Big Festivalowski 2023
Reklama

Paulina Gałązka: Nie boi się wyzwań. Niedawno zagrała mężczyznę, teraz wkracza w świat Karguli i Pawlaków

Paulina Gałązka to jedna z najzdolniejszych i najsympatyczniejszych polskich aktorek. Zaraża promiennym uśmiechem i pozytywną energią. Niedawno była gościem Festiwalu Sztuki Pozytywnej - Big Festivalowski, gdzie dzieliła się z uczestnikami swoim doświadczeniem i ciekawymi historiami z planów seriali i filmów, w których zagrała. Kilka ciekawostek zdradziła również nam!

Paulina Gałązka popularność zdobyła dzięki serialowi "Pierwsza miłość", w którym występowała w latach 2014-2017. Kiedy zrezygnowała z roli w produkcji, wcale nie narzekała na brak kolejnych, ciekawych propozycji. Dziś jest jedną z najbardziej rozchwytywanych polskich aktorek. Grała m.in. w "Dziewczynach z Dubaju", "Na twoim miejscu", doskonale przyjętych serialach - "The Office PL", "Emigracja XD" oraz "Warszawianka", a już niebawem zobaczymy ją w jednym z najbardziej wyczekiwanych filmów ostatnich miesięcy, czyli "Sami swoi. Początek", gdzie wcieli się w Niechajkę Słobodzian - koleżankę z klasy Kargula i Pawlaka. 

Reklama

W rozmowie z Interią aktorka opowiedziała o kilku produkcjach, w których miała okazję grać na przestrzeni ostatnich miesięcy.

Martyna Zielonka, Interia: Niedawno miałaś okazję uczestniczyć w festiwalu Big Festivalowski w Płocku, gdzie prezentowany był m.in. jeden z filmów z twoim udziałem, czyli "Na twoim miejscu". Jest to produkcja wyjątkowa, bo postawiła przed tobą nie lada wyzwanie. Musiałaś wcielić się w mężczyznę...

Paulina Gałązka: - Dokładnie, ale to było super, dlatego że nasz reżyser wymyślił to tak, że mieliśmy się upodobnić do płci przeciwnej przede wszystkim psychologicznie, nie fizycznie. Chodziło o to, żebyśmy z moim partnerem filmowym - Mironem Jagniewskim starali się odtworzyć, jaka jest psychologia tych postaci, jakie one są. Pracowaliśmy z coachem aktorskim (Anną Skorupą) i to było takie piękne przeżycie, bo też mieliśmy bardzo dużo prób przed wejściem na plan i byliśmy bardzo dobrze przygotowani. Wszystko to sprawiło, że "Na twoim miejscu" okazał się niesamowitą podróżą, dzięki której dowiedziałam się, że sama stereotypizuję mężczyzn, choć zawsze uważałam się za osobą niezwykle otwartą, tolerancyjną i równościową...

Czego dowiedziałaś się o mężczyznach dzięki temu filmowi?

- Dzięki tej roli, roli Krzycha Domańskiego, zrozumiałam jak trudno być mężczyzną we współczesnym świecie, a wszystko przez sprzeczne wymagania. Z jednej strony mężczyzna powinien być ciepły, czuły i obecny w relacji emocjonalnej ze swoją partnerką, a z drugiej powinien być rekinem biznesu. No nie, to się zupełnie nijak nie łączy.

- To jest taki film i taka przygoda, która dała mi mądrość i dzięki której wiem o wiele więcej.

Jakiś czas temu zagrałaś też z Borysem Szycem w serialu "Warszawianka" i tam wcieliłaś się w bohaterkę inną niż wszystkie dotychczasowe. Mogłabyś o niej nieco opowiedzieć?

- Moja bohaterka jest faktycznie inna, bo troszeczkę introwertyczna, zamknięta w sobie i niedostępna emocjonalnie dla wszystkich. Taka osoba, która zawsze podchodzi z rezerwą i zakłada maskę. Inaczej jest podczas jej spotkań z Czułym, czyli głównym bohaterem. Ich spotkania są bardzo autentyczne, co sprawiało, że ta relacja była dla nich obojga wyjątkowa.

Jakie to było dla ciebie doświadczenie? Praca na planie tego serialu.

- Przede wszystkim poznałam Borysa Szyca i stał się on dla mnie autorytetem. Tak sobie myślę, że chcę być jak on. Borys jest profesjonalnym aktorem, zawsze bardzo dobrze przygotowanym, bardzo serdecznym i takim hojnym partnerem. Gra do jednej bramki.

Seriale serialami, ale większość widzów z pewnością najbardziej niecierpliwie czeka na kolejną premierę filmową z twoim udziałem. Wszystko dlatego że ty i ekipa filmowa, z którą pracujesz, bierzecie się za klasykę polskiej komedii, czyli “Samych swoich". Wielu widzów ma wątpliwości, kiedy współcześni twórcy wracają do takich klasyków. Jak przekonałabyś ich, że warto?

- Warto przede wszystkim dlatego, że pan Andrzej Mularczyk już dawno temu napisał scenariusz do filmu, który się oryginalnie nazywał, tak jak książka, czyli "Każdy żyje tak jak umie". W swojej powieści opowiadał o tym, co działo się u Kargulów i Pawlaków, zanim przeprowadzili się na ziemie odzyskane. Film jednak wtedy nie powstał, głównie ze względu na ówczesną politykę i nieprzychylność władz. Produkcja bardzo długo czekała na swoją realizację, dlatego jestem zaszczycona, że biorę w niej udział. Nawet nie śniłam o takim zaszczycie.

- Ten film to taka bardzo sentymentalna, pełna humoru i ciepła, opowieść o losach dwóch rodzin i losach wsi, w której mieszkali. Dla scenariusza pana Andrzeja Mularczyka na pewno warto dać szansę tej produkcji.

Ty w filmie wcielasz się w postać, której nie było w pierwowzorze. Czujesz mniejszą presję w związku z tym, że widzowie nie będą cię do nikogo porównywać?

- Zdecydowanie jest to ułatwienie. Dużo trudniejsze zadanie mieli aktorzy, którzy - zresztą pięknie - wcielili się w postać Kargula i Pawlaka. Obaj czerpali i z Hańczy i z Kowalskiego. Widać, że wielokrotnie oglądali tą trylogię i z pewnością zaskoczą widzów doskonałym przygotowaniem. Starali się bardzo, zarówno Adam Bobik jak i Karol Dziuba.

- Trzymam za chłopaków kciuki, bo wiem po prostu jak bardzo opinia publiczna potrafi być kapryśna. W związku z tym istnieje niebezpieczeństwo, że pojawią się krytyczne komentarze. A ja z wielką przyjemnością obserwowałam ich pracę na planie.

Wrócę jeszcze do twojej postaci. Domyślam się, że ty też musiałaś się odpowiednio przygotować, by jak najlepiej oddać charakter tamtych czasów...

- Oczywiście. Ja zadzwoniłam do cioci, która mieszka na Podlasiu i zwyczajnie z nią pogadałam. Po tej rozmowie poszłam z marszu na casting, wciąż mając w głowie ten specyficzny akcent i przeniosłam go na swój castingowy występ. Szybko okazało się, że ten podlaski akcent nie jest wcale tak odległy od tego kresowego.

- Do akcentu kresowego mieliśmy już przygotowania z Ludmiłą Januszewką, konsultantką językową - Ukrainką, ale pochodzącą z polskiej rodziny. Ja miałam jeszcze taką dodatkową trudność, że musiałam się nauczyć jazdy konno na oklep. Bardzo się tego bałam, bo jednak siodło daje duże poczucie bezpieczeństwa. Na szczęście miałam już jakieś doświadczenie, bo jazdy konnej uczyłam się wcześniej na planie "Dziewczyn z Dubaju". Zaufanie w pełni zwierzęciu nie było łatwe, ale trafił mi się koński aktor o imieniu Idol, który wcześniej grał w filmie "Kamerdynera" i znany był ze swojej łagodności. Miał niezwykłą cierpliwość i udało nam się zbudować więź, tak że z czasem przełamałam wszystkie lęki.

Czy są jakieś inne umiejętności, które wyniosłaś z planów, poza jazdą na koniu, czy mówieniem z kresowym akcentem?

- Zrobiłam prawo jazdy do roli, nauczyłam się jeździć na motorze, ale nie mam prawa jazdy na ten pojazd. Na motorze jeździłam podczas pracy na planie serialu "Rafi", który już jesienią będzie miał premierę na antenie Polsatu.

Rozmawiając o filmach komediowych, nie sposób nie zapytać, o twoje ulubione produkcje. Jakie filmy bawią cię najbardziej?

- Na pewno "Miś", który był świetną satyrą na rzeczywistość prlowską. Ja urodziłam się w 1989 roku, więc nie mogłam tego doświadczyć, ale z opowieści rodziny wynika, że Bareja świetnie odwzorował w swoim filmie to, co działo się w tamtych czasach. Kocham też "Jak rozpętałem drugą wojnę światową" za niesamowitą rolę Mariana Kociniaka.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Paulina Gałązka | Sami swoi. Początek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama