Magdalena Cielecka i Marta Nieradkiewicz o "Lęku": Niezwykły film, trudny temat
Magdalena Cielecka i Marta Nieradkiewicz grają główne role w nowym filmie Sławomira Fabickiego "Lęk". "To historia o prawie do decydowania o sobie i swoim życiu. Również o prawie do zakończenia go" - mówiły aktorki w wyjątkowej rozmowie dla Interii z Arturem Zaborskim.
Magdalena Cielecka wcieliła się w "Lęku" w Małgorzatę, kobietę mocno stąpającą po ziemi, zdecydowaną i świetnie zorganizowaną. Osobę, która wszystko poświęciła karierze. Z kolei Marta Nieradkiewicz zagrała jej młodszą siostrę Łucję, osobę spontaniczną, czasem zagubioną. Choć ich życiowe drogi często biegły w odmiennych kierunkach, dziś splatają się podczas najważniejszej podróży. Małgorzata jest nieuleczalnie chora, a Łucja ma ją zawieźć do renomowanej kliniki w Szwajcarii. Każda z nich inaczej widzi cel tej podróży. Dla Małgorzaty ma to być ostatnia droga, chce odejść na własnych warunkach. Z kolei Łucja wierzy, że przekona siostrę do zmiany decyzji i podjęcia walki o życie.
- "Lęk" to zdecydowanie najdojrzalszy z dotychczasowych filmów Sławomira Fabickiego, twórcy, który w 2003 roku był nominowany do Oscara za "Męską sprawę". Jego kolejne produkcje raziły jednak nachalnym symbolizmem i brakiem subtelności diegezy. "Lęk" pozbawiony jest tych wad, a jako że Fabicki zawsze mógł się pochwalić realizatorskim kunsztem, naprawdę ciężko coś filmowi zarzucić. Tym bardziej, że produkcję niosą Magdalena Cielecka i Marta Nieradkiewicz, po raz kolejny wcielające się w ekranowe siostry (wcześniej w "Zjednoczonych stanach miłości" Tomasza Wasilewskiego). Aktorska chemia pomiędzy nimi powoduje, że ciężko nie przejąć się losami Małgorzaty i Łucji, a końcowe sceny filmu mogą poruszyć niejedno serce na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych 2023 - pisał prosto z 48. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych Krystian Zając.
Dlaczego aktora ciągnie do grania tak trudnych rzeczy, o jakich opowiada "Lęk" - zapytał Magdalenę Cielecką i Marta Nieradkiewicz Artur Zaborski.
- Jest taka anegdota, że rak i holokaust... Nie, nie powiem tego. To są po prostu gwarancje ciekawych propozycji i późniejszego feedbacku. Ale mówiąc już serio, jesteśmy bardzo zmęczone, mamy za sobą dwa pokazy: prasowy i galowy, cały dzień wywiadów, promowania tego filmu... Ale też stawiania temu wszystkiemu czoła, odbierania refleksji i emocji od widzów, gdyż wspaniałe jest to, jak ludzie reagują na ten film, podchodząc do nas po seansach, zadając pytania i dzieląc się własnymi przemyśleniami - wyznała Magdalena Cielecka.
- To był wspaniały materiał od samego początku. Przeczytałyśmy go po raz pierwszy w Szkole Wajdy. Na performatywnym czytaniu, do którego zaprosił nas Sławek Fabicki. To jest coś, o czym tak naprawdę marzą aktorzy. To było trudne, wyczerpujące, było wyzwaniem, ale o takich rzeczach się marzy. Postrzegam to jako wielki przywilej i jestem pełna wdzięczności, że taka rola do mnie przyszła i mogłam ją zagrać. Zwłaszcza, że mogłam zrobić to z Martą. Zresztą już po raz drugi gramy siostry w filmie - dodała aktorka.
- Myślę, że od momentu, gdy przeczytałyśmy scenariusz, obie miałyśmy świadomość tego, że jest to wyjątkowy projekt. Materiał, który w wypadku aktorek zdarza się rzadko. Moim zdaniem nie tylko ciężar tematu był tutaj bardzo istotny, ale również wnikliwa i głęboka analiza tej relacji, wielowarstwowość, opowiadanie z różnych punktów widzenia. Ten materiał dawał szansę na opowiedzenie i zagranie przez nas bardzo ciekawych kobiecych portretów. Dwugłosu - można by powiedzieć. Myślę, że to też było bardzo istotne dla nas - uzupełniła Marta Nieradkiewicz.
Co aktorki myślały o swoich postaciach. W jaki sposób do nich podchodziły?
- Te bohaterki były znakomicie określone w scenariuszu, miały mocne korzenie, silny rys. Różnica między nimi jest bardzo duża. To są dwa zupełnie inne charaktery. To było tak napisane, że jedna "pracuje" na drugą. One się od siebie "odbijają". Moja bohaterka to z jednej strony stereotyp młodszej siostry, jest przez Małgorzatę kierowana, wychowywana. Ale jest w niej też bunt, chce żyć po swojemu, nie chce wieść życia, jakie planuje dla niej starsza siostra. Buntując się przeciwko najważniejszej osobie w swoim życiu, jednocześnie nie potrafi się też z nią rozstać - zapewniła Marta Nieradkiewicz.
- Dla mnie ciekawe są zawarte w tej historii i w tych postaciach paradoksy. Moja bohaterka jest kobietą sukcesu, tyle tylko, że to ona traci najwięcej w tym filmie, ponieważ decyduje się pożegnanie z życiem, utratę go. Jest "control freakiem", ma wszystko dobrze zaplanowane, poukładane, a jednocześnie w tym ostatecznym momencie nie chce być sama. Potrzebuje drugiego człowieka, mimo że niemal całe życie była sama. W gruncie rzeczy zresztą na własne życzenie. Młodsza siostra jest dla niej ostatnią deską ratunku. Mimo że jest dla niej kimś, z kim nie bardzo potrafi się dogadać i utożsamić, być może nawet niespecjalnie ją lubi. Ale nie ma wyjścia. Musi ją poprosić o pomoc w tej ostatniej drodze, opiece, towarzyszeniu przy śmierci. Jednocześnie to właśnie młodsza siostra wykazuje się niesamowitą dojrzałością i to ona przechodzi największą przemianę - stwierdziła Magdalena Cielecka.
Cierpienia nie można wartościować, ale to, co w waszym filmie bardzo mnie zaskoczyło, to fakt, że zmusił mnie do zadania sobie pytania: sytuacja, której z bohaterek jest trudniejsza. Czy walka z odchodzeniem, ze świadomością choroby, czy walka z bezsilnością, niemożnością uratowania tej ukochanej osoby? W pewnym momencie zacząłem myśleć o bohaterkach jako osobach na niemal tej samej pozycji - zauważył Artur Zaborski.
- Tak rzeczywiście jest. Nie wolno tego wartościować. Każdy ma swój kosmos, swój świat i drugiego człowieka nigdy do końca nie będziemy w stanie poznać. To, na co liczę w odbiorze tego filmu, że te interpretacje, pytania, być może odpowiedzi, a na pewno refleksje, będą bardzo różne, w zależności od tego, jaką kto ma historię, charakter czy temperament. Obie te postaci są bardzo złożone i sama też nie szukałam odpowiedzi na temat mojej czy Marty postaci" - powiedziała Magdalena Cielecka.
- Ten temat jest pokazany z dwóch perspektyw. "Egoistycznego" podjęcia decyzji przez Małgorzatę - ja chcę tak umierać. I "egoistycznej" reakcji Łucji na to - nie oddam cię. Dla mnie ten film najbardziej porusza, gdy każda z sióstr zaczyna widzieć perspektywę tej drugiej, czyli gdy Małgorzata zaczyna akceptować to, że Łucja się boi i nie chce jej oddać, a Łucja mówi, nie mam wyjścia, będę ci towarzyszyć, bo cię kocham i zrobię z tobą to, co chcesz. Moim zdaniem to jest moment, gdy te dwie postawy mają znak równości i to jest piękne w tym filmie - zaznaczyła Marta Nieradkiewicz.
A jak to naprawdę jest? Czy wasze bohaterki kierują się egoizmem, czy potrzebą wolności i podejmowania decyzji o własnym losie i tym, co się dalej z nimi stanie? - spróbował dociec Artur Zaborski.
- Ja się słowa egoizm nie boję i myślę, że to istotna część naszego życia, czasami jest ona zdrowa, a czasami nie, ale ten ludzki egoizm jest tutaj bardzo ważny. Znajduję akceptację dla tego, że on istnieje w tym filmie - zapewniła Marta Nieradkiewicz.
- A co wyboru i wolności w podejmowaniu go, jest to dla mnie bardzo ważne i chciałabym, żeby ten film działał i w ten sposób funkcjonował. Bo on jest o wyborze. O prawie do decydowania o sobie i swoim życiu. O jego trwaniu lub nietrwaniu. O jego jakości i tym, jak ma wyglądać zderzenie się z chorobą czy odchodzeniem. Również o prawie do zakończenia tego życia. Ten głos wciąż jest bardzo rzadki w przestrzeni publicznej. Cieszę się, że taki temat się pojawił, bo ta wolność, na każdym poziomie, w każdej płaszczyźnie, jest najważniejsza, jest fundamentem naszego istnienia" - podkreśliła Magdalena Cielecka.
Nasz dziennikarz zapytał aktorki, czy nie mają wrażenia, że pojęcie wolności się w ostatnim czasie bardzo mocno upolityczniło. "Czy w momencie, gdy przystępowałyście do tego tematu, opowieści o własnym życiu i decydowaniu o tym, kiedy go skończyć, nie myślałyście o tym, że "Lęk" zostanie wprzęgnięty w polityczną przepychankę?"
- Mam świadomość, że w kraju, w którym żyjemy i mieszkamy, tego rodzaju procedura jest nielegalna, wspomaganych samobójstw nie przeprowadza się w Polsce. Można to zrobić w kilku krajach europejskich, dlatego moja bohaterka udaje się z siostrą w tym wypadku do Szwajcarii. Jest to obarczone politycznym kontekstem, jak każda rozmowa o wolności, prawie do decydowania o swoim życiu, jego charakterze, stylu czy nawet modelu. Szkoda, bo polityka powinna zajmować się innymi kwestiami - powiedziała Magdalena Cielecka.
- Wolność jest dla mnie bardzo ważna, to hasło zajmuje w moim życiu szczególne miejsce. To możliwość wyboru czyni nas wolnymi ludźmi. Próba ograniczania nam tego, to kwestionowanie naszej inteligencji. Wierzę w ludzi i w to, że są w stanie podejmować odpowiedzialne decyzje. Nie trzeba nam wszystkiego regulować - podsumowała Marta Nieradkiewicz.