Oscary 2023
Reklama

Oscary 2023: Najwięksi przegrani? Tom Cruise i James Cameron

Jest dwóch przegranych, którzy w dodatku poczuli się na tyle przegrani, że w ogóle nie zjawili się na tej gali, bo uznali, że brak osobistych nominacji do Oscarów jest dla nich policzkiem. To Tom Cruise i James Cameron - powiedział PAP krytyk filmowy Tomasz Raczek.

Jest dwóch przegranych, którzy w dodatku poczuli się na tyle przegrani, że w ogóle nie zjawili się na tej gali, bo uznali, że brak osobistych nominacji do Oscarów jest dla nich policzkiem. To Tom Cruise i James Cameron - powiedział PAP krytyk filmowy Tomasz Raczek.
Tom Cruise nawet nie pojawił się na tegorocznej oscarowej gali /James Devaney/WireImage /Getty Images

Pytany o ocenę 95. gali rozdania Oscarów, Tomasz Raczek powiedział: "była poprawna i bez skandali, prowadzona przeciętnie i zachowawczo przez Jimmy'ego Kimmela". "Takie też były werdykty akademików, którzy - mam wrażenie - przyznawali Oscary w wielu przypadkach nie tylko za sam film, ale także 'za pewną sprawę do załatwienia'" - ocenił krytyk filmowy.

Oscary 2023: Tomasz Raczek podsumowuje trgoroczne nagrody

"Niewątpliwie 'sprawą do załatwienia' było usankcjonowanie obecności aktorów pochodzenia azjatyckiego w kinie amerykańskim, w kinie hollywoodzkim. Oni byli, ale zawsze w drugim planie, a jeśli pokazywali się - to w produkcjach nie amerykańskich, ale takich, które przychodziły chociażby z Hongkongu" - mówił. "Natomiast byli niedoceniani i za mało zatrudniani" - zaznaczył.

Reklama

Zwrócił uwagę, że "to było m.in. doświadczeniem tegorocznych laureatów Oscarów, jak Michelle Yeoh". "Co prawda, ona miała już okazję być zauważona, bo zagrała w amerykańsko-brytyjskim filmie 'Jutro nie umiera nigdy' z serii przygód Bonda. Wystąpiła też w filmie 'Przyczajony tygrys, ukryty smok', który był produkcją z Hongkongu. Ale mimo że grała i była zauważana - to jednak pozostawała niewidzialna dla Hollywood" - wyjaśnił Raczek.

"Teraz ta jej główna rola w 'Wszystko wszędzie naraz' przyniosła jej deszcz nagród, bo Oscar jest tylko ukoronowaniem całego sezonu, w którym Yeoh na każdym kroku dostawała nagrodę za najlepszą rolę przyznawaną przez kolejne gremia" - ocenił. "Niedawno była to nagroda wręczona przez Gildię Aktorów Amerykańskich, były nagrody przyznawane przez krytyków z różnych stanów, różnych okręgów. Były nagrody od rozmaitych związków twórczych" - przypomniał.

"Te aktorskie Oscary - to podsumowanie sezonu powitania azjatyckich aktorów w kinie amerykańskim. Trochę odbierałem to, jako wynagrodzenie im tych lat, kiedy byli przezroczyści" - powiedział krytyk.

"Co prawda 'Wszystko wszędzie naraz' jest filmem dobrym i nie uważam, że stało się źle, iż dostał aż siedem Oscarów i że został uznany za najlepszy film roku, bo był jednym z filmów, które by mogły na to zasługiwać. Natomiast, takie jednoznaczne skierowanie aż siedmiu Oscarów w ręce twórców jednego filmu - moim zdaniem - trochę zakłóciło proporcje" - stwierdził. "Nie było w tym roku tak, że był tylko ten film, a za nim długo, długo nic. Stawka była dosyć wyrównana" - ocenił ekspert.

Pytany o szanse filmu "IO" Jerzego Skolimowskiego, Tomasz Raczek przypomniał, że "sam Jerzy Skolimowski mówił w wywiadach przed ceremonią rozdania Oscarów, że nie widzi dla siebie szans w tym zestawieniu". "Między innymi dlatego, że producentem zwycięskiego filmu w kategorii najlepszy pełnometrażowy film międzynarodowy 'Na Zachodzie bez zmian' jest Netflix, czyli najpotężniejszy gracz w tej chwili na rynku streamingowym, jeden z najpoważniejszych graczy na rynku filmowym na świecie; dysponujący ogromnymi pieniędzmi" - mówił.

"Budżet przeznaczony na ten film był w dużej części przeznaczony na realizację, ale też w sporej części na promocję i na marketing przedoscarowy, czyli mający na celu zwrócenie uwagi głosujących akademików" - wyjaśnił. "Są to różne formy nacisku, które nie pozostają bez efektów" - zaznaczył krytyk.

"Zdając sobie z tego sprawę, Skolimowski szybko się zorientował, że właściwie nie ma szans w tym starciu" - powiedział. "I znowu tak, jak mówiłem w poprzednim przypadku, 'Na Zachodzie bez zmian' to film bardzo dobry, który zasługuje na nagrodę. Bo w stawce było znowu kilka tytułów, z których każdy miał prawo dostać Oscara" - wyjaśnił Raczek.

Zwrócił uwagę, że "dodatkowo 'Na Zachodzie bez zmian' jest filmem bardzo aktualnym". "Co prawda, opowiada historię z czasów I wojny światowej, ale pokazują ją w sposób tak dojmująco bliski nam, i tak brutalny i bezpardonowy, że my zaczynamy odczuwać to, co czuli w okopach żołnierze w trakcie I wojny - i nagle zdajemy sobie sprawę, że zdjęcia w filmie niewiele się różnią od zdjęć z Ukrainy" - mówił.

"Ponieważ Rosja dzisiaj, sto lat później, stosuje technikę wojenną przypominającą czasy I wojny światowej, kiedy nie liczono się z życiem ludzkim, kiedy żołnierze byli traktowani jak mięso armatnie i wysyłani na rzeź" - tłumaczył. "Wydawałoby się, że sto lat minęło, że cywilizacyjnie się tak rozwinęliśmy, iż nawet, jeśli dojdzie do wojny w XXI wieku - to ona będzie zupełnie inaczej wyglądała niż ta w 1914 r. - a okazuje się, że nie. I ten film 'Na Zachodzie bez zmian' także dlatego robi takie wrażenie, że wydaje się być bardzo bliski temu, co się dzieje w tej chwili w Ukrainie i przeraża" - podkreślił krytyk filmowy.

Oscary 2023: Tom Cruise i James Cameron największymi przegranymi

Pytany, kto był przegranym 95. gali rozdania Oscarów, Raczek powiedział: "jest dwóch przegranych, którzy w dodatku poczuli się na tyle przegrani, że w ogóle nie zjawili się na tej gali, bo uznali, że brak osobistych nominacji do Oscarów jest dla nich policzkiem". "Jeden to Tom Cruise, czyli nie tylko odtwórca głównej roli, ale przede wszystkim producent filmu 'Top Gun: Maverick'" - wskazał.

"On w ubiegłym roku miał ogromne zasługi, ponieważ tak, jak powiedział Steven Spielberg, film 'Top Gun: Maverick' uratował Hollywood w pandemii, kiedy ludzie przestali chodzić do kina; kiedy ciągle nie widzieli w repertuarze kinowym wystarczającego powodu, żeby iść do kina i mówili sobie, że zobaczą filmy jak znajdą się w streamingu" - wyjaśnił. "Pierwszym filmem, który przyciągnął naprawdę miliony widzów do kin na całym świecie był właśnie 'Top Gun: Maverick', który odniósł bardzo duży sukces finansowy, ale też to koło zamachowe całego biznesu filmowego znowu wprawił w ruch" - podkreślił Tomasz Raczek, dodając, że "Hollywood było winne Tomowi Cruise'owi nagrodę za tę historyczną rzecz".

"To wyjście z martwego pola po pandemii - było dla najnowszej historii kina czymś niezwykle ważnym i trudnym do wykonania. Wobec tego wydawało mi się, że jemu się po prostu należy jakaś forma podziękowania" - mówił. "I niewątpliwie jest to film, który został uznany przez widzów za spełniający ich marzenia i oczekiwania" - podkreślił Raczek.

Wskazał, że "drugim przegranym jest twórca filmu 'Avatar: Istota wody' James Cameron". "To film, który spośród filmów ubiegłorocznych najlepiej zarabia. Posuwa do przodu historię kina - tym razem technologicznie" - mówił. "Dostał co prawda jednego Oscara za najlepsze efekty wizualne, ale to nie jest ta skala nagrody, której prawdopodobnie Cameron się spodziewał" - wyjaśnił krytyk filmowy.

"W każdym razie zobaczywszy, co się kroi, jeden i drugi zrezygnowali z przyjścia i nie przyjęli zaproszeń na galę" - podkreślił Tomasz Raczek.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: Oscary 2023 | Tomasz Raczek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy