Oscary 2022: "Coda" i "Diuna" triumfują
Nagrodzona sześcioma Oscarami "Diuna" oraz doceniona trzema statuetkami - w tym za najlepszy film - "CODA" to najwięksi zwycięzcy tegorocznej gali. Porażki poniosły produkcje "West Side Story", "Psie pazury", "Belfast" i "King Richard: Zwycięska rodzina", które otrzymały zaledwie po jednej nagrodzie. Na wypełnionej gwiazdami imprezie nie brakowało niespodzianek, wzruszeń, ale także skandali.
Od kilku dni mówiło się, że niezależny dramat "CODA", skromna i kameralna produkcja, może okazać się czarnym koniem tegorocznych Oscarów. Te głosy nabrały na sile, gdy poznaliśmy laureatów 33. nagród Amerykańskiej Gildii Producentów Filmowych i wyróżnienie dla najlepszego filmu powędrowało niespodziewanie właśnie w ręce twórców komediodramatu Sian Heder.
Na ostatniej prostej "CODA" okazała się lepsza od faworyzowanego przez ostatnie miesiące westernu "Psie pazury" Jane Campion. Produkcja była nominowana w zaledwie trzech kategoriach, ale wszystkie szanse zamieniła na statuetki. Oprócz najważniejszego z Oscarów - za najlepszy film, dołożyła wygrane w kategoriach: najlepszy scenariusz adaptowany (statuetkę odebrała reżyserka Sian Heder) oraz najlepszy aktor drugoplanowy (Troy Kotsur).
"CODA" to remake francuskiego filmu "Rozumiemy się bez słów" z 2014 roku. Produkcja opowiada historię nastolatki, która jest jedyną słyszącą osobą w swojej rodzinie. Gdy rodzinny interes jest zagrożony, musi wybrać między miłością do muzyki, a lękiem przed opuszczeniem domu.
Film miał światową premierę na zeszłorocznym festiwalu Sundance, gdzie zdobył aż pięć nagród, w tym Główną Nagrodę Jury oraz nagrodę publiczności.
Powody do zadowolenia ma także Campion. Nowozelandka odebrała statuetkę za najlepszą reżyserię. Została trzecią kobietą w historii, która triumfowała w tej kategorii po Kathryn Bigelow ("The Hurt Locker. W pułapce wojny") i zeszłorocznym triumfie Chloé Zhao ("Nomadland"). Już wcześniej przeszła do annałów kinematografii, gdyż została pierwszą kobietą w historii dwukrotnie nominowaną za reżyserię (poprzednio w 1994 roku za "Fortepian").
To jednak jedyny pozytyw wieczoru, jeśli chodzi o "Psie pazury" - film, który miał aż dwanaście nominacji, a skończył z jedną statuetką. Podobne odczucia mogą mieć też twórcy innych licznie nominowanych tytułów, którzy wieczór zakończyli tylko z jednym Oscarem: "West Side Story", "Belfast" oraz "King Richard: Zwycięska rodzina".
"Belfast" triumfował w kategorii najlepszy scenariusz oryginalny, a statuetkę odebrał reżyser filmu, Kenneth Branagh. Z kolei "West Side Story" oraz "King Richard" statuetki zawdzięczają aktorom, odpowiednio - Arianie DeBose, docenionej za drugoplanową kreację Anity, oraz Willowi Smithowi, wyróżnionemu Oscarem za pierwszoplanową rolę. W "Zwycięskiej rodzinie" wcielił się w Richarda Williamsa, ojca słynnych tenisistek Sereny i Venus Williams.
O Smithie jeszcze długo będzie się zresztą mówić po oscarowym wieczorze. Z jednej strony ze względu na jego płomienną dziękczynną przemowę. "Bóg wzywa mnie, bym kochał ludzi i ich chronił. Był ostoją" - mówił między innymi. "Wiem, że nasza praca wiąże się z krytyką i obrażaniem ze strony innych. Denzel Washington powiedział mi, żebym był ostrożny, bo diabeł atakuje nas, gdy jesteśmy na samym szczycie" - wyznał aktor. "Sztuka imituje życie, teraz ja wyglądam jak szalony ojciec, a tak właśnie mówili o Richardzie Williamsie. Dziękuje za ten zaszczyt w imieniu Richarda i całej rodziny Williamsów. Mam nadzieję, że Akademia mnie jeszcze zaprosi" - podsumował Smith.
Ta ostatnia część nawiązywała do tego, co stało się chwilę wcześniej, gdy na scenie pojawił się Chris Rock i zażartował z aktora oraz jego żony, Jady Pinkett Smith. Komik odniósł się do wyglądu aktorki, stwierdzając, że mogłaby wystąpić w drugiej części "G.I. Jane". Wszystko przez ogoloną głowę kobiety. Dla jej męża to było za dużo. Gwiazdor filmu "King Richard: Zwycięska rodzina" wstał i go spoliczkował. "Nie mów tak o mojej żonie" - krzyczał wzburzony Smith po powrocie na miejsce. "To najlepszy wieczór w historii telewizji" - kontynuował niezrażony Rock.
"CODA" to niejedyny triumfator oscarowej gali. Aż sześć Oscarów (miała dziesięć nominacji), choć większość w tak zwanych kategoriach technicznych, zdobyła "Diuna" Denisa Villenueve'a. Produkcja triumfowała za: najlepsze zdjęcia (Greig Fraser), muzykę (Hans Zimmer), montaż (Joe Walker), scenografię (Patrice Vermette, Zsuzsanna Sipos), dźwięk (Mac Ruth, Mark Mangini, Theo Green, Doug Hemphill i Ron Bartlett) oraz efekty specjalne (Paul Lambert, Tristan Myles, Brian Connor i Gerd Nefzer).
Dwie nagrody otrzymał film "Oczy Tammy Faye". Za tytułową kreację Oscara w kategorii najlepsza aktorka pierwszoplanowa odebrała Jessica Chastain. Produkcję ponadto doceniono za charakteryzację i fryzury (Linda Dowds, Stephanie Ingram i Justin Raleigh).
Statuetką za najlepsze kostiumy doceniono Jenny Beavan za "Cruellę". To trzeci w historii Oscar dla brytyjskiej kostiumografki. Poprzednie otrzymała w 1987 r. za "Pokój z widokiem" i w 2016 r. za "Mad Max: Na drodze gniewu". Najlepszą piosenką została "No Time To Die" z "Nie czas umierać", czyli najnowszego filmu o Jamesie Bondzie - w wykonaniu Billie Eilish i jej brata Finneasa O'Connella.
W kategorii film międzynarodowy wygrał japoński "Drive My Car" Ryusuke Hamaguchiego, najlepszą animacją uznano "Nasze magiczne Encanto", z kolei najlepszym dokumentem "Summer of Soul".
Jeśli chodzi o polskie akcenty, to tym razem musieliśmy obejść się smakiem. Nominowany za zdjęcia do "West Side Story" Janusz Kamiński musiał uznać wyższość wspomnianego Greiga Frasera, z kolei "Sukienka", która miała szansę na triumf w kategorii najlepszy film krótkometrażowy przegrała z "The Long Goodbye", wspieranym producencko i aktorsko przez Riza Ahmeda.
Najlepszym krótkometrażowym dokumentem wybrano "The Queen of Basketball" Bena Proudfoota, a tytuł najlepszej krótkometrażowej animacji przypadł "The Windshield Wiper" Alberto Mielgo.
Podczas tegorocznej oscarowej gali gwiazdy pamiętały o Ukrainie, która walczy z rosyjskim najeźdźcą. Mila Kunis, aktorka urodzona w ukraińskich Czerniowcach, mówiła o koszmarze wojny, zapowiadając nominowaną do Oscara piosenkę "Somehow You Do", z muzyką i słowami Diane Warren, którą śpiewała Reba McEntire. Następnie pojawiła się plansza z prośbą o minutę ciszy dla Ukrainy.