"Wszystkie nasze strachy": eLGieBeT [recenzja]
Człowiek ogląda kolejne filmy na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych i powoli traci nadzieję, aż tu nagle wpadają "Wszystkie nasze strachy" Łukasza Rondudy i Łukasza Gutta – i nagle okazuje się, że w naszym kraju da się napisać dobry, trójaktowy scenariusz. Jeszcze bardziej imponuje, ile wątków twórcy zamieścili w trwającym jedynie 90 minut filmie. To niezwykle aktualny traktat o sztuce, wierze i tożsamości.
Daniel (Dawid Ogrodnik), mieszkający we wsi Kurkówka artysta, jest pełen skrajności. Mężczyzna działa na rzecz lokalnej społeczności, przemawiając podczas protestów w obronie praw miejscowych rolników. Jest również aktywnym członkiem kościoła i głęboko wierzącym katolikiem. Jednocześnie jest także nieukrywającym swojej orientacji homoseksualistą. Niecodzienny jak na Kurkówkę jest jego wygląd: utlenione włosy, znoszony dres z naszytą tęczą. Zarabia jako artysta, którego prace chętnie wystawiane są w warszawskich galeriach.
Społeczność Kurkówki traktuje Daniela przyjaźnie, chociaż z ograniczonym zaufaniem. Wszystko zmienia się, gdy mieszkająca we wsi homoseksualna nastolatka, zaszczuta przez rówieśników, popełnia samobójstwo. Artysta czuje, że ją zawiódł, ponieważ nie wyczuł, że coś ją trapi - dlatego postanawia zorganizować za nią Drogę Krzyżową. Nagle mieszkańcy wsi odwracają się od niego. To na Daniela spada wina za samobójstwo dziewczyny, a pomysł nabożeństwa za nią odbierany jest jako bluźnierstwo. Mimo to artysta chodzi od domu do domu i prosi o dołączenie do niego. Gdy niemal wszyscy mu odmawiają, postanawia samodzielnie uczcić pamięć zmarłej.
Znamienna jest scena konferencji przed wystawą Daniela, podczas której prezentujący różne światopoglądy dziennikarze kłócą się przedstawiony na niej krzyż przepasany tęczą. Jak można zawrzeć w niej symbol wiary i motywy kojarzone ze społecznością LGBT? Dla jednych to świętokradztwo, dla drugich próba połączenia mniejszości seksualnej z symbolami, które aktywnie ich zwalczają i dehumanizują. Rzecz w tym, że dla Daniela jedno i drugie się nie wyklucza. Na jego tożsamość składają się jego głęboka wiara i orientacja seksualna. Nie zamierza się wypierać żadnej z nich. Jej częścią jest także Kurkówka, którą woli od Warszawy, gdzie wystawiane są jego prace.
Tym większa jest jego tragedia, gdy przedstawiciele kościoła oraz społeczność wiejska odrzucają go. Należy zaznaczyć, że Ronduda i Gutt prezentują mieszkańców Kurkówki z empatią. Nie wyolbrzymiają ich przekonań i nie robią z nich karykatur, tak jak miało to miejsce m.in. w okropnej "Twarzy" Małgorzaty Szumowskiej. Każdy jest tutaj postacią z krwi i kości. Nawet ojciec Daniela (wymownie milczący Andrzej Chyra), nieutrzymujący kontaktu z synem i najczęściej po prostu go ignorujący, okazuje się ukrywać skrajne emocje. Ostatecznie artysta może zawsze liczyć na swoją babcię (Maria Maj). W jednej z najbardziej uroczych scen, widząc oderwaną naszywkę z dresu wnuka, stwierdza "eLGieBeT ci się odpruł". Nie zawsze rozumie Daniela lub zgadza się z nim. Często karci go, nie przebierający przy tym w słowach. Niemniej kocha go bezwarunkowo, będzie go bronić za wszelką cenę, a co ważne dla niego - ważne i dla niej. W tej postaci jest tyle serca, że starczyłoby na kilka produkcji.
"Wszystkie nasze strachy" zdają także pytania o pracę artysty - czy powinien on bezwzględnie realizować swoją wizję, czy też mieć na uwadze uczucia odbiorców? Co, jeśli rozgłos, jaki przyniesie wystawa, będzie niepożądany dla którejś ze stron? Twórcy w większości zostawiają odpowiedź na te pytania widzom. Nie bez przyczyny podczas wspomnianej wcześniej konferencji prasowej Daniel milczy, pozwalając swojemu przedstawicielowi odpowiadać ogólnikami.
"Wszystkie nasze strachy" są bez wątpienia jednym z najważniejszych polskich filmów tego roku. Przez pryzmat osobistej historii Daniela prezentują dramaty, z którymi spotyka się wiele osób homoseksualnych, nie tylko tych mieszkających w mniejszych miejscowościach - szczególnie teraz, w erze uchwał anty-LGBT. To film klasyczny narracyjnie, a jednocześnie pozbawiony zbędnej sceny, wypchany po brzegi wszelakimi treściami i koncertowo zagrany przez wszystkich aktorów. Gorąco polecam i trzymam kciuki za nagrody.
8/10
"Wszystkie nasze strachy", reż. Łukasz Ronduda i Łukasz Gutt, Polska 2021.