Wpadki w "M jak Miłość"
Na każdym planie, czy to serialu czy filmu, zdarzają się ekipie wpadki. Czasem wywołają chwilę grozy, najczęściej śmiech. A co wspominają aktorzy "M jak Miłość"?
Witold Pyrkosz znany jest z tego, że nie uczy się swoich tekstów. Potem ratuje się porozrzucanymi wszędzie kartkami, np. na talerzu lub... drzewie.
"Gdy kręciliśmy scenę w ukochanym sadzie Lucjana miałem powiedzieć swój monolog. Siąpił deszcz, a ja postanowiłem, że będę mówić do drzewa" - wspomina Pyrkosz - "Powiesiłem kartkę z tekstem na drzewie tak, by nie było jej widać w kamerze. Nagle podchodzi do mnie inżynier dźwięku i mówi: Witek, słychać szelest papieru. A ja na to: Rysiu, bo to są jabłka papierówki.
Serialowy Lucjan Mostowiak zna też przyczyny popularności serialu. "Dlaczego cieszy się popularnością? Bo gram w nim główną rolę" - śmieje się.
Marcin Mroczek przyznał z kolei, że raz faktycznie zdarzyło się, że zagrał za niego Rafał. Jednak nie udało się im oszukać swoich fanów. "Chociaż był w czapce i szaliku, fani i tak to zauważyli" - wspomina Marcin.
"Miałem kiedyś sytuację, którą wszyscy do tej pory wspominają ze śmiechem" - mówi Przemysław Cypryański. Kręcił scenę spotkana Kuby z Magdą i jej tatą w centrum handlowym, gdy nie było jeszcze klientów. Jego bohater właśnie miał wejść do środka, jednak Przemek uświadomił sobie, że żuje gumę i musi ja gdzieś wyrzucić.
"Nie mogłem znaleźć kosza na śmieci, w końcu zobaczyłem go kilkanaście metrów dalej. Rozpędziłem się, przeskoczyłem i wylądowałem w... wodzie" - opowiada aktor - "Wskoczyłem do fontanny! Wszyscy zaczęli się śmiać i bić brawo".