Vanessa Aleksander: Komedia jest jej bardzo bliska. "Mam dużo dystansu do siebie"
Ma 26 lat, a lista pozycji filmowo-serialowych, w których się pojawiła, z każdym miesiącem się wydłuża. Vanessa Aleksander jest obecnie jedną z najbardziej rozchwytywanych polskich aktorek i zdecydowanie nie zamierza zwalniać tempa. Jesienią zobaczymy ją na ekranach w kolejnej odsłonie serialu komediowego Canal+ "The Office PL". Już za kilka dni natomiast będzie ją można spotkać w Płocku, gdzie o serialu i swojej roli opowie podczas drugiej edycji festiwalu Big Festivalowski. Impreza odbędzie się w dniach 18-20 sierpnia pod hasłem: drinki w szlafrokach, tańce w kubotach.
Vanessa Aleksander przeżywa obecnie rozkwit swojej kariery. Choć w tym roku skończy dopiero 27 lat, swoim artystycznym portfolio mogłaby obdzielić co najmniej kilku innych aktorów. Widzowie kojarzą ją przede wszystkim z seriali. Aleksander grała jedną z głównych ról w "Wojennych dziewczynach", komedii Canal+ - "The Office PL", a niedawno w serialu Netfliksa "Dziewczyna i kosmonauta. Aktorka ma na koncie także udane występy na dużym ekranie - wystąpiła m.in. w filmach "Sala samobójców. Hejter" i "Marzec'68".
W rozmowie z Interią zdradziła, że szykuje kolejne niespodzianki dla widzów, a nowe projekty i wyzwania zawodowe wręcz się mnożą!
Martyna Zielonka: Zacznę od mini-statystki. Przyglądając się Twojemu artystycznemu portfolio zauważyłam, że zdecydowanie więcej w nim ról dramatycznych. "Wojenne dziewczyny", "Rojst’97", "Sala samobójców. Hejter", "Marzec’68" - można by pewnie jeszcze długo wymieniać. Komediowo w twoim repertuarze kreacji wybija się przede wszystkim "The Office PL". Skąd ta dysproporcja?
Vanessa Aleksander: - Wypowiem się w tej kwestii pewnie za większość aktorów i aktorek. Mało kto w naszym kraju ma luksus dobierania sobie samemu ról. Ja dotychczas podejmowałam decyzje, oczywiście kierując się sercem i swoją intuicją, ale nie będę kłamać, że na polskim rynku można wybierać z miliona propozycji. Dotychczas spływały do mnie głównie dramatyczne propozycje, a wcześniejsze komediowe, najwyraźniej nie współgrały do końca z moim gustem i intuicją. Sytuacja zmieniła się w momencie, gdy zaproponowano mi rolę w "The Office PL". Dopiero wtedy mogłam się pokazać od strony komediowej, z czego się bardzo cieszę, bo we mnie prywatnie jest dużo dystansu do siebie i cieszę się, że mogłam to w końcu przelać na ekran.
Zatrzymajmy się na chwilę przy polskiej wersji "The Office". W mediach pojawiła się właśnie informacja, że serial jesienią wróci na ekrany z trzecim sezonem. Spodziewałaś się, rozpoczynając pracę na planie, że ten projekt rozciągnie się na lata i zostanie tak dobrze odebrany przez widzów?
- Przyznam szczerze, że nie zakładałam takiego scenariusza, bo przy okazji rozpoczęcia pracy nad serialem "The Office" było tyle niewiadomych, że trudno było przewidywać, jaka będzie przyszłość projektu. Po pierwsze wisiało nad nami widmo giganta, jakim jest format "The Office" - pierwowzoru brytyjskiego, a także wersji amerykańskiej, która jest szalenie popularna i uwielbiana. Chodziło także o negatywne nastawienie widzów i przyjęcie informacji o realizacji polskiej wersji formatu. Zanim jeszcze pojawiły się odcinki, nie brakowało krytycznych komentarzy. Tego właściwie się spodziewaliśmy, więc to nas nawet nie zdziwiło i nie speszyło, ale wobec tego trudno było oczekiwać, że serial się przyjmie i będziemy go kontynuować w kolejnych sezonach.
- Bardzo się cieszę, że udało nam się spotkać po raz trzeci i mam nadzieję, że będzie nam to jeszcze dane. Będę za to trzymać kciuki, bo mam wrażenie, że każdy sezon jest coraz lepszy. My się czujemy coraz bardziej komfortowo, a scenariusze są coraz bardziej abstrakcyjne i zabawne. Statystyki oglądalności pokazują, że ta pula widzów, która przyszła do nas przy okazji pierwszego sezonu, została z nami na drugi. Mam nadzieję, że trzecia odsłona im się równie spodoba i że będą mieli mnóstwo zabawy.
A co z Patrycją? Domyślam się, że Twoją bohaterkę czekają kolejne życiowe zawirowania. Możesz zdradzić jakieś smaczki dotyczące jej dalszych losów?
- Coś tam mogę zdradzić. Mogę powiedzieć, na pewno, że w trzecim sezonie Patrycji nie będzie w Siedlcach, czy jak to ona mówi "w Sietlcach" (śmiech). Będzie w Warszawie, gdzie w nowym oddziale firmy będzie przełożoną swojego byłego szefa - Michała. W związku z tym czeka ją mnóstwo nowych wyzwań, z którymi będzie musiała sobie poradzić. Patrycja będzie postawiona przed różnymi trudnymi wyborami. Bardzo zależy jej na akceptacji całej rodziny i chce ponownie udowodnić swoją wartość, więc wokół tego cyrklujemy. Przy okazji powiem, że to było dla mnie najtrudniejsze wyzwanie aktorskie w ramach "The Office PL".
Na czym polegała ta trudność?
- Tego akurat zdradzić do końca nie mogę. Zadania powierzone mi na ten sezon były po prostu trudniejsze niż w poprzednich transzach, co stanowiło spore wyzwanie.
Zostawmy zatem widzom pole do wyobraźni i porozmawiajmy chwilę o kondycji polskiej komedii, bo takich seriali jak "The Office PL" wciąż jest na naszym rodzimym rynku niewiele. Nie brakuje natomiast mięsistych dramatów, przesiąkniętych patosem produkcji historycznych, czy mrocznych kryminałów. Skąd twoim zdaniem bierze się ta tendencja? Łatwiej jest zrealizować dobry dramat niż dobrą komedię?
- To na pewno. Wielokrotnie powtarzano nam to nawet w szkołach teatralnych i domyślam się, że obecnie studenci również to słyszą. Zdecydowanie trudniej jest dobrze zagrać w komedii niż dobrze zagrać w dramacie, ponieważ mam wrażenie, że podczas realizacji dramatu bardzo można pomóc sobie atmosferą, dobrym prowadzeniem kamery, czy montażem. W komedii natomiast odpowiedzialność spoczywa głównie na aktorach, na tym jak oni prowadzą swoje postaci rytmicznie, jak współpracują ze sobą. Szalenie istotne są dialogi, a napisanie scenariusza wcale nie jest takie łatwe, zresztą z tego powodu strajkują ostatnio scenarzyści. Być może jeśli osiągną sukces, za co mocno trzymam kciuki, to tych produkcji z lepszymi dialogami będzie więcej.
- Wydaje mi się, że chodzi tutaj też o taką ludzką, naturalną potrzebę pochylania się nad tym, co mroczne i zagadkowe, stąd wybór widzów częściej pada na takie właśnie seanse. Myślę jednak, że po pandemii się to nieco zmieniło, co widzę nawet po sobie i po swoich znajomych. Nie często mamy już ochotę wybierać się na dramaty, na kino ciężkiego kalibru, raczej decydujemy się na zobaczenie spektaklu bądź filmu o lżejszej tematyce.
Oglądałaś ostatnio jakąś dobrą komedię?
- Filmowo może nie, ale na pewno mogłabym polecić jakieś seriale. Do głowy przychodzą mi chociażby "Master of None", czy "Love". To są takie tytuły, które ja zawsze polecam i wprawiają mnie w bardzo dobry nastrój.
- Jeśli chodzi o filmy to uwielbiam "Druhny". Nie jest to oczywiście nowy tytuł i mimo że jest to produkcja bardzo mainstreamowa, to jest świetnie zagrana. Świadczyć o tym może choćby nominacja Melissy McCarthy do Oscara za rolę w tym filmie. Tutaj jest doskonały przykład na to, jak scenariusz, który jest dosyć prosty, można aktorsko wykorzystać do zrobienia czegoś naprawdę zabawnego.
Zapytałam o te dobre produkcje komediowe, bo sporo z nich będzie można zobaczyć za kilka dni w Płocku, podczas drugiej edycji festiwalu Big Festivalowski. Festiwalu zdecydowanie niesztampowego, bo prezentującego miękkie, pozbawione patosu, treści, służące przede wszystkim wywołaniu uśmiechu. Ty do Płocka zawitasz już drugi raz.
- Jestem wielką fanką tego projektu i bardzo kibicuję Alkowi Pietrzakowi (pomysłodawcy i dyrektorowi artystycznemu festiwalu), więc i w tym roku nie mogłoby mnie zabraknąć. Ostatnio kilka z moich ulubionych memów trafiło nawet do selekcji Muzeum Memów. W tym roku również je odwiedzę.
Czyli Vanessa Aleksander to memiara!
- Tak! Mam memy na każdą okazję. Nic mnie nie zaskoczy! (śmiech)
- Podczas tegorocznej edycji wybieram się także na pokaz odcinków z drugiego sezonu "The Office PL".
W Płocku komedia będzie królową, ale zdecydowanie nie będą panowały tam pałacowe klimaty. Goście włożą szlafroki i klapki, i wygodnie rozsiądą się na leżakach. Podobnie jak w roku ubiegłym. Ty też wskoczysz w taki zestaw?
- Oj tak! Ostatnio paradowałam w crocsach i szlafroku. Nie wyobrażam sobie, żeby w tym roku miało być inaczej (śmiech).
Jaki wymiar ma dla Ciebie to wydarzenie? Jest to dobre narzędzie do propagowania projektów komediowych i rozwoju tego gatunku w Polsce?
- Absolutnie. Jest to bardzo wyjątkowy projekt na mapie festiwalowej Polski. Bardzo cieszę się, że on powstał. Fantastycznie jest wracać do miejsc, w których można się poczuć akceptowanym, cieszyć się z tego, że świat jest pogodny i zatapiać się w tej miękkości.
Wspominałaś wcześniej, że masz ogromny dystans do siebie, co w zawodzie aktora jest niezwykle ważne. Lubisz oglądać siebie na ekranie?
- "Lubić" to chyba nie jest to słowo (śmiech). Oglądam siebie na ekranie, bo lubię wyciągać wnioski i robić postępy. Robię to w ramach nauki i samoobserwacji.
- Tak jak wspomniałaś, akceptacja i dystans do siebie pomaga, ale wiadomo - są takie dni, są takie momenty w życiu, podczas których niełatwo jest siebie lubić. Ja nieustannie nad tym pracuję. Niektóre seanse przychodzą trudniej, inne łatwiej. Na pewno te pierwsze seanse projektów, które widzę premierowo, są seansami niełatwymi dla mnie. Jestem wówczas szalenie wymagająca, nawet nie wobec projektu, ale samej siebie. Komentuję pod nosem, wzdycham i zastanawiam się, które ujęcie mogłoby być dobrane lepiej. Dopiero podczas drugiego seansu skupiam się na projekcie w całości, zwracając mniejszą uwagę na swoje błędy.
Aktorstwo to generalnie trudny i dość niepewny zawód. Myślałaś w przeszłości o jakiejś alternatywie?
- Rozważałam inną ścieżkę, ale tylko w ramach zabezpieczenia na wypadek, gdybym nie dostała się do szkoły aktorskiej. Składałam papiery na architekturę na kilka angielskich uniwersytetów. Czułam jednak, że nie jest to ścieżka, którą chcę podążać.
- O aktorstwie marzyłam już od dziecka i nigdzie nie czułam się bardziej szczęśliwa niż na scenie. W dzieciństwie występowałam w musicalach, w grupie teatralnej Tintilo, która współpracowała z Teatrem Rampa. Takie spektakle odbywały się raz w miesiącu i były to wydarzenia, na które czekałam z niecierpliwością. Bycie w teatrze zawsze było dla mnie największą radością. Byłam pewna, że to jest moja droga, choć jest dużo innych rzeczy, które mnie interesują, jak: muzyka, architektura, czy sztuka ogólnie. Nic się jednak nie równa z aktorstwem.
Jesteś dyplomowaną aktorką, przez lata przygotowywałaś się i pracowałaś, by doskonalić swój warsztat. Ostatnio nie zawsze jednak liczy się tego typu "zaplecze", a role w filmach i serialach otrzymują influencerzy, mogący się pochwalić stale rosnącą liczbą followersów. Masz poczucie niesprawiedliwości w tym względzie?
- Nie, zdecydowanie nie. Mam poczucie, że talent i ciężka prace zawsze się obronią. Uważam też, że my, w tym naszym środowisku aktorskim, jesteśmy zbyt surowi wobec siebie, za bardzo się oceniamy, nie dopuszczamy ludzi z zewnątrz do swojego środowiska. Aktorzy, którzy kończą prywatne szkoły bądź zdają egzaminy eksternistycze są często dyskryminowani. A czasy się zmieniają. Jeżeli ktoś ma talent i umiejętności, jest sprawny, ma chęć współpracy, potrafi dialogować, to czemu nie? Ja nie widzę żadnej przeszkody.
- Prawda jest też taka, że etos szkoły teatralnej wciąż jest popularny w krajach wschodnioeuropejskich. Na Zachodzie, a zwłaszcza w USA wielu aktorów, nawet tych topowych, nie ma ukończonej tej pełnowymiarowej edukacji.
- Ja nie jestem skrajna w ocenianiu. Fajnie by było doceniać osoby, które mają edukację, ale na pewno nie mam poczucia niesprawiedliwości w tym względzie.
A jak maluje się Twoja przyszłość? Ostatnio zdecydowanie częściej pojawiasz się na małym ekranie. Zapowiadają się jakieś premiery filmowe z Twoim udziałem?
- Tak! Już niebawem film "Król dopalaczy", w którym zagrałam z Tomkiem Włosokiem, potem "Klątwa" Tomka Koneckiego, który prawdopodobnie będzie miał premierę na Netfliksie. I będzie to wreszcie komedia, więc będzie mnie można zobaczyć w tym gatunku. Jest to historia o rodzinie, składającej się z kobiet, która próbuje odczarować pewną klątwę.
- Pojawię się też w kilku serialach. Będzie to ponownie "Rojst", kolejny sezon "The Office PL" i nowość od Polsatu - serial "Krew". To akurat thrillerowa historia, ale w takim wydaniu zdecydowanie mnie jeszcze nie było.
Na koniec nie mogę nie zapytać o kwestię, którą od kilku tygodni żyje cały świat. "Barbie" czy "Oppenhemier"?
- Niestety nie widziałam jeszcze "Barbie". Dopiero się wybieram na ten film. Jestem fanką Nolana. Gretę Gerwig lubię trochę mniej - wciąż czegoś mi brakuje w jej stylu opowiadania. Jestem ciekawa, jak mi przypadnie do gustu jej nowa produkcja, choć przyznam szczerze, że Margot Robbie i Ryana Goslinga uwielbiam!
- W tym roku najbardziej czekam jednak na premierę nowego filmu Yorgosa Lanthimosa i tym wydarzeniem ekscytuję się najmocniej.