Najlepsze dokumenty

"Seks, sieć i kasa: Historia Pornhuba": Co ukrywa erotyczny tytan świata?

Screen z trailera dokumentu "Seks, sieć i kasa: Historia Pornhuba" /materiały prasowe

"Bo to, co nas podnieca, to się nazywa kasa, a kiedy w kasie forsa, to sukces pierwsza klasa / Bo to, co nas podnieca, to czasem też jest seks, a seks plus pełna kasa, to wtedy sukces jest" - śpiewa Maryla Rodowicz. Wypisz - wymaluj: Pornhub. Prawda? Jeżeli ktoś ma wątpliwości, rozwieje je nowy dokument Netflixa "Seks, sieć i kasa: Historia Pornhuba". Nie zawsze jednak będzie to opowiastka z przymrużeniem oka, do pośmiania się czy podniety. Oj, nie.

"Seks, sięć i kasa: Historia Pornhuba" - żart wart góry złota

Zaczęło się trochę jak z Facebookiem. Książka twarzy, jak wielu jej użytkowników pamięta z filmu "The Social Network" Davida Finchera, zrodziła się z niekoniecznie najmądrzejszego, a jednak chwytliwego pomysłu na podryw i ocenianie koleżanek z Uniwersytetu Harvarda. Dziś z serwisu korzystają niemal 3 miliardy ludzi na całym świecie. Większymi liczbami pochwalić się mogą jedynie Google i YouTube. Ale po piętach znoszącemu diamentowe jaja dziecku Marka Zuckerberga depczą inni giganci: Twitter, Yahoo, (chińskie) Baidu, ale i... Pornhub.

Reklama

Erotyczny serwis według platformy Statista miewa miesięcznie nawet 10,2 miliarda odsłon. Niezależnie od tego, czy liczeni są unikatowi użytkownicy czy "kliki" - plasuje się w pierwszej dziesiątce-piętnastce najpopularniejszych stron na świecie. I o ile Facebook, Google, YouTube i inne Twittery tematem numer jeden społeczno-politycznych kontrowersji stają się regularnie, ale nie codziennie (vide sprawa Cambridge Analytica, czy zamieszki na Kapitolu), o tyle Pornhub emocje budzi nieustannie. Ekstremalne. Obroty serwisu rozbudzają fantazje finansjery, jego akty - podnietę użytkowników i oburzenie legionów obrony obyczajności, a wykroczenia i przestępstwa ścigane przez organy władzy - wściekłość społeczeństwa.

Jedni oglądają (ponad 150 milionów aktywnych użytkowników dziennie spędza tu średnio po dziewięć minut 54 sekundy, a w Egipcie nawet 11 minut, 12 sekund - dane samego Pornhuba za 2022 rok). Drudzy: platforma i świadomie prowadzący swoje interesy seksworkerzy - zarabiają. Ale są też tacy, którzy cierpią. Realnie. I na nic zdają się prośby, pozwy, walka w mediach i z pomocą organizacji zwalczających przemoc seksualną. Filmy, które opublikowano bez ich wiedzy i akceptacji, czasem takie, na których zarejestrowano krzywdę, nawet gwałt, przeciekają przez wątłą - fikcyjną (to może bardziej adekwatne słowo) - moderację. Nieszczęśni moderatorzy zmuszani są do weryfikacji 700-1000 filmów w czasie jednej zmiany, więc przewijają, wyciszają, wiele rzeczy przegapiają.

Idź za pieniędzmi. Zawsze

Zabawą dziś już Pornhuba na pewno nazwać nie można, chociaż od niej się zaczęło. Od studentów z Uniwersytetu Concordia w Kanadzie. "Jak wszyscy inni lubili gołe babki. Zaczęli to dla jaj" - mówi jeden z rozmówców Suzanne Hillinger, reżyserki dokumentu "Seks, sieć i kasa: Historia Pornhuba", który od marca można oglądać na platformie streamingowej Netflix.

Był rok 2007 i informatyk Matt Keezer stworzył erotyczną stronę, którą w 2010 roku zakupił niejaki Fabian Thylmann, biznesmen z Niemiec, kreatywny, świetnie znający się na optymalizacji witryn, lubiący pornografię i nielubiący płacenia podatków (w 2016 roku został z tego powodu skazany przez niemiecki sąd na 16 miesięcy pozbawienia wolności). Pod szyldem MindGeek (wcześniej Manwin) stworzył pornograficzne imperium, którego Pornhub stał się niekwestionowaną gwiazdą, przynoszącą krocie. Nie zawsze jednak w sposób uczciwy. I to nie tylko ze względu na wyższą kombinatorykę unikania podatków, sieć powiązanych spółek, rejestracje działalności poza Kanadą, gdzie ma centralę.

Co się kryje pod powierzchnią?

Hillinger w pewnego rodzaju "pigułce" przedstawia portret Pornhuba - różne aspekty jego historii i operacji. Rozmowa po rozmowie przybliża biznesowe realia branży pornograficznej przed i po pojawieniu się serwisu. W zarysie mówi o kampaniach, które "wepchnęły Pornhuba na peryferia mainstreamu", kontrowersyjnych - a co za tym idzie zauważalnych - reklamach, w tym billboardach na Times Square, a także o tym, jak serwis "postawił na głowie dystrybucję, ale i produkcję" treści dla dorosłych.

Dokument podąża tropami podrzucanymi autorce przez aktorów, producentów, łowców talentów i byłych pracowników Pornhuba, którzy z pornobiznesu uczynili swoje główne źródło dochodu. Dobrze się w nim czują i choć widzą jego ciemne strony i niebezpieczeństwa, uważają je za zjawisko marginalne i do opanowania. Performerzy dzięki takim platformom jak Pornhub czują się bezpieczniej (sic!). Wcześniej - dowiadujemy się z jednego z wywiadów - zarabiali w studiach pornograficznych po 4 tysiące dolarów - dzięki Pornhubowi uniezależnili się od wytwórni i alfonsów, i podnieśli dochody nawet do 10 tysięcy dolarów miesięcznie. Kupili sobie komfortowe domy i wiodą całkiem wygodne życie. Na własnych warunkach. Sami też produkują treści - montują, grają w nich, sprzedają.

Bajka, zgryw, ciekawa historia - można by pomyśleć. Pod warunkiem, że zgoda zawsze byłaby obopólna, wszyscy wiedzieliby, w co i dlaczego "się bawią". Tymczasem Suzanne Hillinger przypomina w swoim filmie, że ten warunek często jest łamany.

Kto spodziewa się po "Seksie, sieci i kasie" lekkiego, dowcipnego filmu o popkulturowo-społecznym fenomenie na miarę "Głębokiego gardła" (taki portret Pornhuba na pewno jest możliwy) i seksownych ambasadorkach i ambasadorach marki (pojawiają się), szybko zderzy się z tym, o czym MindGeek wolałby nie mówić.

"Im dłużej drążyłem, tym bardziej przerażony byłem"

Hillinger wskazuje palcem nadużycia korporacji i pułapki środowiska internetowego, które zostało przez nią stworzone. Cały system - przypomina reżyserka przez swoich rozmówców - napisany został tak, żeby nawet po usunięciu konkretnych materiałów, serwis nadal mógł je "monetyzować" - używać do pozycjonowania i przyciągania uwagi użytkowników do podobnych nagrań.

Głos zarządu Pornhuba / MindGeeka prezentowany jest w filmie poprzez nagrania z otwartych przesłuchań. Głos ofiar reprezentuje nagrodzony Pulitzerem dziennikarz "New York Timesa" Nicholas Kristof. Jego artykuł "Dzieci Pornhuba" (opublikowany w grudniu 2020 roku) rozpoczął publiczną debatę o tym, jakie tak naprawdę treści można w serwisie znaleźć i czy wszystkie pochodzą od osób, które tego chciały.

"Kiedy zaczynałem [pracę nad tekstem], miałem nadzieję, że nie będzie o czym pisać" - mówi przed kamerą Kristof. "Przyjrzę się, okaże się, że to jakaś mętna, przesadzona sprawa i nie ma tu żadnego materiału na artykuł. Ale im dłużej się przyglądałem, tym mocniej czułem, że opinia publiczna powinna o tym wiedzieć.  I gdyby ludzie o tym wiedzieli, nie spodobałoby się im, że duża firma zachowuje się w ten sposób. Im dłużej drążyłem, tym bardziej przerażony byłem. Znalazłem mnóstwo dzieci, których straszliwe doświadczenia zostały utrwalone na zawsze i dzieciaki będą się do końca życia z tym zmagać. Przez pół roku namawiałem ofiary, żeby zaczęły mówić" - opowiada dziennikarz.

Miała 14 lat i była zakochana

Jedna z ofiar Pornhuba - Serena Fleites - miała 14 lat, gdy starszy od niej o rok chłopak, w którym się zakochała, poprosił ją o nagranie nago. Potem o kolejne. I o jeszcze jedno. Wysłała. Nie wiedziała, że ukochany podzieli się filmikami z całym światem i że część z nich "zyska" nawet po 400 tysięcy wyświetleń w kanadyjskim imperium online’owego seksu. Kiedy wreszcie ta wiadomość do niej dotarła, bezskutecznie zaczęła prosić platformę o usunięcie nagrań. "Pornhub je reklamował. Zarabiali na tym" - przybliża Kristof. To tylko jedna z wielu bolesnych historii.

Część z nich znalazła wsparcie w organizacjach NGO walczących o prawa człowieka (w tym z handlem żywym towarem), ale i z zapleczem religijnym. O tym też "Seks, sieć i kasa" opowiada. Należy podkreślić, że Suzanne Hillinger razem z zespołem, z którym przygotowała swój dokument, wykonała naprawdę ogromną pracę, kontaktując się z osobami z różnych stron "barykady", reprezentujących skrajnie różne poglądy na temat samej erotyki w sieci, jak i sposobów na walkę (tu wszyscy są zgodni) z przemocą seksualną.

Batalia trwa. Zainteresowała polityków i zahaczyła o zmiany w ustawodawstwie amerykańskim i kanadyjskim (na czele z ustawą FOSTA-SESTA), a także zmiany w przepływach finansowych (zaplecze udostępniane przez operatorów płatności takich jak PayPal czy Visa, Mastercard). Nie wszystkie decyzje związane z eliminacją krzywdzących treści mają zwolenników. Wiele ich aspektów krytykują seksworkerzy. Nie wszystkie dają wystarczające narzędzia organizacjom, które pomagają ofiarom. Nowe pytania już wiszą w powietrzu. Ostatnio Grupa Wagnera - najemnicza formacja, która dokonuje spustoszeń i odpowiada za tortury, egzekucje i zabójstwa w Ukrainie, wcześniej w Libii, Syrii i Donbasie - prowadzi na Pornhubie swoje kampanie rekrutacyjne. W dokumencie Netflixa jeszcze o tym nie ma, ale zaledwie kilka dni temu pisały o tym media.

MindGeek nie był już w stanie udźwignąć kolejnych procesów i oskarżeń. W 2023 roku pojawił się nowy właściciel: Ethical Capital Partners (tak, dobrze, przeczytaliście tę nazwę - Etyczni Partnerzy Kapitałowi). Zapowiada radykalne zmiany. Po tych doniesieniach i seansie "Seksu, sieci i kasy" można być jednak pewnym, że materiału na drugą cześć filmu nie zabraknie. To są za duże pieniądze, za wielkie żądze.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy