"Fuga" [recenzja]: Rewers debiutu
Oczekiwania wobec drugiego filmu Agnieszki Smoczyńskiej były nader wysokie. Jej debiutanckie "Córki dancingu" zachwyciły krytykę. Groteskowy musical, chociaż niewolny od wad, był jakże potrzebnym powiewem świeżości w naszej rodzimej kinematografii. Kto spodziewał się po reżyserce kolejnego dzieła w podobnej stylistyce, ten najpewniej mocno się zawiedzie. "Fuga" jest zupełnie inna od głośnego debiutu Smoczyńskiej. Przede wszystkim dlatego, że wydaje się być filmem kompletnym.
Bezdomna Alicja (Gabriela Muskała) cierpi na amnezję. Nie pamięta niczego ze swojego życia, zanim zaczęła sypiać na ulicy. Jej historia przykuwa uwagę telewizyjnych dziennikarzy. W trakcie ich audycji do studia dzwoni mężczyzna, podający się za ojca kobiety. Okazuje się, że zniknęła ona dwa lata temu, zostawiając zaniepokojoną rodzinę, między innymi męża Krzysztofa (Łukasz Simlat) i kilkuletniego synka. Kobieta niechętnie zamieszkuje z ludźmi, którzy - chociaż są jej bliskimi - w najlepszym wypadku budzą jej obojętność. Z czasem zaczyna sobie jednak przypominać dawne uczucia.
Podstawowe pytanie - co doprowadziło do utraty pamięci Alicji? "Fuga" udziela na nie satysfakcjonującej odpowiedzi. Smoczyńską bardziej interesuje jednak nie tajemnica zniknięcia protagonistki, a obserwacja, jak odnajduje się ona w zaistniałej sytuacji. Chociaż Alicja obecna jest na wiszących na ścianach zdjęciach i filmach z wakacji, przymusowa obecność w domu rodziców lub męża budzi nieukrywany opór. Gdy w "Córkach dancingu" uczucia bohaterów były jedynie pretekstem do zmiany konwencji kolejnych utworów muzycznych, tutaj stanowią one sedno filmu - szczególnie te, które pojawiają się między Alicją i Krzysztofem.
Grany przez Simlata mężczyzna wydaje się odnajdywać w zaistniałej sytuacji równie źle, co bohaterka. W ciągu dwóch lat zdążył opłakać swoją żonę i ruszyć dalej - w tym związać się z inną kobietą. Teraz jest zmuszony do dzielenia życia z de facto obcą osobą. A jednak z czasem pojawiają się między nimi dawne uczucia - wpierw wypierane, potem coraz bardziej intensywne. Wszystkie zostały idealnie zagrane przez parę głównych aktorów, która daje w "Fudze" prawdziwy popis swych zdolności. Zachwyca szczególnie Muskała. Początkowy opór i cierpkie poczucie humoru jej bohaterki nie pozwala z nią nie sympatyzować, z kolei w dalszej części filmu ukazuje ona całe spektrum emocji - co najlepiej widać w scenie rodzinnego spaceru po plaży.
Jeszcze większe brawa należą się prowadzącej aktorów Smoczyńskiej. Przede wszystkim za odwagę twórczą - kiedy wszyscy spodziewali się po niej kolejnej szalonej jazdy w rodzaju "Córek dancingu", ta zrobiła film, będący stylistycznym rewersem jej debiutu: prowadzony nieśpiesznie, utrzymany w zimnych barwach. Inna jest także narracja - w "Córkach" rwana, skacząca od piosenki do piosenki, w "Fudze" pozbawiona nagłych przeskoków czasowych i niezrozumiałych skrótów, dająca pełen obraz przedstawionej fabuły. Muskała, która jest także autorką scenariusza, udowadnia, że jej talent pisarski dorównuje aktorskiemu. Potrafi także odpowiednio rozłożyć akcenty tonacyjne, miejscami dodając jakże potrzebne akcenty humorystyczne, dzięki czemu film nie przytłacza swym ładunkiem emocjonalnym.
Smoczyńska udowadnia "Fugą" swą twórczą wszechstronność oraz rozwój reżyserskiego warsztatu. Gdy "Córki dancingu" pozostawiały niedosyt, jej drugi film zdaje się być dziełem kompletnym, nieposiadającym zbędnej sceny czy fałszywej nuty w zachowaniu bohaterów. Próba drugiego filmu zdana celująco.
8/10
"Fuga", reż. Agnieszka Smoczyńska, Polska 2018, dystrybutor: Kino Świat, polska premiera: 7 grudnia 2018 roku.