Czy Berlinale się starzeje?
W szóstym dniu berlińskiego konkursu pokazany został film Mike'a Leigh "Happy-Go-Luck". Wielokrotnie nagradzany angielski reżyser do tej pory chętniej pojawiał się na czerwonym dywanie w Cannes.
Po nominowanym do Oscara dramacie "Vera Drake", tym razem w swojej najnowszej produkcji powraca do bardziej komediowych klimatów. Ale o tym wkrótce...
Przed południem w ramach programu Talent Campus z młodymi filmowcami spotkał się Andrzej Wajda, który w piątek, 15 lutego, pokaże poza konkursem "Katyń". Polski reżyser ujął publiczność swoją energią i poczuciem humoru, mimo koszmarnego tłumaczenia jego wypowiedzi.
Wajda opowiadał o polskiej kinematografii i swoim najnowszym filmie. Pytany, jaką popularnością w kraju cieszy się "Katyń" stwierdził, że wyprzedził go jedynie Harry Potter, czym wywołał ogólne rozbawienie widowni.
Tymczasem w "Hollywood Reporter" Scott Roxborough pyta, czy Berlinale się starzeje?
65-letni Martin Scorsese, 65-letni Mike Leigh, 75-letni Constantin Costa Gavras (przewodniczący jury) i najstarszy w tym towarzystwie 81-letni Andrzej Wajda - oto uczestnicy tegorocznego festiwalu. Krytycy skarżą się, że w przeciwieństwie do Cannes, Berlin skupia się bardziej na filmowej nostalgii niż przyszłości. To przecież podczas ostatniego festiwalu w Cannes główną nagrodę - Złotą Palmę - zdobył rumuński film "4 miesiace, 3 tygodnie i 2 dni" młodego reżysera Christiana Mungiu, dostrzeżono również animację "Persepolis" Marjane Satrapi.
W odpowiedzi dyrektor festiwalu żartował: "Problem z filmowcami, krytykami i dyrektorami festiwali filmowych jest taki, że każdego roku są o rok starsi".
Coraz częściej mówi się jednak o tym, że od głównego konkursu ciekawsze okazują się pozostałe sekcje festiwalu, jak Panorama, Forum czy retrospektywa młodego kina niemieckiego. Mimo to warto pamiętać, że o Złotego Niedźwiedzia walczą również twórcy młodszego pokolenia - Paul Thomas Anderson, Isabel Coixet czy Jonnie To. Zastanówmy się więc, czy to właśnie taka konfrontacja spojrzeń dwóch generacji twórców nie jest ciekawsza niż jednostronna promocja wyłącznie nowych artystów. Miło wrócić do reżyserów znanych i lubianych.