- Wyśpiewałam sobie drogę do telewizji - mówi Interii Paulina Sykut-Jeżyna, która od dwóch dekad związana jest z Polsatem, początkowo jako uczestniczka programu "Idol", a ostatnio jako jedna z najpopularniejszych prezenterek tej stacji. W tej roli pojawi się też 6 grudnia w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej w Warszawie podczas wielkiej gali z okazji 30-lecia Polsatu.
Podczas gali w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej przypomniane zostaną najważniejsze momenty z historii stacji. Na scenie pojawią się idole wszystkich generacji, którzy wykonają najpiękniejsze polskie piosenki - pojawią się m.in. Maryla Rodowicz, Doda, Ralph Kaminski, Igor Herbut (zaśpiewa w hołdzie Korze), Piotr Rubik z chórem (przebój "Niech mówią, że to nie jest miłość"), Muniek Staszczyk, Lady Pank, Kortez, Maciej Maleńczuk, Organek, Dawid Kwiatkowski, Golec uOrkiestra, Enej, Grzegorz Hyży.
Wśród prowadzących będą gwiazdy związane z Telewizją Polsat od początku i te, które dołączyły niedawno m.in. Krzysztof Ibisz, Paulina Sykut-Jeżyna, Maciej Dowbor, Piotr Gąsowski, Maciej Rock, Zygmunt Chajzer, Dorota Gawryluk, Bogdan Rymanowski, Jerzy Mielewski, Karolina Gilon, Marcelina Zawadzka, Adam Zdrójkowski, Iza Janachowska.
Na zakończenie gali wraz z orkiestrą Andrzeja Smolika wystąpią artyści, którzy zwyciężali w "Idolu", a dziś są wielkimi gwiazdami młodej alternatywnej sceny muzycznej w Polsce: Krzysztof Zalewski i Brodka. Nie zabraknie również Natalii Przybysz i Natalii Szroeder.
Transmisja 6 grudnia o 20:00 na antenie Polsatu, w serwisie Polsat Go i na stronie głównej Interii.
Michał Boroń, Interia: Niedawno minęło 20 lat od pani udziału w "Idolu" i jak pani wspomina ten program, swój udział i emocje z tym związane?
Paulina Sykut-Jeżyna: - To był dla mnie jeden z najważniejszych momentów w życiu, bo tak naprawdę to był początek mojej telewizyjnej ścieżki. Wtedy nie wiedziałam, że to będzie jeszcze mój zawód, moja pasja i że będę w tym miejscu, w którym jestem, bo nie było na to jakiegoś planu. Ja po prostu byłam dziewczyną, która chciała śpiewać, chciała iść drogą swoich marzeń. Mam głęboko w sercu każdy moment, każdego człowieka, którego tam spotkałam."Idol" to dla mnie sentymentalny i ważny moment życia.
A jak to się stało, że pani w sumie praktycznie tak od razu po tym "Idolu" trafiła do Polsatu już jako osoba po tej drugiej stronie?
- Bo ja zaśpiewałam w Polsacie i wyśpiewałam sobie drogę do telewizji. To telewizja sama po mnie sięgnęła. W "Idolu" się otarłam o finał, a jakieś trzy miesiące po moim występie dostałam telefon z TV4 z zaproszeniem na casting do programu "Muzyczne listy". Pojechałam do Radomia, bo to była firma Goliat, która produkowała kultowe "Disco Relax" i miała właśnie tam siedzibę. Oni realizowali też programy muzyczne do kanałów tematycznych. To były wtedy "Muzyczne listy", program z życzeniami i piosenkami, i ja ten casting wygrałam. Zostałam jedną z prowadzących. To co się wtedy działo, było dla mnie niesamowite.
Przyjeżdżałam do TV4 na nagrania co dwa tygodnie do Warszawy do siedziby Polsatu. Po nagraniach z emocji wracałam do moich rodzinnych Puław ze stanem podgorączkowym. W starym gmachu Polsatu mijałam ludzi, których widywałam tylko w telewizji. Kamery, intensywne tempo pracy, w której trzeba było szybko reagować, być dobrze przygotowanym a jednocześnie elastycznym. Lubię to. Lubię działać, nie lubię siedzieć w miejscu.
Nie pochodzę z majętnego domu, mama wychowała nas sama. Mój tato zmarł, kiedy byliśmy mali. Została sama z trójką dzieci. Mama była bardzo dzielna. To moja kochana superbohaterka. Miłość którą nam dała, jest największym bogactwem. Wiedziałam, że muszę działać, chociaż bardzo się zawsze stresowałam, każdym castingiem, występami scenicznymi, ale jednocześnie wiedziałam, że to jest moja droga. A świat przecież należy do odważnych.
Byłam wtedy 22-letnią dziewczyną, która studiowała dziennie, a w weekendy śpiewała na weselach. Jeździłam na konkursy poezji śpiewanej. Pracowałam w "Muzycznych listach", ale czułam, że coś musi się wydarzyć. Wówczas znajomy stylista, z którym pracuję też do dzisiaj w programach, powiedział mi, że będzie casting na prezentera pogody. Ja mu tłumaczyłam, że nie pasuję, nie jestem modelką, że chcę śpiewać, ale i tak umówił mnie za moimi plecami.
No i okazało się, że się sprawdzam, więc zaczęłam prowadzić także pogodę w Polsacie. Szybko rozniosło się, że w pogodzie jest dziewczyna, która śpiewa, więc zaproszono mnie do programu "Just the Two of Us. Tylko nas dwoje" [w 2010 r. w Polsacie wyemitowano jedyną edycję, uczestników oceniali Irena Santor, Doda i Tomasz Karolak - przyp. aut.] i wygrałam go z Ivanem Komarenko. A później poprowadziłam pierwsze koncerty: "Muzodajnia gwiazd" z Maćkiem Dowborem, pierwszy sylwester...
W moje 30. urodziny pani dyrektor Nina Terentiew zaprosiła mnie na rozmowę i mówi: "Dziecko, poprowadzisz program 'Must Be The Music. Tylko muzyka'". Wmurowało mnie totalnie. Byłam wzruszona. Odpowiedziałam, że to jest niesamowity prezent, bo mam dzisiaj urodziny. Więc tak też postrzegam - całą moją ścieżkę, te ważne wydarzenia - jako życiowe prezenty.
Muzyka cały czas mi towarzyszy. Brałam udział w ciekawych projektach, np. z Piotrem Rubikiem, z raperem Kleszczem, nagrałam piosenkę do filmu "Narzeczony na niby" z Krzysztofem Iwaneczko. Także w mojej pracy telewizyjnej, muzyka zawsze była blisko mnie - koncerty, festiwale, w programie "Must Be The Music" pracowałam z Maćkiem Rockiem, który prowadził "Idola", a tu staliśmy się partnerami. Jurorem był Adam Sztaba, który akompaniował w "Idolu", Kora, której byłam wielką fanką. Ela Zapendowska, która w "Idolu" przecież mnie oceniała. To było niesamowite i cały czas, gdy myślę o tym wszystkim, czasem sama nie mogę w to uwierzyć, że wszytko tak się potoczyło.
W "Must Be The Music" pracowała pani przy wszystkich 11 edycjach i pewnie - podobnie jak z "Idolem" - do tej pory gdzieś tam jakieś kontakty utrzymujecie?
- Dokładnie tak jest. Wiele osób z "Idola" też funkcjonuje w telewizji, w muzyce. To są moi koledzy, zawsze z sentymentem rozmawiamy, wspominamy nasz wspólny czas w "Idolu". Myślę, że tamte czasy były bardzo rozwojowe, jeśli chodzi o kariery muzyczne, telewizyjne. To był początek talent show w Polsce. Wszystko było takie nowe - odkrywanie utalentowanych ludzi na forum telewizyjnym. Nikt nie myślał do tej pory, że można wyjść, pokazać się takim, jakim się jest, będąc z małego miasta i zostać dostrzeżonym. Nagrać płytę, grać koncerty. Jak głosiło hasło programu: zostać gwiazdą. To niesamowite, że dzięki "Idolowi" tak wiele osób spełniło swoje największe marzenia.
Wracając jeszcze do "Must Be The Music" i Kory. W programie "Twoja twarz brzmi znajomo" wygrała pani odcinek, w którym się wcieliła właśnie w Korę. Te doświadczenia, możliwość podpatrywania jej w "MBTM" i za kulisami przydały się przy tym wyzwaniu?
- Podeszłam do tego wyzwania z ogromnym szacunkiem. Znałam ją dosyć dobrze, wiedziałam, jaka jest. Znałam jej temperament i energię. Sam występ w "TTBZ" był dla mnie dla mnie głębokim przeżyciem. Na scenie podczas występu działy się rzeczy, których nie planowałam. To było metafizyczne doświadczenie. Ona była ze mną po prostu podczas tego występu. Dała mi odczuć, że jest i widzi mnie. Pomogła mi.
Co jakiś czas pojawiają się informacje, że zastanawia się pani nad nagraniem własnej płyty. Czy ten temat zostanie takim niespełnionym marzeniem, czy wręcz przeciwnie, coś w tej kwestii się dzieje?
- Właściwie w planie mamy w czerwcu recital w Puławach, być może to będzie początek czegoś nowego. Ale szczerze mówiąc, to nie miałam szczęścia do muzyków tutaj w Warszawie. Na szczęście wracam muzycznie do Puław, do ludzi, którzy zawsze byli dla mnie solidnym muzycznym wsparciem.
Mam pytanie o ten muzyczny kierunek, który by pani najbardziej odpowiadał, bo w pracy pewnie wszystkie gatunki już zdążyła pani przerobić przez dzięki tym wykonawcom, którzy się pojawiali choćby przez te 11 edycji "Must Be The Music". A czego słucha pani prywatnie?
- Kocham jazz. Bardzo lubię też Dawida Podsiadło, Krzyśka Zalewskiego, z którym byłam w "Idolu", Nosowską uwielbiam i Stanisława Soykę, Anię Dąbrowską, Marię Peszek. Mogłabym długo wyliczać. Lubię artystów, którzy skupiają się zarówno na muzyce jak i na tekście.
Prowadzi pani "Taniec z gwiazdami", nie ciągnie panią do tego, żeby spróbować sił na parkiecie? Bo pewnie takie pytanie pada przed każdą edycją.
- Uwielbiam tańczyć, ale nie! Kocham prowadzić ten program. Mam tak dużo zadań życiowych i zawodowych, że nie mam przestrzeni na udział w show telewizyjnym. Czuję, że jestem w dobrym miejscu.
Czy w roli prowadzącej - z pani punktu widzenia - lepiej jest samemu być na scenie, czy mieć kogoś u boku w duecie?
- Lubię mieć partnera na scenie. Oczywiście, najlepiej takiego, z którym się dobrze rozumiem. Praca w duecie to jest coś wspaniałego. Frajda, jakiej nie zaznasz w pojedynkę (śmiech). W duecie musisz zrozumieć się bez słów, wyczuć sytuację, nie ustalając nic między sobą i wybrnąć razem z opresji. Taka współpraca daje mi ogromną satysfakcję.
Tegoroczny sylwester spędza pani pewnie w pracy? Który to już będzie raz?
- Nie pamiętam dokładnie. Pierwszego sylwestra w Polsacie poprowadziłam na Placu Konstytucji z Tomkiem Kammelem. To może być mój 12 raz. Miałam jedną przerwę, gdy urodziłam Różę w 2016 r. Poza tym odkąd pamiętam, pracuję w sylwestra. Gdy nie pracowałam w telewizji, śpiewałam z moim zespołem weselnym na balach sylwestrowych. Po prostu lubię pracować w sylwestra (śmiech).
Tam może tak na koniec trochę pół żartem, pół serio z racji tych doświadczeń w roli osoby zapowiadającej pogodę - jaka będzie prognoza pogody dla Polsatu na następne 30 lat? Jak to słoneczko będzie świeciło?
- Polsat zawsze będzie telewizją pod słońcem. Niech to słońce przynosi widzom dużo radości, uśmiechu, niech gości w Waszych domach każdego dnia. Moim kolegom życzę wszystkiego najlepszego, bo Polsat, to ludzie, wspaniali ludzie. Dużo słońca dla wszystkich!