Dokumentalistka Lidia Duda zasłużenie cieszy się opinią niezwykle wrażliwej i empatycznej obserwatorki. Jej nieśpieszne kino cechuje umiejętność oswajania rzeczywistości. Tak było, gdy w "Pisklakach" otworzyła przed nami drzwi do intymnego świata niewidomych dzieci uczących się w ośrodku w podwarszawskich Laskach. I podobnie jest w "Lesie", gdzie obserwujemy mrok, który wraz z uchodźczym kryzysem na granicy polsko-białoruskiej przesącza się do świata lokalnych mieszkańców.
Kiedy kilka lat temu Asia i Marek zdecydowali się porzucić życie w mieście i zamieszać na Podlasiu na skraju Puszczy Białowieskiej, byli przekonani, że znaleźli swoje miejsce na Ziemi. Upragniony dom z ogrodem, które pozwolą im cieszyć się wolnością i wychowywać trójkę dzieci - Marysię, Ignacego i Franka - w harmonii z otaczającym światem. Gdy wraz z reżyserką Lidią Dudą i autorką zdjęć Zuzanną Zacharą-Hassairi zaglądamy w ich obejście, widzimy rozbuchaną przyrodę, dzieci beztrosko bawiące się na podwórku w towarzystwie gospodarskich zwierząt i pomagające rodzicom w domowych obowiązkach, w tym m.in. oporządzaniu pszczelich uli...
Kilka lat temu podobną harmonię na obrzeżach cywilizacji sportretował w nagradzanym krótkometrażowym dokumencie "Trochę raju" Andrzej Cichocki. Tu też mamy sfotografowany z czułością raj, a położona tuż za płotem puszcza zdaje się być jego częścią - ostoją dzikich zwierząt, dostarczycielką grzybów i owoców, symbolem wiecznej natury, z którą więź współcześni ludzie przestali w większości pielęgnować. Marek z Asią starają się uczyć swoje dzieci uważności i wrażliwości na otaczający je świat. A jednym ze stałych elementów tej nauki są leśne spacery i oglądanie filmów zarejestrowanych za pomocą fotopułapek. Dzięki nim mogą poznać codzienne zachowania zwierząt i rytm życia przyrody. To właśnie fotopułapka staje się barometrem zmian, pewnego dnia rejestrując ludzką sylwetkę przemykającą gdzieś na obrzeżu kadru...
To, co początkowo budzi ciekawość, staje się zapowiedzią tragicznych wydarzeń, które odcisną swoje piętno na codzienności. Asia i Marek nie odwracają wzroku od uchodźczej tragedii rozgrywającej się tuż obok nich. Tropienie zwierząt i wspólne rodzinne spacery zastąpione zostają nocnymi wyprawami, by dostarczyć migrantom wodę, jedzenie, suche ubrania i leki...
Trwający od ponad dwóch lat kryzys na granicy polsko-białoruskiej to temat doskonale znane dzięki medialnym relacjom. Nagłośniona przez organizacje pomocowe tragedia bliskowschodnich migrantów, którzy stali się amunicją proputinowskiego reżimu, ma twarz konkretnych ofiar zmarłych z wycieńczenia w środku Puszczy Białowieskiej. A opowiadający o nich obraz Agnieszki Holland "Zielona granica" był najbardziej dyskutowanym polskim filmem 2023 roku.
Lidia Duda w "Lesie" nie wybiera jednak wydreptanych medialnych i filmowych ścieżek. Wytycza własną. Jej dokument nie jest opowieścią ani o uchodźcach, ani o strażnikach, ani też o aktywistach. Marek z Asią pomagają, bo po prostu czują, że tak trzeba. Ale nie chcą być bohaterami. To zwykli ludzie zmuszeni wyręczyć państwo tam, gdzie ono skapitulowało w ratowaniu ludzkiego życia. Pomoc niosą w milczeniu, z zaciśniętymi zębami i świadomością utraconego raju.
I choć starają się ochronić swoje dzieci, to nowa rzeczywistość również i na nich odciska swoje piętno. Kiedy widzimy, jak Marysia z Ignacem i Frankiem podczas zabawy klockami inscenizują wywiezienie uchodźców do Niemiec, przychodzi na myśl scena z "Medalionów" Zofii Nałkowskiej, w której inne dzieci z pomocą patyków "bawiły się w palenie Żydów". Dzieci Marka i Asi mają to szczęście, że zdążyły "przesiąknąć dobrem".
Kiedy twórcy filmu towarzyszą bohaterom w nocnych wyprawach, widzimy niewiele. Stąpamy w ciemnościach słysząc oddech dzikiej przyrody i próbując odnaleźć drogę w gęstwinie. Czasem natkniemy się na pozostałości obozu albo porzucone rzeczy czy dokumenty lub zarejestrujemy obce głosy gdzieś poza zasięgiem wzroku. Reżyserka celowo nie pokazuje uchodźców, natomiast sugestywnie pozwala odczuć towarzyszący im strach i zagubienie. Te zabiegi, niczym z gatunkowego kina grozy, sprawiają, że mrok tytułowego "Lasu" w ciemnej sali kinowej oplata nas wręcz fizycznie.
Obserwacyjny charakter filmu Lidii Dudy nie podsuwa widzom ocen i odpowiedzi. Sprawia jednak, że po seansie, na zaporę na granicy polsko-białoruskiej patrzeć będziemy prawdopodobnie inaczej niż do tej pory.
10/10
"Las", reż. Lidia Duda, film pokazywany w ramach festiwalu Millennium Docs Against Gravity. Zobacz zwiastun filmu!