Tokio, symfonia wielkiego miasta
"I tak nie zależy nam na muzyce", reż. Cédric Dupire, Gaspard Kuentz, Francja 2009, dystrybutor: Stowarzyszenie Nowe Horyzonty, premiera kinowa: 1 kwietnia 2011
Kreacyjny dokument "I tak nie zależy nam na muzyce", zgodnie ze swoim tytułem, opowiada nie tylko o muzyce. Mimo że bohaterami filmu są czołowi przedstawiciele japońskiej awangardy muzycznej, obraz Cedrika Dupire i Gasparda Kuenza jest przede wszystkim portretem współczesnego Tokio.
"I tak nie zależy nam na muzyce" to niezwykle oryginalne spojrzenie na współczesną tokijską scenę noise. Francuscy reżyserzy nie idą jednak utartym szlakiem dokumentalnych filmów muzycznych: brak w ich filmie gadających głów, oglądamy na ekranie nieliczne fragmenty koncertów. Tym, co najbardziej interesuje twórców dokumentu, jest nie sama muzyka, a jej kontekst.
Wszystkich bohaterów "I tak nie zależy nam na muzyce" (m.in. Sakamoto Hiromichiego, Otomo Yoshihide, czy Yamakawę Fuyuki) twórcy sadzają wokół okrągłego stołu, rejestrując na czarno-białej taśmie ich muzyczne dyskusje. Przypomina to momentami debatę polityczną, w istocie tokijscy muzycy przeprowadzają na poły polityczną krytykę japońskiego społeczeństwa, stawiając swoją muzykę w opozycji do kultury głównego nurtu. Reżyserzy dają też wybrzmieć tworzonej przez nich muzyce.
Wielką przyjemnością, którą czerpie się z seansu "I tak nie zależy nam na muzyce", wcale nie jest jednak akustyczna przestrzeń filmu; obraz duetu Dupire-Kuenz bardziej niż siłą dźwięku oddziałuje na widza sugestywnością obrazu. Prosty przykład: tradycyjny dokumentalista, chcąc uzasadnić podatny grunt, jaki muzyczna scena noise znalazła do rozwoju nie gdziej indziej, tylko właśnie w Tokio, z pewnością nie oparłby się pokusie wsadzenia do swojego filmu jakiegoś uczonego bądź muzykologa, udowadniającego związek wysokiego poziomu decybeli w Tokio z takim a nie innym rodzajem muzyki, który zrodził się tu w artystycznym podziemiu.
Dupire i Kuenz opowiadają obrazem. Muzyka bohaterów filmu jest genialną dźwiękową pocztówką Tokio. Wystarczy skonfrontować ujęcia pędzącego miasta - tłum ludzi w metrze, natężenie ruchu ulicznego, obrazy gigantycznego placu budowy - z fragmentami występów bohaterów filmu, by uchwycić współzależność miejskiej przestrzeni i tworzonej w tym miejscu muzyki lepiej, niż po socjologicznym wykładzie.
Najciekawsza w "I tak nie zależy nam na muzyce" jest właśnie fonosfera współczesnej tokijskiej metropolii. Industrialne dźwięki miasta zintegrowane zostały z muzyczną twórczością bohaterów filmu - dodatkowo muzycy filmowani są w naturalnych, ale ekscentrycznych przestrzeniach - np. Otomo Yoshihide "występuje" na wysypisku śmieci, Yamakawa Fuyuki sfilmowany zaś zostaje podczas performatywnego występu w ciemnej jaskini. Z początku wydaje się to lekko pretensjonalne, ale kinematograficznie broni się znakomicie. Oryginalność tych obrazów po prostu niezwykle silnie zapada w pamięć.
8/10
Zobacz zwiastun filmu "I tak nie zależy nam na muzyce":