"Hugo i jego wynalazek 3D": W nowym, wspaniałym świecie poza czasem
"Hugo i jego wynalazek 3D" ("Hugo"), reż. Martin Scorsese, USA 2011, dystrybucja UIP, premiera kinowa 10 lutego 2012 roku.
Osiemdziesiąt procent akcji najnowszego filmu Martina Scorsese rozgrywa się na zatłoczonym dworcu kolejowym. Wiemy z doświadczenia, jak w takim miejscu łatwo minąć w tłumie tego, kogo przyszło się zobaczyć. Z drugiej strony, zdajemy sobie też sprawę, że w grupie śpieszących się ludzi bez problemu można się ukryć. Hugo się ukrywa. George się ukrywa. Obaj mają w zanadrzu tajemnice, którymi chętnie się podzielą, kiedy zmusi się ich do odrobiny szczerości. Co skrywa jednak w "Hugo..." Martin Scorsese? Tajemnice przeszłości czy obrazy nowego, wspaniałego świata?
Dworzec, na którym rozgrywa się akcja "Hugo...", jest jak korytarz między różnymi światami. To miejsce, w którym ludzie skazani są na oczekiwanie - na przybycie kogoś nowego, na dostrzeżenie kogoś znajomego, na wyjazd, na zmianę. Martin Scorsese perfekcyjnie wykorzystał symboliczny potencjał przestrzeni, w której umieścił akcję swojego filmu. Obaj główni bohaterowie historii nie przyznają się jednak, na co czekają ani przed czym uciekli. George (Ben Kingsley) jest cierpkim w obyciu, upartym i niemiłym sprzedawcą zabawek. Jego budka stoi w niewielkim oddaleniu od dworcowego zgiełku, jakby jej właściciel usiłował ukryć się przed życiem rozgrywającym się tuż za rogiem. Niespodziewanie dla siebie, zostaje z nim jednak skonfrontowany w momencie, kiedy staje twarzą w twarz z dwunastoletnim Hugonem (Asa Butterfield). Chłopiec ma przy sobie notes z rysunkami, George mu go konfiskuje. Ze zbyt wielkim zainteresowaniem i lękiem w oczach przygląda się jednak szkicom, byśmy mogli uwierzyć, że robi to z czystej złośliwości.
Notes jest przedmiotem, o który walczą obaj bohaterowie. Co kryje w sobie? Wspomnienie przeszłości czy obiecujący obraz przyszłości? Trudno wybrać jedną opcję, kiedy okazuje się, że obie wymienione kategorie czasowo-przestrzenne pełnią w filmie Martina Scorsese niezwykle ważne, powiązane ze sobą role. Hugo nie potrafi zapomnieć o przeszłości, którą pielęgnuje renowując mechanicznego manekina. Odnalazł go na strychu muzeum jego nieżyjący już ojciec (widziany w retrospekcjach Jude Law). We własnym, minionym życiu, chłopiec znajduje jednak siłę, by walczyć o kształt przyszłości. George swoją historię wymazał z pamięci.
Kim jest starszy pan? Hugo szybko odkrywa, że powinniśmy zadać raczej pytanie: kim był George Melies? Co spowodowało, że pierwszy reżyser, który kreację w kinie stawiał ponad wszystko inne, handluje teraz mechanicznymi zabawkami? Melies bawił się czasem, przestrzenią, barwą i techniką. Wysyłał ludzi z wycieczką na księżyc, kiedy nikomu nie śniły się jeszcze rakiety kosmiczne. Pokazywał świat na dnie oceanu, chociaż nie było jeszcze łodzi podwodnych. A potem wyparł z pamięci wszystko, w co wierzył - miłość do kina. Uparty Hugo, którego miłość do ojca popycha do działania, łączy siły z wnuczką sprzedawcy zabawek, zaczytaną w powieściach Isabelle (Chloe Grace Moretz) i z jej pomocą odkrywa przeszłość George'a, która zaczyna go fascynować. Dzięki niej chłopiec zrealizuje chłopiec marzenie o własnym - nowym życiu.
Trop, który wskazał Martin Scorsese, opowiadając historię Hugona, George'a i ich wynalazku, jest śladem tego, którym podąża on sam. W podejściu reżysera do obrazu filmowego łączy się zarówno to, co myślał o kinie Melies jak i pragnienia, które żywił wobec niego Hugo. Amerykański twórca sięga do zarania historii kinematografii, wyciąga na światło dzienne figurę pierwszego reżysera, który nie bał się eksperymentów i odważył się modelować kształt dziesiątej muzy własnymi narzędziami nie bez przyczyny. Sytuując akcję "Hugo..." na dworcu, przywołuje też wspomnienie pociągu wjeżdżającego na stację w La Ciotat w przełomowym dla sztuk wizualnych krótkim filmie braci Lumiere. Opowiada o przeszłości, ale realizując swój film w technologii 3D Scorsese wskazuje na potrzebę kolejnego przełomu. Sugeruje, że przyszedł czas na kolejny początek.
Technologiczne zmiany zawsze przyczyniały się do tego, że kinematografia przechodziła wewnętrzne rewolucje (jak wprowadzenie dźwięku, czy barwnej taśmy). Scorsese twierdzi, że zrealizował "Hugo..." dla swojej jedenastoletniej córki, by w końcu mogła oglądać film taty; konstruuje przy tym jednak ciekawą metaforę, która nie umknie uwadze dorosłych widzów. Badając przeszłość, Scorsese nadaje kształt przyszłości. Czy to wystarczający powód, by zostać nominowanym przez Akademię w jedenastu różnych kategoriach? Czy to zapowiedź tego, że przyszłość będzie piękniejsza? A może to wszystko tylko pięknie odmalowana fikcja, jaką była rzeczywistość w filmach George'a Meliesa? Bez względu na to, jak brzmi odpowiedź, film Martina Scorsese wciąga jak najlepsza sztuczka prestidigitatorska, w której granicy między iluzją a prawdą nie sposób wyznaczyć.
7/10
Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!
Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!