Amber Heard kontra Johnny Depp: Niespodziewany zwrot akcji. Jest ugoda!
Amber Heard zamieściła w mediach społecznościowych oświadczenie, w którym poinformowała, że przystanie na sądową ugodę z Johnnym Deppem. To ostateczne zakończenie głośnego procesu o zniesławienie, jaki na początku czerwca przegrała z byłym mężem.
1 czerwca zakończył się "proces dekady", jak określa się sądową batalię między Amber Heard i jej byłym mężem. Johnny Depp pozwał eksmałżonkę o zniesławienie i wygrał - ława przysięgłych uznała, że aktorka w istocie naruszyła jego dobre imię w felietonie, w którym opisała samą siebie jako ofiarę przemocy domowej. Na korzyść Deppa zasądzono odszkodowanie w wysokości 10,3 mln dolarów. Jednocześnie ławnicy uznali, że aktor też dopuścił się zniesławienia, w związku z czym został zobowiązany do wypłacenia byłej żonie zadośćuczynienia w wysokości 2 mln dolarów.
Gwiazda "Aquamana" niemal natychmiast dała do zrozumienia, że nie podda się tak łatwo. Na początku lipca adwokaci aktorki wnieśli do Sądu Okręgowego w hrabstwie Fairfax 43-stronicowy wniosek o unieważnienie procesu. Jak argumentowali, Depp tak naprawdę nie udowodnił, że stracił rolę w serii "Piraci z Karaibów" wskutek oskarżeń o stosowanie wobec byłej żony przemocy. Sędzia Penney Azcarate pozostała jednak nieprzejednana i odrzuciła ów wniosek. Heard postanowiła więc wykorzystać ostatnią szansę, jaka jej pozostała i złożyła apelację od wyroku. "Uważamy, że sąd popełnił błędy, które uniemożliwiły wydanie sprawiedliwego i rzetelnego werdyktu zgodnego z Pierwszą Poprawką" - powiedział w oświadczeniu rzecznik gwiazdy.
Wspomniane błędy zostały szczegółowo opisane w uzasadnieniu apelacji, które wpłynęło w październiku do sądu w Wirginii. Dokumenty zawierały 16 podstaw do odwołania od wyroku, m.in. "brak jasnych i przekonujących dowodów na to, że faktycznie doszło do celowego pomówienia", "nieuwzględnienie innych kluczowych dowodów" i "nieprzestrzeganie przez sąd standardów obowiązujących w sprawach o zniesławienie". Prawnicy gwiazdy podkreślili także, iż wyrok jest "rażąco niespójny", gdyż odszkodowania przyznano zarówno Deppowi, jak i Heard.
Adwokaci aktorki powtórzyli też zarzuty umieszczone we wcześniejszym wniosku o unieważnienie procesu. Stwierdzili, że Depp manipulował ławnikami, próbując dowieść, że Heard jest sądzona za wypowiedzi lub zdarzenia sprzed publikacji feralnego felietonu dla "The Washington Post". "Sąd pierwszej instancji błędnie pozwolił panu Deppowi sugerować, że ława przysięgłych może przyznać odszkodowanie na podstawie oświadczeń lub zachowań mających miejsce przed publikacją zakwestionowanego artykułu pani Heard" - można było przeczytać w uzasadnieniu apelacji.
Z kolei w listopadzie Heard zatrudniła nowych adwokatów, którzy szybko przystąpili do działania. Wnieśli nowy wniosek, w którym żądają uchylenia wyroku lub powtórzenia całego procesu. "Sąd pierwszej instancji popełnił błąd, odrzucając sprzeciw Heard, w którym argumentowała, że jej omawiane na sali rozpraw wypowiedzi są jedynie opiniami, dlatego też nie mają mocy przekazania rzekomych zniesławiających implikacji. Jeśli to orzeczenie zostanie podtrzymane, będzie ono miało katastrofalny wpływ na inne kobiety, które będą się bały mówić publicznie o nadużyciach wpływowych mężczyzn" - napisali Jay Ward Brown i David L. Axelrod.
Nowi adwokaci Heard podkreślili też, że sędzia Azcarate nie uwzględniła "dowodów o wysokiej wartości dochodzeniowej", a dopuściła "dowody nieistotne i krzywdzące". Zwrócili też uwagę na to, że Depp przegrał wcześniej proces o zniesławienie, który wytoczył brytyjskiej gazecie "The Sun". Sąd uznał, że dziennikarz tego tabloidu miał prawo nazwać aktora "żonobijcą". "Ta sprawa nigdy nie powinna trafić do sądu, gdyż inny sąd uznał już, że Depp w istocie znęcał się nad Heard. Skoro przysięgli orzekli na korzyść Heard w jej roszczeniu wzajemnym, musieli dojść do wniosku, że mówiła prawdę o byciu ofiarą przemocy domowej. W związku z tym werdykt przeciwko Heard nie może się utrzymać" - skwitowali prawnicy aktorki.
Teraz okazuje się, że Heard zmieniła zdanie i nie ma zamiaru ciągnąć dłużej sądowych batalii z Deppem. "Po wielu przemyśleniach podjęłam bardzo trudną decyzję o zawarciu ugody w sprawie o zniesławienie wytoczonej mi przez mojego byłego męża w Wirginii" - napisała w oświadczeniu.
Aktorka podkreśliła również, że to nie ona była inicjatorką procesu oraz zaznaczyła, że w czasie jego trwania spotkała się z ogromną falą nienawiści w mediach społecznościowych. Heard zapewniła ponadto, że wciąż podtrzymuje zarzuty pod adresem byłego męża. Przyjęta ugoda nie oznacza więc przyznania mu racji.
"Nie dam się zastraszyć, zniechęcić ani odwieść od mówienia prawdy o tym, co się stało. Nikt nie może i nie odbierze mi tego prawa. Mój głos na zawsze pozostanie najcenniejszym zasobem, jaki posiadam" - napisała Amber Heard. Artystka podkreśliła, że o zawarciu porozumienia przesądziły korzystne warunki, jakie otrzymała oraz troska o własne zdrowie psychiczne.
Aktorka nie szczędziła przy okazji gorzkich słów pod adresem amerykańskiego wymiaru sprawiedliwość, który "uczynił z jej poufnych zeznań rozrywkę i pożywkę dla mediów społecznościowych".
Zdaniem zagranicznej prasy, Heard do podpisania ugody mogły skłonić przede wszystkim znacznie gorsze niż początkowo zakładali jej prawnicy rokowania dotyczące apelacji, a także konieczność wniesienia kaucji w wysokości 8,35 mln dolarów, by sąd ponownie rozpatrzył sprawę.