Jamie Lee Curtis: Janet Leigh nie poparłaby ruchu #MeToo
Gwiazda filmów „Halloween” i „Na noże” udzieliła właśnie wywiadu magazynowi „Interview”. Rozmawiając ze swoją koleżanką po fachu Melanie Griffith, aktorka przyznała, że zapoczątkowany przed kilkoma laty ruch #MeToo prawdopodobnie nie zdobyłby aprobaty jej matki, legendarnej gwiazdy kina, Janet Leigh. „Nie sądzę, aby była w stanie dostrzec przypadki wykorzystywania i głośno o nich mówić. Do pewnego stopnia żyła w zaprzeczeniu” – wyznała Curtis.
Na łamach magazynu "Interview" ukazała się właśnie rozmowa Jamie Lee Curtis i Melanie Griffith. Aktorki spotkały się, by podyskutować o kondycji branży filmowej oraz swym pochodzeniu. Zarówno Curtis, jak i Griffith wywodzą się z rodzin o aktorskich tradycjach - podczas gdy rodzicami "królowej krzyku" były hollywoodzkie legendy Tony Curtis i Janet Leigh, gwiazda "Pracującej dziewczyny" jest córką Petera Griffitha i Tippi Hedren.
Rozmawiając o doświadczeniach swoich matek, aktorki poruszyły wątek ich współpracy z Alfredem Hitchcockiem. W 2016 roku Hedren, która nazywano muzą i ulubienicą mistrza suspensu, oskarżyła legendarnego reżysera o molestowanie seksualne i psychiczne znęcanie. Do nadużyć miało dojść na planie kultowych "Ptaków", które trafiły na ekrany kin w 1963 roku. Z relacji aktorki wynikało, że Hitchcock osaczał ją, próbując za wszelką cenę odizolować od bliskich, a gdy odrzuciła jego zaloty, zagroził, że zniszczy jej karierę. "Pewnego dnia rzucił się na mnie, zaczął mnie dotykać i próbował całować. To było obrzydliwe i perwersyjne" - ujawniła Hedren w swojej autobiografii "Tippi: A Memoir".
Zapytana przez Griffith o to, czy jej matka miała podobne doświadczenia ze słynnym filmowcem, Curtis odparła, że nie wie. Aktorka zaznaczyła przy tym, że nawet gdyby jej rodzicielka była świadkiem tego rodzaju nadużyć, nigdy nie opowiedziałaby o tym publicznie. "Nie sądzę, aby była w stanie dostrzec przypadki wykorzystywania i głośno o nich mówić. Do pewnego stopnia żyła w zaprzeczeniu" - ujawniła gwiazda.
I dodała, że dostrzegała u swojej matki przejawy syndromu Pollyanny objawiającego się tendencją do myślenia wyłącznie o rzeczach miłych i przyjemnych przy jednoczesnym ignorowaniu przykrych aspektów danej sytuacji. To dlatego, jak stwierdza Curtis, Janet Leigh nie poparłaby istniejącego od 2017 roku ruchu #MeToo, który ma na celu zwrócenie uwagi na problem molestowania seksualnego kobiet.
"Wracanie do tego jest być może nie w porządku, bo ona nie żyje, więc nie powinnam mówić za nią, ale znając ją, myślę, że nigdy nie przyznałaby, że ktokolwiek w branży zachowuje się w nieodpowiedni sposób. Sądzę, że ruch #MeToo bardzo by ją zdenerwował. Starała się zawsze koncentrować na tym, co dobre, być wdzięczną za otrzymane szanse. Ignorowała jednak to, co złe" - wyznała Curtis.
Jedną z najbardziej pamiętnych ról w karierze Janet Leigh zagrała w "Psychozie" Alfreda Hitchcocka. Za swoją kreację otrzymała Złoty Glob i nominację do Oscara. Gwiazda kina zmarła w październiku 2004 roku w wieku 77 lat, po długiej walce z układowym zapaleniem naczyń.