Zupełnie nowy Tarantino?
Nową wersję swego najnowszego filmu "Death Proof" pokazał we wtorek w Cannes, w ramach konkursowego pokazu, amerykański reżyser Quentin Tarantino.
Przypomnijmy, że "Death Proof" jest częścią "podwójnego obrazu" duetu Quentin Tarantino-Robert Rodriguez pod tytułem "Grindhouse". Słabe wyniki filmu w USA skłoniły jednak producenta Harveya Weinsteina do rozdzielenia obu części na dwa osobne obrazy.
Do konkursu w Cannes zakwalifikowało się jednak tylko dzieło Tarantino - Weinstein powiedział jednak w Cannes, że "Planet Terror", czyli film Rodrigueza, prawdopodobnie pokazany zostanie we wrześniu w ramach weneckiego festiwalu.
Czy różni się jednak nowa wersja "Death Proof" Tarantino? Przede wszystkim jest dłuższa - reżyser umieścił w niej sceny, które nie znalazły się w ostatecznej wersji "Grindhouse", m.in. tę, w której erotyczna tancerka występuje przy rurze przed głównym bohaterem, granym przez Kurta Russella.
"To w jaki sposób zmienia się Stuntman Mike [główny bohater] stanowi dla mnie największą różnicę między dwoma wersjami mojego filmu" - powiedział reżyser.
Tarantino dodał również, że za realizację filmów wziął się z bardzo przyziemnego powodu - dzięki temu mógł podróżować.
"Jedną z największych atrakcji bycia reżyserem jest fakt, że mogę podróżować. Zanim zacząłem robić filmy rzadko opuszczałam rejon Los Angeles" - powiedział twórca "Death Proof", dodając, że jako reżyser bardziej czuje się "obywatelem świata".
Zazwyczaj wyszczekany Tarantino nabrał jednak wody w usta, gdy jeden z dziennikarzy podczas konferencji prasowej zapytał się, czy wie o tym , że za możliwość uczestnictwa w tzw. press junkecie z gwiazdami "Death Proof" trzeba było zapłacić 1,5 tysiąca dolarów.
"Nic mi o tym nie wiadomo" - powiedział zaskoczony, po czym spytał: "Czy ktoś musiał płacić by tu być?"
Kiedy jednak na scenę wkroczyła pani z obsługi festiwalu i szepnęła coś reżyserowi do ucha, ten wydawał się być jeszcze bardziej zbity z tropu. "Chyba tego nie łapię" - zakończył skonsternowany.