Reklama

"Faworyta" [recenzja]: Dzika zabawa z ziarnem goryczy

Niepokorny Grek Yorgos Lanthimos, autor "Kła", "Lobstera" i "Zabicia świętego jelenia", porywa nas w kolejną szaloną podróż. Tym razem oprowadza nas po brytyjskim dworze - ze wszystkimi jego intrygami, walką o władzę, wpływy i miejsce w łożu królowej. Wszystko to wśród zapierających dech w piersi zdjęć, barokowej muzyki i bajecznych kostiumów. Aktorsko "Faworyta" to tour de force. 10 nominacji do Oscara to mało!

Niepokorny Grek Yorgos Lanthimos, autor "Kła", "Lobstera" i "Zabicia świętego jelenia", porywa nas w kolejną szaloną podróż. Tym razem oprowadza nas po brytyjskim dworze - ze wszystkimi jego intrygami, walką o władzę, wpływy i miejsce w łożu królowej. Wszystko to wśród zapierających dech w piersi zdjęć, barokowej muzyki i bajecznych kostiumów. Aktorsko "Faworyta" to tour de force. 10 nominacji do Oscara to mało!
Kadr z filmu "Faworyta" /materiały prasowe

Yorgos Lanthimos funduje nam iście królewską ucztę - dla zmysłów i umysłu. Gdyby historię przyjaźni Sarah Churchill i królowej Anny Stuart opowiedzieli spece od kina kostiumowego w BBC, otrzymalibyśmy film zgrabny, bez wątpienia świetnie zagrany i dobrze opowiedziany, ale do bólu przewidywalny, prawdopodobnie optymistyczny, a przynajmniej umiarkowanie pozytywny w wydźwięku. Miłość by zwyciężyła, dobro wzięło górę. Tymczasem "Faworyta" złudzenia odrzuca. Nad historią górują absurd i humor, acz stopniowo, wraz z każdym kolejnym rozdziałem, robi się coraz mroczniej. Nieokiełznana zabawa ustępuje miejsca gorzkiej refleksji, a kpina przekształca się w bolesną wiwisekcję rzeczywistości i społecznych powiązań. Wszyscy prowadzą swoje gierki i zakładają kolejne maski, stając się ich więźniami.

Reklama

"Zawsze jestem po swojej stronie" - z pięknym brytyjskim akcentem obwieszcza w jednej ze scen Emma Stone, która wciela się w Abigail Masham, tytułową faworytę Anny i kuzynkę księżnej Sarah Churchill. To właśnie wokół tego trójkąta koncentruje się akcja, luźno inspirowana prawdziwą rywalizacją pomiędzy kobietami.

Fakty pozostawmy historykom. Punkt wyjścia jest z nimi zbieżny. Abigail, jedna z 22 kuzynostwa Sarah, na dwór przybywa w gwałtownej potrzebie, w bardzo dla siebie niesprzyjających okolicznościach majątkowych. Szlachetne urodzenie pieniędzy nie zastąpi, ale przynajmniej otwiera niektóre drzwi. Na dwór chociażby. Sarah przybycie krewnej przyjmuje niechętnie i w imperialnej hierarchii najchętniej zostawiłaby ją na samym dole, wśród kucht i służby. Abigail to jednak dziewczyna uboga, ale inteligentna i urodziwa. Czaru swojego doskonale świadoma. Do tego sprytna, żeby nie powiedzieć chytra: tu dyskretny uśmiech, tam łza, tu życzliwość, tam złośliwość. I seks - najpotężniejsze wśród oręż, którymi dysponuje. Chociaż królestwo wita ją upadkiem w błoto, ona dziarsko ociera twarz i wkracza na salony, wkrótce owijając sobie Annę dookoła paluszka. Za plecami coraz bardziej wściekłej Sarah, której do tej pory królowa słuchała bez zająknięcia.  

Rywalizacja na ekranie bardzo często bywa intrygująca. Ale "Faworyta" to nie tylko przednia historia, ale przede wszystkim popis aktorski. Rachel Weisz, Emma Stone i Olivia Colman nie podkradają sobie wzajemnie scen - grają w jednej drużynie, dla jednego efektu.

Emma jest nie tylko bardzo "brytyjska", ale i na przemian słodka i bezwzględna, niewinna i drapieżna, błyskawicznie zakłada nowe maski. Weisz jest z kolei trochę, jak Bette Davis z "Wszystko o Ewie". Jej Sarah znajduje się identycznej sytuacji, co Margo Channing i musi walczyć o swoją pozycję, chwytając choćby i za pistolet! Napięcie pomiędzy aktorkami sięga zenitu. Emma prycha, Rachel syczy, a widz turla się ze śmiechu. Tak też reaguje na monarsze wybuchy Anny. Colman ("Broadchurch"), jest cudownie groteskowa i tragiczna zarazem. W całej farsowej oprawie, którą przygotowali dla niej Yorgos Lanthimos oraz scenarzyści Deborah Davis i Tony McNamara, pozostaje człowiekiem: cierpiącą kobietą i osamotnioną władczynią.

Żonglerkę nastrojami wspiera również operator Robbie Ryan. Od czasu do czasu puszcza do widza oko, nawiązując do "Barry'ego Lyndona", a także "Amadeusza". Czasem przesadza, kiedy indziej tonuje wszechobecny w kostiumach, scenografii i muzyce (Bacha, Vivaldiego i Händla) przepych. Bez obaw - barokowość nie przytłacza "Faworyty", raczej stanowi jeszcze jedną z jej atrakcji. Wszystko jest w tym filmie na wskroś współczesne i - jak na Lanthimosa - wyjątkowo czytelne. Wielbiciele delikatnych i grzecznych romansów spod znaku Jane Austen czy sióstr Brontë mogą czuć się odrobinę skonfundowani i onieśmieleni. Wielbiciele Lanthimosa pokochają go chyba jeszcze bardziej!

9/10

"Faworyta" (The Favourite), reż. Yorgos Lanthimos, Wielka Brytania, USA, Irlandia 2018, dystrybutor: Imperial - Cinepix, premiera kinowa: 8 lutego 2019 roku.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Faworyta
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy