Oscary 2024
Reklama

Laureat Oscara odpowiedział na znaczące pytanie. "Dramatyczna potrzeba rozpaczy"

Oscarowa noc zdecydowanie należała do twórców i obsady "Oppenheimera". Christopher Nolan wyszedł z gali ze statuetkami za reżyserię oraz najlepszy film. Podczas rozmowy z mediami odpowiedział na bardzo znaczące pytanie.

"Oppenheimer" wielkim wygranym Oscarów 2024

"Oppenheimer" Christophera Nolana okazał się największym zwycięzcą 96. gali rozdania Oscarów. Produkcja otrzymała aż siedem statuetek, w tym za najlepszy film, reżyserię i dwie role męskie: pierwszoplanową (Cillian Murphy) oraz drugoplanową (Robert Downey Jr.). Ponadto wyróżniono muzykę, zdjęcia i montaż w filmie.

Reklama

Najnowszy film Nolana przedstawia historię J. Roberta Oppenheimera, zwanego "ojcem chrzestnym bomby atomowej". Amerykański naukowiec w czasie II wojny światowej pełnił funkcję dyrektora naukowego "Projektu Manhattan" - przedsięwzięcia służącego skonstruowaniu pierwszej w historii bomby atomowej. 

Po opracowaniu śmiercionośnego narzędzia Oppenheimer zaangażował się w działalność na rzecz ograniczania wykorzystywania broni jądrowej, stając się jednym z największych symboli pacyfizmu. "Zrobiliśmy film o człowieku, który stworzył bombę atomową. Chciałbym zadedykować tę nagrodę wszystkim, którzy zaprowadzają pokój na świecie" - mówił po odebraniu Oscara Cillian Murphy.

Odebrał Oscara i zapomniał, co powiedział. "Jestem trochę oszołomiony"

Christopher Nolan: "Dramatyczna potrzeba rozpaczy"

Laureaci Oscarów po otrzymaniu statuetek udają się do press roomu, gdzie czekają na nich dziennikarze z całego świata. Nie inaczej było również w przypadku Christophera Nolana, który trafił tam razem z innymi twórcami filmu - Emmą Thomas i Charlesem Rovenem. Reżyser zadecydował się jednak odpowiedzieć tylko na jedno pytanie, ale bardzo znaczące pytanie: "Co młodzi ludzi, którzy zobaczą twój film, mogą zrobić, żeby nie wykorzystywać broni do szerzenia nienawiści?".

"Nie lubię mówić o przesłaniach w moich filmach, bo uważam, że jeśli kino jest dydaktyczne, to nie pracuje dramaturgicznie. Ale po ukończeniu filmu, było dla mnie bardzo uderzające, gdy zobaczyłem, jak on rezonuje z widownią. Kiedy zacząłem pracować nad tym projektem, powiedziałem o tym mojemu synowi. Odpowiedział, że młodzi ludzie nie są dziś specjalnie zainteresowani tematem broni nuklearnej. Że to nie jest coś, co ich przeraża" - zaczął swoją wypowiedź reżyser. 

Nolan dodał, że "Oppenheimer" stał się dla niego sposobem, by zmienić to myślenie. "Film stał się dla mnie sposobem na to, żeby to zmienić. I żeby uświadomić tę kwestię ludziom. Film kończy się w sposób, który nazwałbym dramatyczną potrzebą rozpaczy. Ale w rzeczywistości nie uważam, żeby desperacja była odpowiedzią na pytania nuklearne" - przyznał. 

"Jeśli przyjrzeć się temu, co się od 1945 roku zmieniło, można zauważyć, że nastąpiła redukcja liczby broni nuklearnej. Od 1967 roku zmniejszyła się o prawie 90 procent. W ostatnich latach wiele to poszło w złą stronę. Bardzo ważne jest, żeby zamiast rozpaczy szukać adwokatów, na przykład organizacji, które pracują na tym, żeby wywierać presję na politykach i przywódcach, żeby zmniejszali ilość broni nuklearnej na naszej planecie i uczynili ją bezpieczniejszą" - tak zakończył swoją wypowiedź.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Oppenheimer | Oscary
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy