Dopytywany, czy to znaczy, że list ministra Sikorskiego ws. Polańskiego był błędem, premier odparł: "To była inicjatywa ministra Sikorskiego, który powodował się pozytywnymi emocjami wobec wybitnego twórcy".
Sikorski poinformował w poniedziałek, że ostatecznie uzgodnił z szefem francuskiej dyplomacji Bernardem Kouchnerem treść listu do amerykańskiej sekretarz stanu Hilary Clinton w sprawie Romana Polańskiego. "Oby był skuteczny, gdyż Roman Polański jest wielkim artystą, bardzo zasłużonym dla Polski" - mówił Sikorski, który odbywa obecnie podróż po Afryce.
Polański, który ma zarówno polskie, jak i francuskie obywatelstwo, został w sobotę wieczorem zatrzymany na lotnisku w Zurychu i umieszczony w areszcie ekstradycyjnym na podstawie amerykańskiego nakazu aresztowania z 1978 roku. Amerykański wymiar sprawiedliwości zarzuca Polańskiemu, że w roku 1977 w willi aktora Jacka Nicholsona w Hollywood uwiódł 13-letnią wówczas Samanthę Gailey. W stanie Kalifornia czyn lubieżny z nieletnią klasyfikowany jest automatycznie jako gwałt.
Więcej informacji na ten temat znajdziecie w naszym raporcie specjalnym!