Reklama

Gdynia politycznie poprawna?

Wyjątkowo szczupłe grono szesnastu filmów powalczy w tym roku o Złote Lwy - główną nagrodę Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Czy faworytów szukać trzeba wśród naszych eksportowych produkcji?

Trzy filmy tegorocznego konkursu zdobyły już sobie na świecie pewną renomę. Chronologicznie: "Cztery noce z Anną" Jerzego Skolimowskiego zaprezentowane zostały na majowym festiwalu w Cannes, gdzie spotkały się ze świetnym przyjęciem krytyków. "33 sceny z życia" Małgorzaty Szumowskiej zdobyły Srebrnego Lamparta na festiwalu w Locarno. Z kolei "Rysa" Michała Rosy reprezentowała nasz kraj na festiwal w Wenecji, podobnie jak "Cztery noce z Anną" wzbudzając żywe zainteresowanie krytyki.

Nie sposób tutaj nie zauważyć pozorności owych "sukcesów naszej kinematografii". Zarówno film Skolimowskiego, jak i Rosy - nie zostały zakwalifikowane do konkursów głównych festiwali, na których miały swoje premiery. Wyświetlane były w sekcjach pobocznych - Skolimowski w "Piętnastce realizatorów" (Quinzaine des Realisateurs), Rosa w "Venice Days" (w których rok temu, przypomnijmy, triumfowały "Sztuczki"). Z kolei informację o Srebrnym Lamparcie Szumowskiej, zaanonsowanym jako największy triumf naszej kinematografii od czasu Srebrnego Niedźwiedzia dla Kieślowskiego za "Trzy kolory: Biały" w 1994 roku, "popsuła" notka ujawniająca wyniki głosowania jury - laureat Złotego Lamparta - film "Parque Via" otrzymał tylko jeden głos więcej, niż "33 sceny z życia". Tak daleko, tak blisko...

Reklama

Jak Gdynia czeka nas w tym roku? Obawiam się, że poprawna. Ograniczenie liczby filmów w konkursie (rok temu o Złote Lwy walczyły 22 tytuły, w 2006 roku - jeszcze o dwa więcej) wyeliminowało komercyjne produkcyjniaki - "Lejdis""Ranczo Wilkowyje" znalazły się w zaszczytnym gronie - jak w debacie "Gazety Filmowej" przyznał dyrektor Mirosław Bork - na zasadzie "zapchajdziury". Bez nich mielibyśmy wstydliwe 14 filmów w konkursie głównym.

Wiadomo już, że filmy Skolimowskiego, Szumowskiej i Rosy prezentują "festiwalowy" poziom i być może to właśnie między nimi rozegra się walka o Złote Lwy. Do Gdyni wracają też niedawni laureaci festiwalu - Dariusz Gajewski ("Warszawa") zaprezentuje długo oczekiwane "Lekcje pana Kuki", z kolei Magdalena Piekorz ("Pręgi") przy ponownym scenariuszowym wsparciu Wojciecha Kuczoka i z aktorskim udziałem Michałem Żebrowskiego - pokaże "Senność".

Najciekawszą kategorię stanowią jednak w tym roku "debiutanci". Jedynie Izabela Szylko (znany już kin "Niezawodny system") może bez wątpliwości uznać swój film za debiut. Kasia Adamik ma już za sobą tak bogatą asystenturę i tak częste pełnienie funkcji drugiego reżysera, że "Boisko bezdomnych" traktować należy jako jej kolejny projekt. Z kolei Maciej Pieprzyca ("Drzazgi") pokazywał już kilka lat temu w konkursie swój telewizyjny film "Barbórka", wcześniej debiutując obrazem "Inferno". Najciekawiej zapowiada się jednak fabularny debiut uznanego dokumentalisty jacka Bławuta. "Jeszcze nie wieczór" to aktorska improwizacja z plejadą wybitnych polskich aktorów - od Niny Andrycz począwszy, na Danucie Szaflarskiej skończywszy. Oby tylko nie film Bławuta nie stał się jedynie kolejnym - po "Po sezonie" i "Pora umierać" - hołdem, złożonym wielkim polskich aktorom.

W konkursie mamy jeszcze komedię romantyczną Krzysztofa Zanussiego "Serce na dłoni", którą wszyscy chcą zobaczyć dla... Dody, powrót Waldemara Krzystka "Mała Moskwa", pożegnalny film Piotra Łazarkiewicza "0_1_0""Droga do raju" znanego z amatorskich wygłupów Gerwazego Reguły ("Los Chłopacos"). No i "Bracia Karamazow" Petra Zelenki, którzy nie wiedzieć czemu nie są pokazywani w sekcji "Polonica", tylko walczą o Złote Lwy.

Faworyci? Bez wątpienia Skolimowski, Szumowski i Rosa - te filmy już znamy, ich potencjał jest jasny. Cisi bohaterowie? Operator Marcin Koszałka, nagrodzony już w Gdyni z a"Pręgi", wraca do konkursu z dwoma nowymi filmami - "Rysą" i "Sennością". Kinga Preis - mistrzyni drugiego planu - w kolejnych genialnych epizodach ("Cztery noce z Anną", "Rysa"). Wielki nieobecny? Łukasz Barczyk, który nie zgłosił na festiwal swojej najnowszej produkcji - 'Nieruchomego poruszyciela". A ja żałuję, że ze swoimi nowymi filmami nie zdążyli na tegoroczną imprezę Xawery Żuławski (z ekranizacją "Wojny polsko-ruskiej..." Doroty Masłowskiej) i Marcin Wrona (z debiutanckim "Tamagotchi"). Coś mi się wydaje, że byłoby o wiele ciekawiej...

Tomasz Bielenia, Gdynia

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Lew | Gdynia | filmy | film
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy